Moja mama jest obecnie po operacji oszczędzającej lewej piersi, podczas zabiegu została wykonana biopsja wartowników (które zostały wycięte i wysłane do badań). Jeśli chodzi o wyniki okazało się, że był to rak złośliwy, jednakże na szczęście węzły oraz margines poszerzony był całkowicie czysty. Jeśli chodzi o wynik receptorów to ER 0/8 (-), PR 0/8 (-), HeR2 ( 2++ ). Sam guz w badaniu histopatologicznym został opisany jako w największym miejscu 30 mm. Jednakże jak wskazywało jedno z USG zrobionych przed operacją ( wynik około 7 mm ) oraz sama ocena Profesora, który mamę operował była taka, że guz sam w sobie jako lity element był bardzo mały i zmiana bardzo wczesna, a te 30 mm to tak naprawdę tkanka w jakimś stopniu zaatakowana przez guza. Dlatego też nie było potrzeby dodatkowej operacji, tylko mama została wysłana do lekarza związanego z chemią. Po dzisiejszych konsultacjach okazało się, że Pani doktor od chemii zleciła mamie dodatkowe badanie próbki w celu wykazania czy jest sens leczenia herceptyną oraz przepisała 4 dawki chemii czerwonej w okresie 12 tygodni. Dodatkowo zapewne będzie radioterapia, chyba że będzie możliwość leczenia herceptyną to wtedy przez jeden rok dalsze leczenie nią. Moje pytania to:
1. Czy taka dawka chemii jest klasyfikowana jako duża/średnia/mała ilość?
2. Czy obecnie jest stosowana tylko chemia czerwona? Czy też jest stosowana biała i jakie są wskazania aby ją zastosować. Moje pytanie jest z tego powodu, iż mama bardzo boi się chemii.
3. Czy herceptyna może być dla mamy szkodliwa skoro ma arytmię serca?
4. Czy chemia może w jakimś stopniu wpłynąć na guzy na tarczycy, które były nie złośliwe jednakże struktura ich jest lita.
5. Czy jest sens innej konsultacji czy też taki zestaw leczenia jest obecnie jakimś wyższym standardem i należy go rozpocząć jak najszybciej?