Kontynuacja pytania "Ciąża po leczeniu raka piersi" z 20 marca 2016 r.
Po pierwsze chciałam podziękować za odpowiedź oraz dodać zapytania.
Pierwszy raz usłyszałam o zwiększonym ryzyku nawrotu raka w przypadku niskiej ekspresji hormonalnej, tzn. nikt mi wcześniej tego nie powiedział.
Jeśli tak jest to czy hormonoterapia ma w ogóle sens? Chodzi mi o to, że nie chcę niepotrzebnie stosować dość obciążającą kurację.
Podczas wizyty w poradni genetycznej Pan doktor na podstawie wywiadu rodzinnego stwierdza istnienie rzadkiej mutacji, której nie odnaleziono w żadnych badaniach wykonywanych w ramach nfz - przypomnę zachorowania na raka piersi (mama) a jej kuzynki na raka jajnika i piersi. Mama w wieku 32 lat po raku piersi miała sunięte jajniki(?) co ma działanie jak hormonoterapia - a i tak w wieku 50 lat zachorowała na raka drugiej piersi.
To, że ciąża nie pogarsza rokowania słyszę wszędzie a mimo to jest to dla mnie bardzo wątpliwe. Bo jeśli tak jest to dlaczego taka ciąża jest mi odradzana i to nie w okresie pierwszych dwóch lat tylko w ogóle.
Czy nie jest tak, że w czasie ciąży spada odporność organizmu matki? A to już ma wpływ na możliwość wystąpienia choroby czy jej przebieg.
Z drugiej strony czy może być tak że taka ciąża i długie karmienie może chronić przed rakiem w sensie braku miesiączki owulacji itp czy jednak bum hormonalny jest tak duży, że w przypadku raka mniej lub bardziej hormonozależnego może to zwiększyć szanse nawrotu?
I chciałam zapytać o to zdanie: "Może łatwiej będzie Pani podjąć decyzję po wykonaniu badania genetycznego.
Wówczas na szali po jednej stronie ryzyko zachorowania na raka jajnika/drugiej piersi a na drugiej skutki wcześniejszej menopauzy"
O czym Pani doktor pisze? Czy o hormonoterapii czy o mastektomii i usunięciu jajników? Co zmienia badanie genetyczne w przypadku zachorowania na raka piersi w wieku 32 lat? Czy jeśli jestem obciążona genetycznie rakiem piersi i jajnika to hormonoterapia jest właściwa skoro ona sama zwiększa ryzyko zachorowania na raka jajnika? I w końcu stawianie tak sprawy uważam za bardzo nieuczciwe. Decyzja wcale nie jest taka prosta.
Bardzo przepraszam za być może zbyt emocjonalny wpis ale to ciągle nie jest dla mnie bułka z masłem. Czy jeśli nie zgodzę się na proponowane leczenie czyli np. hormonoterapię mogę liczyć na opiekę lekarską? Już raz podczas leczenia poprosiłam lekarza o przeczekanie z podaniem czynnika wzrostu na rzecz witamin b2 i b6, które brałam wcześniej wg zaleceń lekarza podczas spadku odporności co skutkowało. Zostało to potraktowane jako odmowa przyjęcia leku i miałam potem z tego powodu wiele nieprzyjemności w ośrodku w którym się leczyłam.