Ile plusów, ile munusów - tekst konkursowy: Krynia58

Wysłane przez mgiełka 

mgiełka (offline)

Post #1

31-05-2020 - 23:14:43

Radom 

Ile plusów, ile minusów

Najlepiej jest wtedy, gdy – jak śpiewał nieodżałowany Jan Kaczmarek podczas występów kabaretu ELITA – bilans wychodzi na zero. Życiowy bilans każdego z nas też. I do tego dążymy, ale… zdarzają się przecież w życiu takie zdarzenia, które trudno zbilansować. Trudno zliczyć, zebrać, zestawić wszystkie plusy i minusy. Trudno ocenić czego więcej… Jednym z takich zdarzeń jest z pewnością choroba.

Kiedy sama usłyszałam diagnozę „rak” pierwsze co poczułam, to był strach. Potem dołączyło poczucie osamotnienia. Właściwie nie powinno go być - żyjemy wśród ludzi, jest rodzina, przyjaciele, bliżsi i dalsi znajomi, koledzy z pracy, sąsiedzi… cały wachlarz. Ale tak jak mnie nie było łatwo mówić o chorobie, tak i wielu osobom z otoczenia trudno było to przyjąć. Nie dziwiło mnie to, sama wcześniej miałam podobne problemy, gdy dowiadywałam się o czyjejś chorobie. Rak – niestety – budzi określone skojarzenia, naznacza jakoś człowieka. A przecież nikt nie chce być naznaczony. Do rzeczy jednak.

Na początku choroby nie chciałam o niej mówić. Ot, choruję i już. Jednak z postępem leczenia pojawiły się widoczne zmiany w wyglądzie, które powodowały określone pytania. A gdy już zaczęłam mówić co mi jest i jak będzie wyglądało moje życie przez najbliższe parę miesięcy, najbardziej drażniły reakcje typu „biedna ty”, „dlaczego”, „tak mi przykro”. Następne było pytanie „jak się czujesz?” zadawane specyficznym tonem – jakby za mną stała trumna, do której zaraz się położę. Były osoby, które unikały rozmowy ze mną, ale dzwoniły do męża na przykład. Byli też tacy, którzy udawali, że o niczym nie wiedzą. Inną, wypływającą z życzliwości i chęci pomocy ale nie do końca trafioną reakcją, były rewelacje na temat sposobów leczenia, ziół, mikstur, maści, naparów i innych specyfików, które pomogły komuś tam, znanemu jedynie ze słyszenia. I tak dobrze, że nikt nie kwestionował samego leczenia, bo i to mogło się zdarzyć. Z życzliwości też wypływały próby ustawienia mnie w tej chorobie „do pionu” – miałam jeść, ruszać się, nie dawać się, być dzielną, nie płakać, wziąć się w garść… Nie pomagały komunikaty z mojej strony, że akurat teraz nie czuję się na siłach by wprowadzić te sugestie w życie – powinnam po prostu lepiej się postarać. Chcieć to móc przecież. Czasem lepiej było udawać i wiedzieć swoje…

Ale były też inne reakcje. Sąsiadka z osiedla zaproponowała pomoc w wyborze peruki. Ktoś powiedział mi: „pamiętaj, że jestem”. Znajoma zadzwoniła i przez pół godziny opowiadała mi dowcipy. Inna znajoma, z którą podzieliłam się pewnym problemem wynikłym podczas leczenia, pojechała do apteki Bonifratrów i przywiozła mi nasiona babki-płesznik. Koleżanka z pracy, której poskarżyłam się, że nie mogę czytać, wypożyczała i przywoziła mi audiobooki. Drobne gesty, dzięki którym najpodlejszy nastrój poprawiał się.

Gdybym dzisiaj – z perspektywy paru lat od leczenia – miała podsumować wszystkie wynikające z choroby plusy i minusy, to oczywiście plusów jest więcej. Zwłaszcza jeśli chodzi o kontakty z ludźmi. To prawda, niektóre znajomości przestały istnieć. Inne bardzo się rozluźniły. Ale są też takie, które bardzo się wzmocniły. To nic, że jest ich mniej. Liczy się jakość, nie ilość. Wiem o sobie i otaczających mnie ludziach dużo więcej, niż wcześniej. Pojawili się też nowi, poznani podczas leczenia i po nim. W kontaktach z nimi nie muszę ukrywać swoich lęków, dołków, wiem że będę zrozumiana i dostanę wsparcie, jeśli będę go potrzebować. A i sama jestem gotowa wspierać i pomagać.
Krynia58






Z amazonki.net od 2006 roku.

etruzilka (offline)

Post #2

01-06-2020 - 15:52:58

Olsztyn 

brawo

ira (offline)

Post #3

01-06-2020 - 19:13:17

Pabianice 

Cytuj
mgiełka
Ile plusów, ile minusów

Następne było pytanie „jak się czujesz?” zadawane specyficznym tonem – jakby za mną stała trumna, do której zaraz się położę.

Krynia58

Krynia, czyścisz mi monitor rotfl A śmieszy mnie to dlatego, że chorując paliatywnie, też mam takie odczucia. Nie jest śmiesznie, a jednak śmieszy.
Kiedy zachorowałam pierwszy raz i moja sąsiadka po jakimś czasie, już po leczeniu, spytała jak się czuję, odparłam, że dobrze. Na zawsze zapamiętałam jej odpowiedź: "Na razie dobrze". No i wykrakała, cholera grinning smiley



goja66 (offline)

Post #4

10-08-2020 - 23:01:50

Ozorków 

Fajne ...też to mam często...Fajne podsumowanie ..W punkt ..rotfl




NST Gx po chemioterapii ypT3N3
Er- 30% ,Pr-0 , HER2-0 , Ki67-18-20%

Tomasz. (offline)

Post #5

11-08-2020 - 08:10:24

Pruszków 

Pisałem nie raz - jacyż biedni są ci, którzy poważnie nie zachorowali. Mają same minusy.
Ja, poprzez czyściec cholernego interferonu z rybawiryną nie doznałem żadnego plusu. Po 7 latach od przerwania leczenia (nieskuteczność) wychodzę powoli z utrwalonych bólów głowy. Żadnego plusa nie miał NFZ- zapłacił za 4 pobyty w szpitalach- gdzie byłem reperowany z powodu chorób pochemijnych. To nawet nie reperacja- choroby są nieuleczalne - leczenie do końca życia.
Cóż, są ludzie którzy próbują dorobić teorie do własnej sytuacji zdrowotnej. Np. mam ciężkie objawy uboczne po leku (ach)- więc leczenie na pewno jest skuteczne. Czy odwrotnie- nie mam objawów niepożądanych- to czy lek w ogóle działa? Te teorie można mnożyć w stylu np- dobrze, że zachorowałeś na cukrzycę. Nie będziesz wydawał na cukier do słodzenia. Czy w czasie AC+T - słuchaj, ile zaoszczędzisz na szamponach do mycia głowy.
To niestety nie plusy. W szukaniu ich kryje się głęboka gorycz do losu. Że sprawił, iż zachorowałem/am. Że choroba odebrała mi beztroskie w miarę życie. Że wprowadziła lęk przed każdymi badaniami kontrolnymi. Sprawiła, że za wcześnie, wręcz przedwcześnie myśli nasze zahaczają o nasze odejście. Te myśli są zgodne z ciężarem peselu. Prawda. Spotyka to każdego. Kilka dni temu byłem na pogrzebie znajomej z lotnictwa. I pilot doświadczalny inż Stanisław Wielgus zażartował: "My, seniorzy, mamy jedną przewagę nad osobami młodymi. Nie dane nam będzie umrzeć młodo". Cóż więc mówić o chorobach. Każda choroba ciężka znacznie ciężar peselu nam zwielokrotnia. Niech więc się trzyma z daleka- nawet, gdy szanse na śmierć w młodości już nam minęły.



____________
Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym.

goja66 (offline)

Post #6

12-08-2020 - 21:34:51

Ozorków 

No cóż Tomasz ...szacun...pięknie i w punkt napisane ...Potwierdzam ...Dokładnie tak jest i ja tez tak się czuję..
Lepiej bym tego nie podsumowała ...w punkt ...I tak po mojemu ...tak jest ..nie inaczej...




NST Gx po chemioterapii ypT3N3
Er- 30% ,Pr-0 , HER2-0 , Ki67-18-20%



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 12-08-2020 - 21:37:29 przez goja66.

dziubas (offline)

Post #7

12-08-2020 - 22:01:54

Gdańsk 

chce pare słów tez napisać, choc na wpis Tomasza dopiero teraz reaguję... bo ja niezupelnie zgadzam sie z Tomaszem! swój punkt widzenia odkad tu jestem staram sie przedstawiac szczerze i bez upiekszania,
Cytuj
Tomasz
To niestety nie plusy. W szukaniu ich kryje się głęboka gorycz do losu. Że sprawił, iż zachorowałem/am. Że choroba odebrała mi beztroskie w miarę życie. Że wprowadziła lęk przed każdymi badaniami kontrolnymi. Sprawiła, że za wcześnie, wręcz przedwcześnie myśli nasze zahaczają o nasze odejście
nie bardzo rozumiem! kto jest taki biedny??? ja, bo mam dobre rokowania od poczatku i przez siedem lat dobre wyniki badań kontrolnych? i znaczy to, ze "moje plusy" to nie plusy??? bo mimo obecnego nadal w moim życiu lęku przed śmiercią - przed diagnoza tez go miałam! nie boje sie o tym mówić i myśleć na głos? a kto nam obiecywał dłuuugieee i spokojne życie bez poważnych chorób? jeżeli wam ktokolwiek coś takiego obiecywał, to macie prawo zgłosic sie do tych osób z pretensjami! ja od młodości, z łaska boża, żyje w przeswiadczeniu, że zycie nam jest dane i zadane, a nie, ze należy nam sie jak za przeproszeniem psu miska zupy! powiem wiecej! juz tutaj, w tzw. ziemskim życiu doswiadczam spełniania sie obietnicy nam danej, że "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało", tak! miałam nie raz okazje posmakować czegoś wiecej niż takiego ściśle ludzkiego szczęścia! dlatego moge powiedzieć, ze warto przejśc i przez choroby poważne i inne trudności, których w naszym zyciu jest obfitość, o wiele łatwiej to wszystko przyjmować, gdy ma sie bliska relacje z Bogiem, a w tym pomaga wiara, która jest tez łaską, i mozna , trzeba o te wiarę prosic i mozna ja otrzymać i nie buntowac sie dlaczego to a dlaczego tamto?
własnie zdałam sobie sprawe, że pisze w watku konkursowym Kryni, mam nadzieje, ze mi Kryniu wybaczysz, bo wcale nie kwestionuję tego co napisałaś!





rak przewodowy, G1, wym. 0,8x0,6x0,9 cm, ER 95%, PgR 10%, Her2-neg, Ki67 1%, w wartowniku mikroprzerzut, pT1bN1(sn)Mx, operacja oszczędzająca z biopsja wartownika, radioterapia 25x, brachyterpia, hormonoterapia-tamoxiffen do 10lat
po 8,5 roku rak endometrium, operacja unowoczesniona z resekcja macicy, przydatków, węzłów biodrowych i brzusznych i wyrostka robaczkowego, rak pierwotny, rokowania dobre, stan zaraz po operacji i póżniej - bardzo dobry, oblgatoryjnie naświetlania - wybrałam narazie tylko brachyterapię, na kikut macicy, do tamoxiffenu juz nie wróciłam



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 12-08-2020 - 22:03:10 przez dziubas.

goja66 (offline)

Post #8

12-08-2020 - 22:24:26

Ozorków 

Cudnie Dziubasku ...cudnie ...ale skoro tak ładnie tłumaczysz to mi tez to wytłumacz ...co ja komu zrobiłam i czyj krzyż niosę ..Bo ,że swój to wiem ..Bo mam swoje sumienie ...Ale ...jak miałam 20 lat samobójstwo popełnił mój najstarszy brat..W dniu ślubu ( swojego niby ) miał swój pogrzeb..60-letni tata zmarł nagle 5 lat później w dniu swoich urodzin , po tym jak powiedział ,że jego tata zmarł jak miał 60 lat , ale on będzie długo żył , bo jest pszczelarzem , 10 lat póżniej tego samego dnia co starszy , zginął mój średni brat ..Urodziłam głębokiego wcześniaka ( 32 tydzień , przez 4 dni stan wybitnie ciężki -bez rokowań ) .Rehabilitacja od urodzenia z myślą ,że to porażenie mózgowe ...Potem przemocowy mąż i rozwód przez 3 lata ,Sprawy majątkowe do dziś nieuregulowane -bo nie jestem w stanie ..Pożar w domu , mój rak piersi ( rokowania żadne ),. Mój wnunio urodzony tylko już z akcją serca , nic innego nie miał ...
No ,aż tyle w życiu to nie narozrabiałam...i ciągnę ten swój (?) krzyż ....A 2 tygodnie temu info ,że mam coś w drugiej piersi ...Coś dziwnego i dziwnie dużego....ech...




NST Gx po chemioterapii ypT3N3
Er- 30% ,Pr-0 , HER2-0 , Ki67-18-20%

goja66 (offline)

Post #9

12-08-2020 - 22:26:29

Ozorków 

do połowy mego życia byłam blisko Boga ...ale potem nasze drogi sie rozeszły ...przepraszam....ja nie udźwignęłam...




NST Gx po chemioterapii ypT3N3
Er- 30% ,Pr-0 , HER2-0 , Ki67-18-20%

dziubas (offline)

Post #10

12-08-2020 - 22:38:15

Gdańsk 

spoko goja!!! ty, ja nie udźwignełysmy ale On dżwiga nasze ciężary caly czas! nawet z tej historii twojej mozna zobaczyc te udźwignięcia: urodziłaś głębokiego wczesniaka i wierze, ze była to dla Ciebie potezna trauma, ale przeżył, żyje a nawet bryka!oczko wnunio tez przeżył i jak widzę na zdjeciu - dobrze sobie radzi! krzyz to nie jest kara to pomoc, myslisz , ze ja nie przeżywam buntu? dzieki Bogu mimo tak naprawdę braku wiary tak totalnie w tych doswiadczeniach jej nie nie trace a nawet powoli po troszku zyskuję! dlaczego wiec boje sie śmierci? mam nadzieję, ze przyjdzie jeszcze czas, ze i to zrozumiem...prosi





rak przewodowy, G1, wym. 0,8x0,6x0,9 cm, ER 95%, PgR 10%, Her2-neg, Ki67 1%, w wartowniku mikroprzerzut, pT1bN1(sn)Mx, operacja oszczędzająca z biopsja wartownika, radioterapia 25x, brachyterpia, hormonoterapia-tamoxiffen do 10lat
po 8,5 roku rak endometrium, operacja unowoczesniona z resekcja macicy, przydatków, węzłów biodrowych i brzusznych i wyrostka robaczkowego, rak pierwotny, rokowania dobre, stan zaraz po operacji i póżniej - bardzo dobry, oblgatoryjnie naświetlania - wybrałam narazie tylko brachyterapię, na kikut macicy, do tamoxiffenu juz nie wróciłam

Wandka (offline)

Post #11

13-08-2020 - 02:29:35

Warszawa 

Kiedy bywa z moją bardzo już chorą przyjaciółką Olą u prof Noweckiego to powiedziałam prpf, że cuda się zdażają i może jakimś cudem wyjdzie z tego. Rozmawialiśmy bez Oli. Pan prof. powiedział mi wtedy, że jego długoletniej praktyce lekarskiej lecząc setki pacjentów nie spotkał sie z cudem. Cudu nie było Ola zmarła. To nasza Oluś z grupy,



etruzilka (offline)

Post #12

13-08-2020 - 10:36:05

Olsztyn 

Jeśli w medycynie zdarzy się cud to znaczy, że błędna była diagnoza.
To słowa mojego lekarza.

Tomasz. (offline)

Post #13

13-08-2020 - 21:54:15

Pruszków 

Osią wielu naszych odniesień jest własne spostrzeganie świata. Wyznawane wiary/wiara i wartości. Osoba głęboko wierząca może ciężkie zachorowanie uznać za porównanie swej życiowej drogi do życia Chrystusa. Wolno jej. Ale tylko jej. Ktoś, kto nie chce się utożsamiać z Chrystusem i jego mękami nie chce chorować. Zwłaszcza chorować na ciężką chorobę. Nie chce cierpieć- nic konstruktywnego dla niej z tego cierpienia nie wynika.
Wszystko, powtarzam wszystko, co można zrobić w ciężkiej chorobie da się zrobić w zdrowiu. Odwrotnie- już nie.
Co innego mieć myśli o odejściu z kopą+ na karku, co innego gdy ma się lat dwa razy miej- a miało się marzenia o udanej rodzinie, o samorealizacji, pasjach. Co innego popierać pewną partię za dodatek coroczny w kwocie 1100 zł, gdy wypracowane świadczenie - mniejsze czy większe- wpłynie. Co innego, gdy ta sama partia mówi o programach prorodzinnych a co -okaleczona niezawinioną chorobą młoda kobieta- może zyskać od takiej partii, gdy miała plany w nieformalnym związku któy się rozpadł. Nawet nie rozpadł- druga strona odeszła. Bierze antyhormony. Ma od nas informacje, że to wartościowa metoda leczenia uzupełniającego. Niech próbuje się zrealizować jako matka- gdy męczą ją kompleksy a podświadomie krążą: a jeśłi zrezygnuję z antyhormnów dla dziecka- czy choroba nie wróci? A jeśli wróci to czy ojciec dziecka zostanie i wesprze mnie? A jeśłiby się okazały przerzuty, a moi rodzice są mocno starsi i nie podejma się wychowania- kto się zajmnie moim dzieckiem, gdy partner znów odejdzie? A jeśli stracę przy tym pracę? Ciąża wyklucza wiele antydepresantów z użycia. A gdy obwzwładniające jej cęgi znów ścisną umysł? Nawet nie biorę pod uwagę gdy urodzi się dziecko chore.
Ktoś, kto takie (lekko mówiąc- dylematy ) nazywa plusami po chorobie to śmiem twierdzić, że wskazana jest mu konsultacja pozaonkologiczna (taka bez skierowania).
Można sobie założyć pustelnię i w niej siedzieć samemu. Nikt nikomu tego nie zabroni. Kurierzy dowiozą wszystko, ie trzeba wychodzić na światło dzienne. Siedzi sobie taka osoba w ciemnościach i nie zużywa się prądu. Ktoś podobnie myślący dorzuci: Brawo!. To przecież ochrania środowisko!.
I tak oto wychodząc od wiary, przez ciężką chorobę i wielkie dylematy życiowe doszliśmy do pełnych zaburzeń poznawczych. I niech ci, co wierzą w sens czegoś takiego niech się pomodlą za zdrowie tak myślących. Powinno to im pomóc.



____________
Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym.

goja66 (offline)

Post #14

14-08-2020 - 19:01:01

Ozorków 

Dzięki Tomasz ...no znowu w punkt...A wszystkich co czytali , przepraszam , nie powinnam była ..To mój krzyż i muszę go dźwignąć ...I nigdy , nigdy wcześniej sie nie skarżyałam...Przepraszam ....bo każdy ma swój krzyż i go go targa dzielnie ..Mój jakby cięższy ...ale może wcale niekoniecznie ...Bo pewnie inni mają gorzej ...Już nie narzekam ..Przepraszam ...To emocje były ...przepraszam ...




NST Gx po chemioterapii ypT3N3
Er- 30% ,Pr-0 , HER2-0 , Ki67-18-20%

mgiełka (offline)

Post #15

14-08-2020 - 22:32:56

Radom 

Żadna choroba nie jest dobrem, żadne nieszczęście nie jest dobrem - nie jest plusem dla życia, dla człowieka. Ale trzeba z tym, co nas w życiu spotyka, nadal żyć, poradzić sobie - lepiej poradzić, czy gorzej, na miarę swoją własną, na własne możliwości. A te możliwości mogą się zmieniać zależnie od różnych czynników. I to o tych czynnikach, a nawet dokładniej o wynikach ich wpływu, pisała Krynia i inne osoby biorące udział w konkursie. Bo choroba to jedno - a poza nią jest nadal świat, życie i wszystko to, co ono człowiekowi niesie. Poza chorobą. Oprócz niej. W niej samej nie odważyłabym się nikomu proponować doszukiwania się plusów! Bo ich nie ma! Bo nikomu nie życzy się niczego złego, nie życzy się choroby, ciężkiej czy lekkiej. Ale w tym, co otacza nas - razem z chorobą, można już plusy znaleźć, można coś dobrego znaleźć.
Nieszukanie pozytywów po, że tak pozwolę sobie to określić, starciu z chorobą, z rakiem, a tkwienie tylko w rozpatrywaniu jej skutków ubocznych dla własnego i nie tylko własnego życia, nazwałabym: smutkiem życiowym, bezradnością, biernością, depresją... I radziłabym leczenie, wsparcie psychologiczne. Bo nie po to żyjemy, by tkwić w depresji, w smutku. Przeznaczenie życia jest inne. Czasem wymaga to wielkiego wysiłku i jest ogromnie trudne. Ale nigdy nie jest niemożliwe, a próbować zawsze jest warto.
Przykłady z życia osób, które doświadczyły chorowania, pomagają innym. Podpowiadają, jakie zmiany warto wprowadzić, co ulepszyć, by życie z chorobą i po chorobie było łatwiejsze, milsze. Po to konkurs. Przypominam jego założenia:

"Ile plusów, ile minusów?…
KONTAKTY rakiem znaczone

Ile plusów, ile minusów?… Czyli: jaki wpływ ma chorowanie onkologiczne na nasze kontakty rodzinne, przyjacielskie, społeczne.
Zajmujemy się tym razem bardziej zawężonym zagadnieniem – ze światła i cienia z poprzedniej edycji konkursu wybieramy to, co dotyczy naszych międzyludzkich kontaktów. Co, w tym kontekście, przyniósł nam ten rak? Co nam w pakiecie dał: polepszenie naszych relacji ze środowiskiem, poprawę stosunków społecznych czy ich pogorszenie? Dodał znajomości, przyjaźni, czy pozabierał, odizolował? Na co mieliśmy wpływ, a na co nie? Co w tych relacjach można by zmienić, czego lepiej unikać, a co się sprawdza? Jak odbiera nas otoczenie gdy jesteśmy w trakcie chorowania, a jak chcielibyśmy być odbierani? Zadajmy sobie pytanie: co w moim przypadku było na plus, jakie zachowania były pozytywne, co mi pomagało, dodawało sił? I co by pomagało, gdyby było – czyli jakie oczekiwania miałam/miałem, a nie zostały one spełnione, ponieważ blokował je rak? Czy w moim środowisku mogę swobodnie mówić o tej chorobie, spotykam się z prawdziwym zrozumieniem? Czego mi brakuje w zachowaniu innych osób wobec mnie?"

Dziękuję jeszcze raz z całego serca Kryni i Gojce za otwartość i przychylność dla konkursu! serceserce

Tomasz - Ciebie zapraszam do nowej jego edycji, rozszerzonej. Będzie kontynuacja już na jesieni, a jesień niemal za chwilę.

Goja - nie przepraszaj serce Forum jest właśnie dla tych naszych emocji. Czasem może być właśnie takim oczyszczaczem, bo to jedna z jego ról. Trzymam kciuki, by to nowe coś w piersi nie było niczym groźnym pociesza






Z amazonki.net od 2006 roku.

ira (offline)

Post #16

15-08-2020 - 17:38:11

Pabianice 

Cytuj
mgiełka
Nieszukanie pozytywów po, że tak pozwolę sobie to określić, starciu z chorobą, z rakiem, a tkwienie tylko w rozpatrywaniu jej skutków ubocznych dla własnego i nie tylko własnego życia, nazwałabym: smutkiem życiowym, bezradnością, biernością, depresją... I radziłabym leczenie, wsparcie psychologiczne. Bo nie po to żyjemy, by tkwić w depresji, w smutku.

Ale po co koniecznie szukać pozytywów? Mam koleżankę, która zachorowała ponad 20 lat temu, wyleczyła się, jest zdrowa, żyje pełnią życia na miarę swojego wieku duży uśmiech ale nigdy nie lubiła mówić o chorobie i nie mówiła. Było- minęło.
Ja nie znalazłam niczego pozytywnego w raku. Mówiłam już o tym w audycji radia Pozytyw, którą prowadziła haniap. Niebo mi się zwaliło na głowę, potem usiłowałam się spod tych gruzów wydobyć. Kiedy skończyłam zupełnie leczenie, był strach: o matko, co teraz?! Parę lat spokoju i przerzuty. Ale nawet kiedy ich jeszcze nie było, to rak zabrał mi optymizm, z jakim szłam przez życie. Gdzieś tam z tyłu głowy pozostał strach i chociaż żyłam jakby nigdy nic, na miarę możliwości fizycznych ( bo dał mi w pakiecie inne choroby), to nie było już tej beztroski, takiej życiowej szczęśliwości.
Kiedy zachorowałam, doznałam ogromnego wsparcia ze strony rodziny i bliskich. Poznałam potem mnóstwo fajnych ludzi. Ale to przez raka. I nic mi nie zrekompensuje tego cierpienia, łez. Niechby tej dobroci ludzkiej nie było i nie było tego powodu do niej.
Nie piszę tego rozżalona przerzutami. bo mówiłam już o tym w radiu parę lat temu, przed ponownym zachorowaniem. Ale skoro tenże rak spowodował, że jestem leczona paliatywnie, że już z tego nie wyjdę, a leczenie jest ciężkie, to nie cieszę się każdym przeżytym dniem, bo mi się nie chce, bo nie mam siły. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale ja już nawet myśleć pozytywnie nie muszę- nie, bo nie! tongue sticking out smiley
Ja to wszystko napisałam bardzo delikatnie, bo gdybym dołożyła emocje, to byłoby: pi... pi...pi... Tak to czasem czuję, a niekiedy to mam już to całe chorowanie w nosie- a jest w czymgrinning smiley

goja, za co Ty przepraszasz, kochana? Przecież czujesz to, co czujesz, a forum jest także od tego, żeby dzielić się tym z innymi- po to tu jesteśmy buziak



goja66 (offline)

Post #17

18-08-2020 - 21:42:53

Ozorków 

Dzięki dziewczyny ....bo mi wstyd było nawet , nie tylko głupio ...ech...




NST Gx po chemioterapii ypT3N3
Er- 30% ,Pr-0 , HER2-0 , Ki67-18-20%

Al_la (offline)

Post #18

25-08-2020 - 22:12:15

k/Warszawy 

Każdy ma prawo mieć inne odczucia i trzeba to uszanować. Jeśli ktoś pisze, że rak mu coś dał i plusów było dużo, to znaczy, że tak czuł/czuje. I nie powinno się tego kwestionować. A jeśli komuś rak wszystko zabrał, to też mu wolno tak twierdzić.

Na dzień dzisiejszy kiedy nie mam przerzutów i nie wiem, czy tak będzie dalej mogę z pełną odpowiedzialnością i o trzeźwym umyśle powiedzieć, że rak mi więcej dał niż zabrał. Dał mi inną mnie - tamtej mnie nie lubiłam przewraca_oczy

A co będzie dalej, któż to wie...





W najgorszych chwilach mego życia zawsze mogłem liczyć na przyjaciół.
Odtąd wiem, że pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to poprosić o pomoc. Paulo Coelho




Przewodowy NST, G2, T3N0Mx, TNBC, 6 x FEC (3 przed operacją), yT2N0Mx

Krynia58 (offline)

Post #19

28-08-2020 - 21:17:59

Warszawa 

Łałłłł uśmiech ale się tu fajna dyskusja wywiązała uśmiech

Moja szklanka - mimo choroby i innych różnych przeciwności, jakich przecież nikomu w życiu nie brakuje - zawsze jest do połowy pełna. Może nie wymagam wiele od życia, od losu. Ale to co napisałam nie było wcale pochwałą choroby. Zdarza mi się dostawać białej gorączki, gdy widzę osoby z uśmiechem i dumą wręcz opowiadające jak bardzo rak zmienił ich życie na lepsze, jakie odkrył im możliwości. No nic tylko chorować..... Jeśli moja wypowiedź została odebrana podobnie, to bardzo mi przykro, ale cóż, żadna ze mnie pisarka. Chciałam przekazać dokładnie to co napisała Mgiełka - czyli jak wyglądały po zachorowaniu moje kontakty z innymi - zdrowymi - ludźmi i jak je oceniam. Coś chyba osiągnęłam, coś poruszyłam, może niekoniecznie to co chciałam. Ale dla lektury postów powyżej - warto było uśmiech







Rak piersi obustronny. Chth neoadiuwantowa 8 x AT. Mastektomia zmodyfikowana obustronna.
HP: Rak zrazikowy naciekający - str. prawa - pT3N1 (1/17), str. lewa - pT1cN0 (0/18). ER 100%, PGR 100%. HER 1+
Napromienianie obszaru kl. piersiowej i ww. chł.nad- i podobojczykowych po str. prawej. HTH - Tamoxifen

Czasem o byle cień człowiek ma żal do człowieka. A życie jak osioł ucieka.
K.I. Gałczyński



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 28-08-2020 - 21:18:59 przez Krynia58.

ira (offline)

Post #20

29-08-2020 - 09:55:30

Pabianice 

Cytuj
Krynia58

jak bardzo rak zmienił ich życie na lepsze, jakie odkrył im możliwości. No nic tylko chorować.....

No właśnie. Mam identyczne odczucie, jak Ty, Kryniu.

Ja pisząc o raku, miałam na myśli nie tylko kontakty z ludźmi, ale wszystko to, co on mi zrobił.







Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 29-08-2020 - 10:00:24 przez ira.

RENIA 62 (offline)

Post #21

29-08-2020 - 11:05:05

Radomsko 

Cytuj
Krynia58
Łałłłł uśmiech ale się tu fajna dyskusja wywiązała uśmiech

Moja szklanka - mimo choroby i innych różnych przeciwności, jakich przecież nikomu w życiu nie brakuje - zawsze jest do połowy pełna. Może nie wymagam wiele od życia, od losu. Ale to co napisałam nie było wcale pochwałą choroby. Zdarza mi się dostawać białej gorączki, gdy widzę osoby z uśmiechem i dumą wręcz opowiadające jak bardzo rak zmienił ich życie na lepsze, jakie odkrył im możliwości. No nic tylko chorować..... Jeśli moja wypowiedź została odebrana podobnie, to bardzo mi przykro, ale cóż, żadna ze mnie pisarka. Chciałam przekazać dokładnie to co napisała Mgiełka - czyli jak wyglądały po zachorowaniu moje kontakty z innymi - zdrowymi - ludźmi i jak je oceniam. Coś chyba osiągnęłam, coś poruszyłam, może niekoniecznie to co chciałam. Ale dla lektury postów powyżej - warto było uśmiech
Z tą "żadna ze mnie pisarka "się absolutnie nie zgadzam bo przyjemnie czyta się Twoje teksty . Czuję podobnie jak Ty . Kontakty z innymi ludźmi zawsze miałam dobre, mam i miałam dużo przyjaciół , choroba potwierdziła tylko tyle , że są to prawdziwi przyjaciele. Zmieniło się jednak moje podejście do niektórych rzeczy mam na myśli ,że nie odkładam na tzw. " później" bo ono może się już nie powtórzyć. Ostatnio na ten przykład zaliczyłam Czerwone Wierchy i byłam dumna , że dałam radę .



miał być suwaczek , ale nie ma smiling smiley bo nie umiem choć wg instrukcji próbowałam nie raz ,trochę siara sad smiley T2N0MX NST G3 with medullary features; ER (-), PR (-) HER 2 (-) , Ki67 80%

Tomasz. (offline)

Post #22

29-08-2020 - 12:41:27

Pruszków 

Cytuj
Al_la
Na dzień dzisiejszy kiedy nie mam przerzutów i nie wiem, czy tak będzie dalej mogę z pełną odpowiedzialnością i o trzeźwym umyśle powiedzieć, że rak mi więcej dał niż zabrał.
Ja w takie tezy nie wierzę. Po prostu. Mogę dyskutować o takim przypadku, gdy kobieta zachorowała na raka piersi i sprawdzono jej jajniki. A tam był rak in situ. Operacje obie mogą uratować życie. Ale!! Badając tą samą techniką można wykryć raka jajnika in situ bez raka piersi. Więc taki zysk jest iluzoryczny. A obciążenie dla ustroju większe. Dziury pamięciowe po chemioterapii, stłuszczenie wątroby po tamoxyfenie, osteoporoza i bóle kości. Nie ma nic za darmo. To koszty leczenia. Bez choroby tych kosztów nie ma. Mnie moje przewlekłe choroby odebrały zdolność do pracy w warunkach pośpiechu "ciśnienia" mobbingu. Po przekroczeniu forsowania nierealnych wymogów wobec mnie potrafię odpalić tak, że to adwersarzowi pięty przypali. Ktoś z zewnątrz powie-no, no ale się wyrobiłeś w nazywaniu rzeczy po imieniu. Wolałbym zdecydowanie zdrowie i nie szczycenie się dosadnością własnej gęby.



____________
Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym.



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 29-08-2020 - 12:53:28 przez Tomasz..

Tomasz. (offline)

Post #23

29-08-2020 - 13:50:57

Pruszków 

Cytuj
RENIA 62
Łałłłł uśmiech ale się tu fajna dyskusja wywiązała uśmiech. Ostatnio na ten przykład zaliczyłam Czerwone Wierchy i byłam dumna , że dałam radę .
Ktoredy szłaś? Może się wid, ielismy? J od Kir przeszedłem od Toma owej na Kasprowy. Poniewaz na następny dzień miałem w planie Kościelec to zszedłem z Kasprowego przez Myślenicka. Nie lubię tego szlaku ale przeszedłem. Nachodziłem się w 9 dni aż do bólu kolan....



____________
Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym.

goja66 (offline)

Post #24

29-08-2020 - 14:28:34

Ozorków 

MNie rak zabrał "lekkość bytu " -chociaż przez jeden moment w moim życiu nie miałam świadomości ,że TAKĄ mam ...No miałam ....Bolał mnie ząb , bolało mnie gardło....coś mnie czasem bolało ....Teraz mnie nie boli ...teraz w moim mózgu mam przerzuty...Chociaż ich nie chcę i neguję ...ale je mam




NST Gx po chemioterapii ypT3N3
Er- 30% ,Pr-0 , HER2-0 , Ki67-18-20%

dziubas (offline)

Post #25

30-08-2020 - 16:01:59

Gdańsk 

Wracam właśnie z pogrzebu Kuby do domu.
Nie mogę nie wtrącić się do tej dyskusji...
Cytuj
Tomasz
Ja w takie tezy nie wierzę
Nie twierdzę jak mój szwagier, że życie jest po to żeby cierpieć! Życie człowieka jest w zamyśle Boga Stworzyciela jest po to by człowiek był szczęśliwy tutaj na ziemi zanim umrze!!! Ale dowcip polega na tym, że człowiek jest zwodzony przez diabła który nam mówi: To nieprawda, że Bóg Cię kocha I zależy mu na twoim szczęściu! Bóg Cię nieustannie ogranicza! Weź swoje sprawy w swoje ręce! Ty decyduj, co jest Ci do szczęścia potrzebne! I słuchamy tych potszeptów I wierzymy w nie! Gdyby Bóg mnie kochał to nie zachorowałabym na raka, gdyby kochał Kubę to nie umarłby w wieku 36 lat! I to są właśnie konsekwencje grzechu pierworodnego! Mi osobiście nikt nie obiecywał łatwego miłego życia w zdrowiu i z pełnym portfelem. Dlatego nie mam mieć do kogo pretensji, że mnie wpuścił w maliny! Dla mnie życie to wyzwanie to zmagania to walka! Jak mi to wychodzi to czasami o tym piszę tu na forum. Nieraz naprawdę bardzo cienko przędę! Ale nieraz, z pomocą łaski Bożej odkrywam że to ja się buduję, ja tupię Bogu nogą, ka się od niego odwracamy i się obrażam! A to pr/wynosi konsekwencje - cierpienie, na które się nie zgadzamy! Z pomocą Bożą można być szczęśliwym i mając raka i nie mając za co żyć i będąc otyłym i tracąc przyjaciela...! Takie jest moje doświadczenie! A każdy ma swoje własne i ma do tego prawo!





rak przewodowy, G1, wym. 0,8x0,6x0,9 cm, ER 95%, PgR 10%, Her2-neg, Ki67 1%, w wartowniku mikroprzerzut, pT1bN1(sn)Mx, operacja oszczędzająca z biopsja wartownika, radioterapia 25x, brachyterpia, hormonoterapia-tamoxiffen do 10lat
po 8,5 roku rak endometrium, operacja unowoczesniona z resekcja macicy, przydatków, węzłów biodrowych i brzusznych i wyrostka robaczkowego, rak pierwotny, rokowania dobre, stan zaraz po operacji i póżniej - bardzo dobry, oblgatoryjnie naświetlania - wybrałam narazie tylko brachyterapię, na kikut macicy, do tamoxiffenu juz nie wróciłam

RENIA 62 (offline)

Post #26

30-08-2020 - 16:34:52

Radomsko 

Cytuj
Tomasz.
Łałłłł uśmiech ale się tu fajna dyskusja wywiązała uśmiech. Ostatnio na ten przykład zaliczyłam Czerwone Wierchy i byłam dumna , że dałam radę . Ktoredy szłaś? Może się wid, ielismy? J od Kir przeszedłem od Toma owej na Kasprowy. Poniewaz na następny dzień miałem w planie Kościelec to zszedłem z Kasprowego przez Myślenicka. Nie lubię tego szlaku ale przeszedłem. Nachodziłem się w 9 dni aż do bólu kolan....
Wyruszyliśmy od miejsca o wdzięcznej nazwie Przysłop Miętusi , zaliczyliśmy Małołączniaka i Kopę Kondracką i wróciliśmy doliną Małej Łąki .A było to w czwartek i pierwszy raz weszłam powyżej 2000 m. Zawsze mąż ze starszymi dzieciakami wyżej a ja z młodszymi po dolinkach i potoczkach .Było super tylko w krzyżu łupie do dzisiajsmiling smiley



miał być suwaczek , ale nie ma smiling smiley bo nie umiem choć wg instrukcji próbowałam nie raz ,trochę siara sad smiley T2N0MX NST G3 with medullary features; ER (-), PR (-) HER 2 (-) , Ki67 80%

Tomasz. (offline)

Post #27

30-08-2020 - 17:40:40

Pruszków 

Cytuj
RENIA 62
Wyruszyliśmy od miejsca o wdzięcznej nazwie Przysłop Miętusi , zaliczyliśmy Małołączniaka i Kopę Kondracką i wróciliśmy doliną Małej Łąki .A było to w czwartek i pierwszy raz weszłam powyżej 2000 m. Zawsze mąż ze starszymi dzieciakami wyżej a ja z młodszymi po dolinkach i potoczkach .Było super tylko w krzyżu łupie do dzisiajsmiling smiley
No to miałaś pokaz fragmentu Czerwonych Wierchow. Ale niełatwy dla początkujących - fragment podejścia przez Kobylarzowy Zleb- poza Giewontem ma kawałek łańcucha. Przydaje się w zejściu na mokrej skalę. No i 2 dwutysieczniki. Z buta a nie z podjazdem kolejką.



____________
Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym.

dziubas (offline)

Post #28

30-08-2020 - 18:35:50

Gdańsk 

Tomku! To nie złośliwa uwaga tylko przez sympatię do Ciebie-szkoda o tatrzańskich s łąkach rozmawiać w tym wątku a już by ktoś inny skorzystał z waszych doświadczeń... tylko jak się domyślić by tu was szukać?





rak przewodowy, G1, wym. 0,8x0,6x0,9 cm, ER 95%, PgR 10%, Her2-neg, Ki67 1%, w wartowniku mikroprzerzut, pT1bN1(sn)Mx, operacja oszczędzająca z biopsja wartownika, radioterapia 25x, brachyterpia, hormonoterapia-tamoxiffen do 10lat
po 8,5 roku rak endometrium, operacja unowoczesniona z resekcja macicy, przydatków, węzłów biodrowych i brzusznych i wyrostka robaczkowego, rak pierwotny, rokowania dobre, stan zaraz po operacji i póżniej - bardzo dobry, oblgatoryjnie naświetlania - wybrałam narazie tylko brachyterapię, na kikut macicy, do tamoxiffenu juz nie wróciłam

Al_la (offline)

Post #29

30-08-2020 - 19:42:28

k/Warszawy 

Cytuj
Alla
Na dzień dzisiejszy kiedy nie mam przerzutów i nie wiem, czy tak będzie dalej mogę z pełną odpowiedzialnością i o trzeźwym umyśle powiedzieć, że rak mi więcej dał niż zabrał.

Cytuj
Tomasz.
Ja w takie tezy nie wierzę. Po prostu.


Myślisz, że mi się wydaje? Albo, że kłamię?
Nie. Piszę to co czuję. A Ty możesz czuć co innego. Przypuszczam, że po leczeniu Twojej choroby mówiłabym to co Ty.





W najgorszych chwilach mego życia zawsze mogłem liczyć na przyjaciół.
Odtąd wiem, że pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to poprosić o pomoc. Paulo Coelho




Przewodowy NST, G2, T3N0Mx, TNBC, 6 x FEC (3 przed operacją), yT2N0Mx

Tomasz. (offline)

Post #30

30-08-2020 - 19:58:43

Pruszków 

Alu ja to mówię na płaszczyźnie wiary. Nie prawdy. Nie mówię nikomu, że miwi prawdę lub że kłamie. To nie sąd czy osąd. To kwestia wiary. Nic poza tym.



____________
Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym.
Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

Kliknij żeby zalogować

Użytkownicy online

Gości: 504
Największa liczba użytkowników online: 77 dnia 11-10-2011
Największa liczba gości online: 134213 dnia 15-09-2024