Przerzuty do kości
asiunia1012 (offline) |
Post #1 29-01-2014 - 21:43:22 |
Szczecin |
Witam,
moja Mama też ma przerzuty do kręgosłupa, dzis odebrałyśmy wynik rtg są pęknięcia w obu odcinkach oraz meta. W poniedziałek jedziemy na konsultację radiologiczną. Pozdrawiam |
asiunia1012 (offline) |
Post #5 03-02-2014 - 12:05:30 |
Szczecin |
Witam,
chyba tutaj powinnam napisać od razu, pisałam już na innych wątkach ale to chyba ten jest prawidłowy. Mama na dniach ma dostać zawiadomienie o pierwszym terminie naświetleń. W środę miała chemię, kolejną ma 19.02, czy nie za wcześnie po chemii na naświetlania? wiemy, że przerzuty są w kręgosłupie bo tylko tam miała robione RTG, ale nie wiemy co z pozostałymi kośćmi?- czy nie powinna mieć jakiś dodatkowych badań np. scyntygrafi przed wykonaniem pierwszych naświetleń? Czy można tak plątać chemię z radio? Pozdrawiam |
zuzia1 (offline) |
Post #7 03-02-2014 - 19:25:54 |
Gdańsk |
Witaj Asiunia. Wierzę, że się boisz, ale nie panikuj. Mamie potrzebny jest spokój i Twoje opanowanie. Zasugerujcie lekarzowi, żeby dał skierowanie na scyntygrafie kości. Wiele dziewczyn miało je. Ja zaliczyłam to badanie zaraz na początku leczenia kiedy poskarżyłam się once, że boli mnie kręgosłup. Na szczęście były to tylko zmiany zwyrodnieniowe. Ale myślę, że takie badanie bardzo przydałoby się mamie. Co do mieszania chemii i naświetlań to pierwszy raz spotykam się z taką metodą. Obie formy leczenia bardzo obciążają organizm. Z reguły najpierw kończy się branie chemii. Potem organizm "odpoczywa" tzn. morfologia krwi musi osiągnąć prawidłowe wyniki, a potem dopiero jest radio. I też kontrola krwi. Przynajmniej jeden raz w trakcie naświetlań. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i trzymaj się dzielnie.
Cokolwiek czynisz czyń rozważnie i oczekuj końca. |
asiunia1012 (offline) |
Post #8 06-02-2014 - 13:52:13 |
Szczecin |
Dziękuję za te wszystkie ciepłe słowa i porady. Dzięki Wam łatwiej mi zrozumieć tą chorobę i wspierać Mamę. Często Jej opowiadam o Was, o tym jak wspieracie, pomagacie, radzicie! Kochane jesteście wszystkie!
Mama jutro ma pierwsze naświetlanie. Pozdrawiam |
beata40 (offline) |
Post #10 09-02-2014 - 08:40:15 |
Bieszczady |
Witam wszystkich po wielu latach. Ale przez ten czas w miarę czasu i ochoty śledziłam Wasze zmagania. To forum jest naprawdę bardzo pomocne. Wracam - bo choroba wrócił. Po 6,5 latach mam przerzuty na kręgosłup. Już zbadane, potwierdzone. Czekam jeszcze na rezonans, który będę mieć za 2 dni. I wtedy oddaję się w ręce ortopedów. Mają mi to zalać jakimś cementem, potem radoterapia. Po pierwszym OGROMNYM szoku już nieco się uspokoiłam i oswoiłam z tym co znowu mnie czeka. Wiem, że teraz będzie gorzej. Chciałam podzielić się z Wami moimi obserwacjami odnośnie "zdrowych przyjaciół". Podczas pierwszego starcia ówcześni "przyjaciele" dziś już nie są "przyjaciółmi". Może i moja w tym wina. Teraz jeszcze niewiele osób wie o mojej powtórce, ale są to PRAWDZIWI PRZYJACIELE. Wiem, że na nich mogę liczyć, nie chowają głowy w piasek i nie pocieszają, że będzie dobrze. Będzie co będzie, raz lepiej, raz gorzej. Miło wiedzieć, że nie jest się samemu, że nie zostawia się po sobie pustki. To na razie wszystko, pozdrawiam i dziękuję Wam, że jesteście i wspieracie.
|
Al_la (offline) |
Post #11 09-02-2014 - 11:28:02 |
k/Warszawy |
Bądź z nami Beatko. Pomożemy i wesprzemy, jak umiemy
A o przyjaciołach to święta prawda. I nie tylko choroba weryfikuje przyjaciół. Przez całe życie następuje ta, przykra dla nas, weryfikacja. Pocieszające jest tylko to, że jedni odchodzą, a na ich miejsce, przychodzą inni. Życzę Ci tych "innych" W najgorszych chwilach mego życia zawsze mogłem liczyć na przyjaciół. Odtąd wiem, że pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to poprosić o pomoc. Paulo Coelho Przewodowy NST, G2, T3N0Mx, TNBC, 6 x FEC (3 przed operacją), yT2N0Mx |
dziubas (offline) |
Post #12 09-02-2014 - 12:33:01 |
Gdańsk |
Beatko!
rak przewodowy, G1, wym. 0,8x0,6x0,9 cm, ER 95%, PgR 10%, Her2-neg, Ki67 1%, w wartowniku mikroprzerzut, pT1bN1(sn)Mx, operacja oszczędzająca z biopsja wartownika, radioterapia 25x, brachyterpia, hormonoterapia-tamoxiffen do 10lat po 8,5 roku rak endometrium, operacja unowoczesniona z resekcja macicy, przydatków, węzłów biodrowych i brzusznych i wyrostka robaczkowego, rak pierwotny, rokowania dobre, stan zaraz po operacji i póżniej - bardzo dobry, oblgatoryjnie naświetlania - wybrałam narazie tylko brachyterapię, na kikut macicy, do tamoxiffenu juz nie wróciłam |
beata40 (offline) |
Post #16 20-02-2014 - 21:41:43 |
Bieszczady |
Chyba dopada mnie w końcu prawda o tym co przede mną. Jeszcze czekam na wyniki, choć wiem, że już w szpitalu są. Mam potwierdzony kręgosłup i ważą się losy wątroby. Na drugi tydzień rozpoczynam leczenie, a dziś przepełnia mnie smutek... żal... i chyba najbardziej strach. Te 2 tygodnie szalałam w pracy, chciałam zapomnieć, rozdawałam swoje obowiązki, porządkowałam papiery, spotkałam się tu twarzą w twarz ze wspaniałą postawą wielkiego poświęcenia i całkowitego samolubstwa. Ale taki jest ten świat. Robię rachunek swojego życia, wspominam piękne chwile. I wydaje mi się, że dopiero teraz łąpię każdą chwilę. Cieszę sie z każdego kroku, z każdego słowa, z rześkiego rannego powietrza, z szarości przedwiosennej. Jakoś tak z większą ostrością patrzę na wszystko. Jakbym nagle ubrała wyraźniejsze okulary. Ale już jestem ciekawa tego co jest tam, po drugiej stronie. Wszak niedługo tam będę. No i powiało smutkiem, moim smutkiem. Walczę sama ze sobą - połowa mnie chce jeszcze walczyć i się nie dać, bo przecież jestem silną babą. Druga połowa mnie ma już dosyć. Pas. Zatrzymajcie ten pociąg, ja wysiadam. Może za tydzień, dwa zobaczę światełko w tunelu i nabiorę nadziei na życie. Może nie będzie tak źle? A na razie smutek... żal.... i strach.
|
mariangel (offline) |
Post #19 20-02-2014 - 22:26:12 |
Zawiercie |
Przeszywający na wskroś smutek bije z Twojej wypowiedzi. Chyba rozumiem... Na początku choroby miałam taki etap załamania, że właściwie nie przejawiałam chęci leczenia, szczególnie, że choroba była już dość zaawansowana. Nie chciałam z nikim rozmawiać i nie przyjmowałam słów pocieszenia. Odsunęłam się od ludzi, nawet najbliżsi mieli utrudniony kontakt ze mną. W pracy też szalałam, żeby uporządkować sprawy - tak, jakbym się już żegnała... Potwornie bałam się leczenia, skutków chemii i straciłam nadzieję. Moja przyjaciółka, nie wiedząc juz co robić, przywiozła do mnie znajomą bioenergoterapeutkę. Nie wiem, na czym to polegało, bo byłam do niej sceptycznie nastawiona, ale .... pomogło. Postawiła mnie do pionu i poukładała nieco w głowie.
Podjęłam walkę i wygrałam. To prawda, że odtąd już zawsze mnie (nam) będzie towarzyszył strach i nie wiem, jak bym się zachowała w przypadku wznowy, ale dziś uważam, że WARTO WALCZYĆ!!! Skoro widzisz i doceniasz piękno w życiu - ratuj je!!! Szanse są zawsze. Beatko - tutaj cała rzesza Koleżanek będzie Cię wspierać, kibicować Ci i trzymać kciuki. Walcz o swoje życie, Kochana Przyjaźń jest najpiękniejszym ze wszystkich prezentów, jakimi możemy zostać obdarowani aby szczęśliwie ukształtować swoje życie Epikur |
Al_la (offline) |
Post #20 20-02-2014 - 22:40:27 |
k/Warszawy |
Beatko, jest na forum kilka osób walczących po raz drugi.
Tu można z nimi porozmawiać [amazonki.net] W najgorszych chwilach mego życia zawsze mogłem liczyć na przyjaciół. Odtąd wiem, że pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to poprosić o pomoc. Paulo Coelho Przewodowy NST, G2, T3N0Mx, TNBC, 6 x FEC (3 przed operacją), yT2N0Mx |
minia511 (offline) |
Post #22 21-02-2014 - 07:03:44 |
Będzin |
Beatko, czytając Twój wczorajszy wpis widzę siebie, z tą różnicą, że jestem już na emeryturze, nie pracuję więc mam więcej czasu na przemyślenia. Najpierw rak szyjki macicy, operacja radykalna, rak, bez chemii i bez radio przeżyłam 17 lat. Ogromny strach przed każdą kontrolą ale byłam młodsza, chciałam żyć. Gdy onkolog powiedział, że jestem zdrowa, nie trzeba kontroli, to po 3 dniach odczytałam wynik mammografii, rak piersi. Załamka całkowita, wściekła sama na siebie, po co pchałam się na mammografię jak nikt mi tego nie zlecał. Przeżyłabym te kilka lat bez tego strachu o jutro. Mąż wręcz kazał mi jechać na dodatkowe badania, wiernie towarzysząc mi za każdym razem. Potem operacja oszczędzająca, bez ruszania węzłów chłonnych. Niby jest dobrze, ale są te 2 połowy, jedna mówi wio, druga prrrr. Nie potrafię wybiegać myślami dalej niż na tydzień, żadnych planów, obdarta z marzeń,,, I ten strach, cholerny strach, że gdzieś zaboli to rak, czekam na przerzuty, bo przecież będą. Jeśli chodzi o przyjaciół, to po pierwszej chorobie miałam dużo, pracowałam, byłam lubiana, telefon ciągle dzwonił. Teraz po drugiej operacji, jakoś zmniejszyła się liczba przyjaciół, telefon milczy, została tylko garstka, starczy palców u jednej ręki. To na tym forum mam przyjaciół, wirtualnych, ale prawdziwych, choć łzy często myją moje gałki oczne. Beatko, jesteś jeszcze młoda, dasz radę w walce, wiele tutejszych Amazonek miały wznowy, przerzuty ale dzięki ich silnej chęci do życia pokonały chorobę. Ty też pokonasz, wierzę w to i życzę abyś się nie poddawała.
|
DanaPar (offline) |
Post #24 21-02-2014 - 12:52:30 |
Police |
Beatko próbuję zrozumieć co czujesz. Wiem, że zrozumieć może tylko osoba, która doświadczyła nawrotu.
Ale mimo wszystko się wtrącę. Znam osobę, która poradziła sobie najpierw z przerzutem do płuc, żeber i mostka. Po jakimś czasie do wątroby i do kręgosłupa. Podpisała zgodę na jakieś eksperymentalne leczenie. Kręgosłup zoperowali, jakiś element z tytanu wstawili. Chodziła jakiś czas w pasie usztywniającym. I przez okres terapii prawie nie jadła. Po prostu nic jej nie wchodziło. Jogurtem popijała pół bułki. Trwało to godzinami, ale się zmuszała. Wydawało się, że już czas będzie się z nią żegnać. A ona wciąż żyła. Nie wiem, czy to cud wymodlony (co niedzielę przyjmowała komunię św.) czy zastosowane leczenie, czy wola życia. Albo może wszystko razem. Od tamtego czasu minęło 6 lat i moja koleżanka ma się dobrze (od pierwszego rzutu choroby to już chyba z 12 lat). Kochana nie wyręczaj Pana Boga. Zrób wszystko, co w ludzkiej mocy by wyzdrowieć. Życzę Tobie z całego serca, by spełniły się Twoje marzenia i gorąco pozdrawiam |
beata40 (offline) |
Post #26 21-02-2014 - 19:34:17 |
Bieszczady |
W tej chwili mój humor się poprawił i to bardzo. Dzwoniłam do lekarza - WĄTROBA JEST CZYSTA!!!!!!!!!!!!!!! A kosteczki pokonam, dam radę. Gdy dowiedziałam sie 3 tygodnie temu o przerzutach do kości - świat się zawalił. A teraz te przerzuty "tylko" do kości są wspaniałą wiadomością. Czy świat nie jest cudowny??? Czy Bóg nie jest wspaniały??? Mam jeszcze zrobić badanie PET, pytałam lekarza czy zwłoka nie pogorszy sytuacji. Ale mi powiedział, że warto zrobić PET-a. Więc mu ufam. A w międzyczasie mam porozmawiać z ortopedami. Jest dobrze. Będzie lepiej. Bardzo Wam dziękuję za mądre słowa, czytałam, ryczałam, czytałam, ryczałam. Teraz nadal niewiele mi trzeba, aby płakać, ale już jest w środku radość, która mnie rozsadza. Już się tak nie boję. Dziękuję każdej z Was... A dla tych, którzy dziś wątpią i którym świat się wali - popatrzcie na mnie. Wczoraj się waliło, dziś jest pięknie.
|
elisabeth (offline) |
Post #28 21-02-2014 - 20:09:59 |
Lubuskie |
Każda z nas doznaje takich wzlotow i dołków,cieszę się że masz dobre wieści,będę kciuki trzymać za pomyślny przebieg leczenia W życiu wszystko ma swój zmierzch. Tylko noc kończy się świtem. |