Moja mama w 2012 roku, po wykryciu raka piersi prawej, przeszła operację mastektomii, a następnie chemioterapię cytostatykami. (Rak przewodowy inwazyjny oraz przewodowy in situ NHG3, pT1c, pN0. Nie wykazano obecności receptorów estrogenowych i progesteronowych, HER2 - Score = 3+; ekspresja antygenu proliferacyjnego Ki67 w około 50% jąder komórkowych.) Dodatkowo ma mutację genu NOD2.
W 2014 r., z powodu bólów kręgosłupa, wykonano scyntygrafię kości metodą "whole body": "Nieznacznie powiększona aktywność radioznacznika w obszarze górnej części trzonu kręgu L5 oraz w stawie międzykręgowym L5-S1 po stronie lewej - obraz sugeruje zmiany o charakterze zwyrodnieniowym, ale zaburzenia nie były widoczne w badaniu poprzednim (z 2012r.)". Po tym badaniu nie wykonano żadnych innych, choć rozważano weryfikację radiologiczną.
W tym roku mama ma bardzo silne bóle w okolicach kręgosłupa, lekarz ortopeda nie wie co może być powodem i sugeruje jedynie leki przeciwbólowe. Mama miała ponowną scyntygrafię kości w maju tego roku. Jej wynik: "Utrzymuje się nieco wzmożony wychwyt izotopu w górnej części trzonu kręgu L5 oraz w stawie międzykręgowym L5-S1 po stronie lewej. Nie notuje się nowych ognisk patologicznego gromadzenia znacznika sugerujących meta".
Moje pytania:
1. Czy to może być przerzut do kości?
2. Czy po tym okresie trzech lat między jednym a drugim badaniem mogło się nic więcej nie rozwinąć? Czy może to faktycznie zmiany zwyrodnieniowe?
3. Co robić dalej? Udać się do lekarza? Jakiej specjalności?
Nie wiem co robić, mam straszny mętlik w głowie. Chodzi o moją ukochaną mamę. Proszę o pomoc.