Kiedy dowiadujesz się, że masz nowotwór, nagle, dosłownie z dnia na dzień, zostajesz sam. Nawet jeśli jesteś otoczony przez ludzi, którzy cię kochają: męża, dzieci, rodzinę, przyjaciół, którzy starają się cię zrozumieć i ci pomóc. Tylko ty czujesz ten strach, tylko ty odnosisz wrażenie, że wewnątrz ciebie „coś” rośnie, i sam musisz podejmować decyzje, które wpływają na twój los, na twoje być albo nie być. Choćbyś nie wiem, jak tłumaczył, i tak ci, którzy tego sami nie doświadczyli, nigdy cię nie zrozumieją. To trochę tak, jakby ktoś nałożył na ciebie przezroczysty klosz oddzielający od innych ludzi. Niby nadal jesteś z nimi, a jednak obok. I z każdym dniem coraz boleśniej odczuwasz swoją odmienność.
Moja opowieść - domina13
Ten szklany klosz spadł na mnie cztery lata temu, kiedy zdiagnozowano raka piersi. Mój syn miał wówczas 17 lat. To wspaniały, wrażliwy chłopak, zawsze mogę liczyć na jego wsparcie. Ale wiadomość o mojej chorobie bardzo go przytłoczyła, chyba wręcz przeraziła. Zamknął się w sobie, odciął od tego, co się ze mną działo. Nie chciał, a raczej nie potrafił, ze mną na ten temat rozmawiać. Zresztą próbowałam wtedy chronić go przed moim strachem, niepewnością i – o ile to tylko było możliwe – omijałam ten temat w naszych rozmowach. Mimo to chciałam go jakoś przygotować na to, co nas czeka… Kupiłam poradnik dla nastolatków, u których rodziców zdiagnozowano nowotwór, i położyłam w jego pokoju. Ale nie wiem, czy go przeczytał…
Moi przyjaciele i znajomi, zaraz po tym, jak dowiedzieli się, że jestem chora, dzwonili, pytali, co u mnie, ofiarowywali pomoc. Ale w pewnym momencie zorientowałam się, że jeśli mówię prawdę, że się źle czuję, boję się, nie wiem, co zrobić – telefony zaczynały milknąć, SMS-y coraz rzadziej przychodzić. Było mi przykro, ale nie miałam im tego za złe, starałam się ich zrozumieć. Być może na ich miejscu też unikałabym osoby żyjącej jak gdyby w innym świecie, martwiącej się problemami zupełnie dla mnie niezrozumiałymi. Mogło być i tak, że każda rozmowa czy spotkanie ze mną przypominało im, jak kruche jest życie, albo czuli się bezradni, bo nie wiedzieli, jak mnie wesprzeć. W pewnym momencie zaczęłam więc udawać. Przestałam narzekać, zwierzać się, zawsze mówiłam, że świetnie się czuję, doskonale sobie radzę i na pewno wszystko dobrze się ułoży. Dzięki temu utrzymałam wiele relacji. Ale lęk przed powiedzeniem prawdy, budowanie zmyślonego świata sprawiło, że mój szklany klosz stał się jeszcze trudniejszy do zniesienia. Coraz bardziej dusił i uwierał. – Trudno – myślałam. – Wyzdrowieję, a wtedy na pewno wszystko wróci do normy. Miałam przecież dla kogo żyć, więc nie oglądając się na innych, sama stawiałam czoła chorobie. Przeszłam chemioterapię przedoperacyjną, potem mastektomię. Leczenie, zdaniem lekarzy, szło doskonale. Po operacji okazało się, że nie muszę być już naświetlana. Specjaliści uznali, że wystarczą mi same leki hormonalne. Teraz miało być już tylko dobrze.
To wszystko: szpital, leczenie, badania, było dla mnie czymś nowym, nieznanym. Czułam się zagubiona. Dlatego też, jak wiele innych osób, informacji na temat terapii i przebiegu samej choroby zaczęłam szukać na różnych forach internetowych. I tak trafiłam na stronę amazonki.net. To było jak dopłynięcie do bezpiecznego portu. Nagle okazało się, że wcale nie jestem taka samotna, jak mi się wydawało. Wszystkie dziewczyny z forum przechodziły przez podobne leczenie. Tego samego się bałyśmy, z podobnymi trudnościami walczyłyśmy, rozumiałyśmy się doskonale. Dzieliłyśmy się tu naszymi najintymniejszymi przeżyciami, tym wszystkim, czego ludzie zza szklanego klosza nie byli w stanie pojąć. Czasami aż zagryzałam wargi z bezsilnej złości, kiedy czytałam opowieści koleżanek, które pisały, że mężowie zostawili je podczas choroby. Ale w odpowiedzi na każdy taki pełen goryczy i rozpaczy wpis, pojawiały się od razu słowa wsparcia i otuchy od innych osób. Nikt nie zostawał ze swoim problemem sam. Do mnie też zewsząd płynęła dobra energia. Kobiety z całej Polski, których przecież nigdy wcześniej nie spotkałam, zachowywały się jak siostry, wspierały mnie, doradzały. Dzięki temu, że wreszcie znalazłam osoby, które mnie rozumiały, poczułam się pewniej. Moja wiara w siebie i w to, że pokonam chorobę, rosła.
Wreszcie też poczułam się potrzebna. Ponieważ dużo czytam, interesuję się różnymi nowymi formami leczenia, tym, jakie leki można dostać w innych krajach, chętnie dzieliłam się swoją wiedzą. Tak bardzo chciałam pomagać innym, że nawet wzięłam udział w szkoleniu z wolontariatu internetowego. Jaka byłam szczęśliwa, kiedy okazywało się, że ktoś skorzystał z mojej rady i udało mu się na przykład zakwalifikować na eksperymentalną terapię, która uratowała mu życie. Znalazłam też dwie moje bratnie dusze, moje Anielice – jak je do dzisiaj nazywam – Bożenkę i Ewę. Bożenka to koleżanka ze szpitala. Taka niemal siostra bliźniaczka, bo tego samego dnia przeszłyśmy mastektomię: ja jako pierwsza, ona jako ostatnia. Natomiast Ewę poznałam przez forum. Pewnego dnia mąż Ewy napisał, że jego ukochana żona zachorowała. Szukał dla niej pomocy i wsparcia. Okazało się, że mieszkamy w tym samym mieście. Ponieważ Ewa bardzo się bała czekającej ją pierwszej chemioterapii, pojechałam do niej do domu. Wszystko opowiedziałam, wytłumaczyłam, dodałam otuchy. Zaprzyjaźniłyśmy się we trzy, Ewa, Bożenka i ja. Zaczęłyśmy się spotykać, wspólnie wychodzić, gotować, brałyśmy udział w różnych imprezach organizowanych przez Amazonki. Dzięki przyjaciółkom poczułam, że mój szklany klosz zniknął. Miałam wreszcie wokół siebie osoby, na które mogłam liczyć i które rozumiały mnie, jak nikt inny na świecie.
Minął rok, od kiedy zdiagnozowano u mnie raka. Wznosiłam szampanem toast za powrót do zdrowia. Moje szczęście jednak nie trwało długo. Następnego dnia tuż pod blizną po mastektomii wyczułam trzy guzki… Tym razem jednak ani przez sekundę nie poczułam się samotna. Moje anioły natychmiast ruszyły na ratunek. Dzięki ich dobremu słowu, radom, czasami po prostu dzięki temu, że mam do kogo się przytulić i wypłakać, pokonuję kolejne etapy choroby. Walczę z nią ze zdecydowanie większą siłą i determinacją niż w pierwszym etapie choroby. Nie jest łatwo, bo rodzaj nowotworu, na jaki choruję, jest trudny do opanowania. Jedna chemia nie zadziałała, druga… Szukam więc pomocy u innych specjalistów. Jeśli trzeba wsiadam do pociągu i jadę, czasem nawet na drugi koniec Polski. Nic nie wydaje mi się zbyt trudne albo niemożliwe do osiągnięcia. Ogromna w tym za-sługa moich Anielic. Im walka z chorobą trudniejsza, tym stajemy się sobie bliższe. Wydaje mi się, że nie ma nic gorszego niż samotna walka z rakiem. To naprawdę przebiegły przeciwnik. Wiem, że we trzy na pewno damy mu radę.
Autor
domina13Poczytaj również
-
2011-03-31
Akcja "Zdrowy Nawyk-Zdrowe Piersi" -
2014-11-22
Czy będzie pilotaż pakietu onkologicznego? Prezes NRL prosi premier o spotkanie. -
2012-08-29
Spartakiada Amazonek - Ciechocinek, 25 sierpnia 2012 r -
2010-10-10
Spotkanie użytkowników serwisu Amazonki.net w Poznaniu -
2009-10-21
Spotkanie przy HERbacie - Wrocław
-
2022-11-06 08:50:50
Interpretacja USG piersi
Mam 49 lat. Proszę o interpretację wyniku usg: Piersi o budowie gruczolowo-tluszczowej. W piersi lewej na godz. 1. w tylnej... -
2022-11-05 10:59:10
Jaka powinna być zastosowana hormonoterapia
Mam 66 lat. 6 lat temu zdiagnozowano u mnie raka piersi. Przeszłam mastektomię piersi prawej z limfadenctomią węzłów... -
2022-11-05 10:55:28
Interpretacja przypadku
Invasive breast carcinoma - invasine lobular carcinoma G2, E-kadheryna (-), ER (+) 5/8, PR (+) 5/8, HER-2: 0 odczyn ujemny,...
-
2010-02-16 00:00:00
węzły chłonne pachowe
Węzły chłonne są częścią naturalnego układu odpornościowego organizmu. Chłonka natomiast to nazwa płynu tkankowego,... -
2006-10-25 00:00:00
Leczenie przerzutów raka piersi do kości
Przerzuty do kości są częstym zjawiskiem u osób z uogólnionym rakiem piersi. Problem ten dotyczy 65–75%... -
2013-09-24 20:15:00
Jak uporać się z obrzękami po zabiegu chirurgicznego usunięcia guza?
Limfa (chłonka) jest płynem ustrojowym, który zostaje przesączony z naczyń krwionośnych. Chłonka jest... -
2010-01-18 00:00:00
progresja choroby nowotworowej
Progresja choroby (progression of the disease) - zwiększenie się wielkości guza o ponad 25 proc. lub pojawienie się nowych... -
2010-01-18 00:00:00
usunięcie węzłów chłonnych pachy
Usunięcie węzłów chłonnych dołu pachowego (pachy) nazywa się wycięciem pachowych węzłów chłonnych. Wycięcie...
xiouken (offline)
2024-11-01 09:01:16
xiouken (offline)
2025-01-01 10:34:26
xiouken (offline)
2025-02-01 09:11:40