Kela urodziła się w 1966 roku w Garbatce Letnisko.
Ukończyła pedagogikę specjalną na UMCS w Lublinie i filologię polską na UW. Od 16 lat pracuje z dziećmi niepełnosprawnymi jako nauczyciel.
Matka trzech synów.
Kobieta ciekawa życia, wrażliwa na piękno świata i piękno człowieka. Wędrowiec do celu, brat łata.
Przygodę z poezją rozpoczęła w wieku 14 lat. Młodzieńcze wiersze trafiły do szuflady i przeleżały w niej 20 lat. Dopiero zderzenie z rakiem w 2006 roku obudziło ponownie pragnienie wyrażania siebie przez poezję. Rymy z pożółkłych kartek znów przemówiły, na białym papierze pojawiły się nowe wiersze.
carpe diem
chwytaj dzień
chwytaj moment
smakuj chwilę
rozkoszuj się mgnieniem
nie mów że nic
że nic nowego
że nic dobrego
że nic przed tobą
zachwyć się tęczą
bezkresem morza
powagą szczytów
poczuj smak chleba
słodycz poziomek
cierpkość agrestu
usłysz śpiew ptaków
melodię wiatru
symfonię deszczu
spójrz w oczy dziecka
całuj kochanka
i kochaj, kochaj, kochaj
zanurz się w życie
***
Mówisz
że jestem czarodziejką
dotknęłam ciebie złotą różdżką
i już
inaczej widzisz świat
w kolorach różu i błękitu
i wszystko dziwnym blaskiem lśni
i kwiat
i gwiazda
i oczy dziecka
Czy to bajka?
I moje chwile dziwnie lśnią
i mnie ktoś dotknął
czarodziejską różdżką
...........jesteś czarodziejem..........
***
Rozjaśnij ten mrok co wokół mnie
ginę w nim
zatapiam się
już nie mam sił krzyczeć o pomoc
już tylko proszę spojrzeniem
o światło
o pokój
już braknie tchu by biec ku dobru
już braknie sił by odpychać cienie
co czepiają się mych ramion
ustaję
milknę
jak ciemno
jak strasznie
boję się
******
Czy czujesz jak pachnie ziemia
zapada już wieczór
cienka mgła otula pola
a łany zbóż
które w ciągu dnia tańczyły wraz z wiatrem
teraz
stoją nieruchome
zasłuchane w wieczorną ciszę
na trawie pojawiły się perełki rosy
mlecze stuliły swe kwiaty
wszystko zamilkło w zadumie...
i tylko ten zapach
ziemi
lata
wieczoru
zapach życia
wkrada się do mego wnętrza
ucisza
uspokaja
wlewa radość
********
Aniele
mój stróżu
gdzie się podziewasz
przywołuję cię do porządku
bujasz w obłokach
przechadzasz się pod arkadami nieba
stroszysz piórka
przeglądasz się w zwierciadle czasu
spójrz
podcięto mi skrzydła
*****
Koślawe szczęście
dziś się nie uśmiecha
złamało nogę
umazało się błotem
jest brudne
i zziębnięte
szczęście
miłość
koślawa miłość
zasznurowane usta
zimne oczy
kamienne twarze
nie podasz mi dłoni
nie uśmiechnę się do ciebie
spójrz na nas proszę
nasza miłość kuleje
MODLITWA
1
czy można ofiarować Ci smutek
czy można ofiarować Ci łzy
które nie płyną z nadmiaru bólu
czy można ofiarować Ci milczenie
kiedy tak bardzo chcę krzyczeć
jeśli można
przyjmij to dzisiaj
ode mnie
2
kiedy jest najciężej
kiedy trudno oddzielić prawdę od fałszu
kiedy trzeba wybierać między dobrem a złem
wtedy przyjdź
tak niespodziewany
że aż cudowny
miłością jaśniejący jak słońce
przyjdź proszę
czekam...
potrzebna mi Twoja mądrość
potrzebna mi Twoja miłość
bym mogła stawać się człowiekiem
3
Czy słyszysz głos
wydobywający się z ciemności
mojej duszy
wołam
przebacz
ja
proch
nic
nic powtarzające wciąż to samo
nic które patrzy na krzyż i .....
nie kocha
nic które jeszcze raz prosi o łaskę
marnotrawny syn
4
Panie
nieskończony
mądry
potężny
pochyl się nad mym życiem
mizernym
***
/Dla Mamotsy/
W zaułkach smutku i samotności
szukam nadziei
szukam miłości
w kątach rozpaczy i braku sensu
dotykam lodu
za ciepłem tęsknię
Gdzie jesteś Światło
gdzie jesteś Blasku
rozjaśnij ciemność
obdaruj łaską
wołam w noc bólu
zechciej usłyszeć
ukryj w Swych dłoniach
podaruj ciszę..........
tak często obiecywałam sobie
będę się uśmiechać w każdej chwili dnia
nawet wtedy
nie
przede wszystkim wtedy
gdy
będzie mi źle
nie potrafię.......
kiedy w sercu zatapia się szkiełko bólu
wykrzywia się moja twarz
dwie łzy toczą się wolno w dół
nie potrafię
Modlitwa o wschodzie słońca
Szeptałam
przyjdź
napełnij mnie sobą
jesteś tak daleko
daleko
Szept nie był krzykiem
był bezgłośnym poruszaniem ust
usłyszałeś
posłużyłeś się człowiekiem
by mi pomóc
teraz wiem
co świt klękam przed Tobą
ofiaruję Ci cały nowy dzień
modlę się
modlitwą o wschodzie słońca
ufną
ona jest bardzo ważna
od niej zależy
na ile pozwolę Tobie
wkroczyć
w moje życie
Wiersze wielkopostne
Przychodzę dziś pod Twój krzyż Panie
ze swoim cierpieniem
jakże ono małe podłóg Twojego...
z pokaleczonych dłoni
z przebitych nóg
z rozciętego boku
z umęczonej głowy
bije tak wielki ból....
cierpienie
skąd Panie wziąłeś siłę
by milczeć gdy Cię bito
by dźwigać krzyż
by uśmiechnąć się do Weroniki
by podnieść się pierwszy drugi trzeci raz
by nawet oprawcom przebaczyć...
to wszystko miłość..
******
Jeszcze Krzyża
nie rozumiem Panie
nie rozumiem jeszcze
ogromu Twojej męki
gdybym rozumiała
cała przemieniłabym się w miłość
i nie byłoby we mnie
ani odrobiny zła
gdybym rozumiała Panie
Twój Krzyż trwałby
przede mną
i we mnie
już bez cienia innych obrazów
******
szeptałam
.....jeszcze Krzyża nie rozumiem.....
a Ty taki cichy szept
usłyszałeś
i wolno
cierpliwie
zaczynasz mi mówić
w wieczornej ciszy
w półmroku kaplicy
o tajemnicy Krzyża
o tajemnicy miłości...
PSALM
Biegłam
Przez łąkę
Pijana zachwytem
Upojona szczęściem
Syta młodością
Ty
Byłeś przy mnie
Usypiałam dziecko
W kołysce ramion
Zasłuchana w cichy oddech
Zadumana nad cudem życia
Szeptałam: Dar Jahwe
Ty
stałeś obok
klęczałam
cicha
przybita
okaleczona
pełna lęku
w szpitalnej kaplicy
Ty
Pochylałeś się nade mną
Płaszcz łaski Twej
Okrywa mnie przed chłodem nocy
Cień skrzydeł Twych
Chroni mnie przed żarem słońca
Dłonie Twe
tulą mnie gdy serce płacze
Nogi Twe
Niosą mnie gdy braknie sił
Majestat Twojej chwały
Nade mną
Mój Boże
Smutna miłość
na maleńki płomień dmucham
osłaniam rękoma
by nie zgasł
z radością patrzę
jak małe języki ognia
wzbijają się wyżej
wyżej
płomień miłości
***
moja lalka
o niebieskich oczach
jasnych włosach
którą kiedyś tuliłam
całowałam
dziś leży zapomniana w kącie
lalka do zabawy
jestem dla ciebie lalką
***
nie odchodź
proszę
***
piękny pałac z błękitu
pełen dobra i słońca
pełen śmiechu dzieci
pałac z moich marzeń dziś runął
***
ktoś musi mi pomóc
ktoś...
czy z wypowiedzeniem tego co boli
ból mija
nie
wciąż boli
bardziej boli
nic nie wiem
***
moja miłość jest czysta
obmyły ją łzy
miłość której już nikt nie pragnie
bezużyteczna
droga moich łez
-przez policzki do ust-
bym mogła poczuć ich gorycz
***
jest we mnie tyle bólu
czuję się niepotrzebna
zbędna
jak szmaciana lalka
którą dziecko rzuca w kąt
(bo już nie nowa)
by kiedyś jeszcze do niej powrócić
a wreszcie zapomnieć
***
co mam napisać....
że chciałam z tobą obejrzeć zachód słońca
posłuchać jak śpiewa woda w rzece...
łzy płyną tak cicho...
***
Uczę się na nowo
życia bez ciebie
przyzwyczajam się do samotności
powoli stawiam kroki
ku wyzwoleniu się z ciebie
powoli wyzbywam się bólu
powoli...
O trudnej sztuce układania wierszy:
/ Wiersz dedykuję Anie/
Chodzi za mną wiersz
łasi się
przymila
-ubierz mnie w słowa-
mówi
-nasyć mnie uczuciem-
prosi
-wypełnij myślą-
żąda
-chcę spłynąć na biel kartki
kształtem twoich liter
zatrzymaj się i
twórz-
poezja
przystanek na żądanie