prosze o porade - nie wiem jak postepowac
jasiu (offline) |
Post #1 17-05-2010 - 15:23:03 |
Warszawa |
Przepraszam że piszę tutaj ale nie wydało mi się to odpowiednie miejsce. Temat nie dotyczy nowotworu piersi ale jest pośrednio związany. Otóż moja dziewczyna na skutek pewnych wydarzeń przeszła częściową amputację piersi [dawno temu]. Jedna pierś jest teraz mniejsza...Spotykamy się kilka miesięcy. Seks mamy za sobą....i tu oczywiście pojawia się problem. Ona teraz strasznie próbuje unikać zbliżeń....mówi że nie może sobie z tym poradzić że na nią patrzę. Żaden argument ją nie przekonuje, że dla mnie to nie jest problem...Mówi że ja nic nie rozumiem jak to jest......faktycznie nie wiem jak to jest.....ale ja ją kocham i to że ma akurat taki "defekt" [jak sama mówi] w niczym mi nie przeszkadza.....nie ma znaczenia...Nie wiem jak postępować dalej. Co mogę zrobić żeby się mnie nie obawiała......nie wstydziła. Mówi że nie może na siebie patrzeć....że nie rozumie jak może mi się podobać....Tylko nie mówcie że powinna pójść do psychologa - sama nim jest.....Proszę powiedzcie mi co mogę zrobić, jak postępować....jestem załamany bo tworzy się ściana miedzy nami której nie mogę przeskoczyć...
|
b_angel (offline) |
Post #2 17-05-2010 - 18:11:48 |
radom |
witaj
jeżeli faktycznie czujesz, ze twoja dziewczyna ma problem z akceptacją swojego wyglądu po zabiegu to może powinna pomyśłeć o zabiegu rekonstrukcyjnym ... Wydaje mi się , ze w jej przypadku operacja powinna być refundowana przez NFZ wystarczy skierowanie od lekarza rodzinnego do plastyka .... szpitale zajmujące się chirurgią rekonstrukcyjną znajdziesz tutaj: [amazonki.net] . . . . . . . . . . . . . . ...na forum od 16 listopada 2005 ... |
jasiu (offline) |
Post #3 17-05-2010 - 19:02:10 |
Warszawa |
Zasadniczo tak....ona myśli o tym od dawna. Tylko w jej przypadku wiąże to się z ryzykiem, dość dużym. Nie chce się zagłębiać i opisywać o co chodzi. Ale nadal chce to zrobić jeśli będzie taka możliwość..A w tym wszystkim ja teraz czuje się jak jakiś niewyżyty erotoman. Co czuje kobieta w takim stanie...jak do niej dotrzeć...Jak jej pokazać ze ja rozumiem a jednocześnie w 100% akceptuje....słowa niestety nie docierają póki co..
|
b_angel (offline) |
Post #4 17-05-2010 - 19:09:26 |
radom |
pewnie potrzeba czasu .... aby twoja dziewczyna oswoiła się z sytuacją i uwierzyła w Twoje dobre intencje ....
co do zagrożeń wynikających z ewentualnej operacji to myślę , że doświadczony chirurg plastyk powinien rozwiać wszystkie wątpliwości .... . . . . . . . . . . . . . . ...na forum od 16 listopada 2005 ... |
agawa (offline) |
Post #5 17-05-2010 - 19:16:23 |
okolice |
Cierpliwość, Jasiu, cieprliwość.... I rozmowy.... rozmowy...
A co do bycia psychologiem... nie jest prawdą, że psycholog nie potrzebuje wsparcia psychoterapeuty. Powiedziałabym, że wręcz przeciewnie. Właśnie z racji wiedzy i wykształcenia twojej dziewczynie może być trudniej, niż osobie, która ma inne doświadczenia zawodowe i nie zajmuje się w swojej pracy innymi ludźmi. Zresztą nie wiem, czym zajmuje się twoja dzieczyna... tak tylko sobie myśłę, że ma bardziej pod górkę... właśńie dlatego.... Pozdrawiam |
Haniap. (offline) |
Post #6 17-05-2010 - 19:16:41 |
Poznań |
Myślę, że to co robisz, czyli mówisz i okazujesz jej, że nie ma dla Ciebie znaczenia ten mały defekcik, to wszystko co możesz robić. To bardzo niewiele, a jednocześnie bardzo dużo. Wież mi, że kobieta w takiej sytuacji musi słyszeć i czuć akceptację stale. Wiem, że możesz mieć tego dosyć, ale jeśli naprawdę ją kochasz, znasz dobrze i wiesz kiedy i jak się zachowywać wobec niej, żeby czuła się akceptowana i szczęśliwa. A może zainteresowałbyś ją zdjęciami Amazonek? W kalendarzu, gazetach, internecie.... Może terapia szokowa...
"Nawet bardzo mały gest życzliwości nigdy się nie marnuje" Ezop |
lulu (offline) |
Post #7 17-05-2010 - 19:37:19 |
k/Kwidzyna |
A może namów ją na nasze forum, niech poczyta, popisze z nami. Może te kontakty pozwolą jej zaakceptować tą sytuacje, zrozumieć siebie, swoje odczucia i poradzić sobie z tym.
Na Forum od 07 lutego 2008 2007 amputacja prawej piersi, 5 lat na Tamoksyfenie, Egistrozolu, Mamostrolu 2015 amputacja lewej piersi, 4xAC, rok Herceptyna |
jasiu (offline) |
Post #8 17-05-2010 - 20:26:58 |
Warszawa |
Naprawdę nie wiem już co może pomoc. Odnoszę wrażenie ze czuje się strasznie wyobcowana, ze nikt jej nie rozumie, ze nie wie co ona czuje. A jednocześnie mówi ze sama musi sobie z tym poradzić. Boje się ze wszystko runie, bo czasem zaczyna mówić ze nie nadaje się na związek - a to bzdura - wiem ze bardzo potrzebuje kogoś i nie chciałaby być sama. A ja nie chce żeby walczyła z tym sama, po to jestem, żeby być z nią kiedy jest dobrze i kiedy jest źle. A ona ratuje się ucieczka.....unikaniem tematu....A problem sam nie zniknie od tak...
|
lulu (offline) |
Post #9 17-05-2010 - 20:45:27 |
k/Kwidzyna |
Trudno pomagać komuś kto nie do końca chce tą pomoc przyjąć. Wiem, że wiele kobiet (podejrzewam, że znaczna część) z natury ma różną wielkość piersi, może ta różnica nie jest aż tak wielka, jak po operacji, ale jest. Jeśli Ona miała operację jakiś czas temu, to miała też czas na przywyknięcie do tej sytuacji. Zapytaj ją jak sądzi, z jakiego powodu chcesz być z nią, z jakiego powodu Ona jest (i mam nadzieję, że chce) z Tobą. Niech sobie to wytłumaczy. Zapytaj, czy jeśli Tobie coś by się stało, czy wykreśliłaby Cię ze swojego życia. Może zrozumie, że kult ciała wykreowany jest przez media. Nijak to się ma do życia codziennego. Może zbyt ostro piszę, ale w sytuacjach podbramkowych stosuję terapię szokową. Nie zawsze pomaga ale skłania do myślenia, a to krok do porozumienia.
Na Forum od 07 lutego 2008 2007 amputacja prawej piersi, 5 lat na Tamoksyfenie, Egistrozolu, Mamostrolu 2015 amputacja lewej piersi, 4xAC, rok Herceptyna |
agawa (offline) |
Post #11 17-05-2010 - 21:09:12 |
okolice |
Jasio - masochista
Nie da się kogoś uszczęśliwić na siłę... niestety... Dopóki ona sama nie chce sobie pomóc, to możesz tylko cierpieć. Czy tego chcesz dla siebie? Do psychoterapeuty marsz! Najlepiej oboje. Jakby co - służę sprawdzonymi kontaktami |
BeataM (offline) |
Post #13 17-05-2010 - 21:35:35 |
|
Chyba wiem co czuje Twoja dziewczyna... siedzi w z trudem zbudowanej przez siebie szklanej kapsule, w której czuje się bezpieczna i ma pewność, że nikt jej nie zrani... nie wytknie nosa jak nie będzie ważnego powodu... a Ty jej w żaden sposób nie zmusisz do tego.. przykra prawda, ale prawda...
Mój mąż czekał cierpliwie 3 lata... nie wyciągał mnie na siłę, czekał z boku w każdej chwili gotowy do każdej pomocy, ale nigdy się nie narzucał... a ja głupia myślałam, że mnie już nie kocha i nie chce... był po prostu delikatny i cierpliwy. Zamartwiałam, się wymyśloną przeze mnie, jego depresją Wiesz co mi pomogło? banał, totalny banał! przywieziony przez moją córkę koci niemowlak, obudziłam się ! Nie twierdzę, że takie wyjście zawsze pomaga i jest to złoty środek na wyciągnięcie z wewnętrznego zamknięcia się, ale mi akurat pomogło. I pomógł mi bardzo kontakt z Dziewczynami z tego Forum... spotkanie dziewczyn będących w takiej samej sytuacji z powodu choroby... Nikt Twojej dziewczyny nie zrozumie tak jak my na Forum od 17 lipca 2006r. |
jasiu (offline) |
Post #15 17-05-2010 - 22:50:16 |
Warszawa |
Wspominałem żeby porozmawiała może właśnie z wami.....oczywiście wszystkie moje pomysły są torpedowane, a jak sama mówi miała styczność z kobietami po mastektomii.
Agawa, czyli mówisz ze się da? Oj ciężko będzie. A z ta cierpliwością to nie wiem jak będzie...bo ona każda taka przeszkodę odbiera jaka swoja wadę i mówi ze nie nadaje się na związek itp... Teraz mówi coś w stylu - zobaczymy jak będzie, pójdę na żywioł - albo będzie dobrze albo nie... A przecież już "poszliśmy na żywioł" nawet nie raz...i dało się, i nie myślała wtedy o swoich wadach tylko zatapiała się w chwili....Jak mówi - później przyszły wyrzuty i złe emocje, ze widziałem.....Nie może jakoś zwrócić uwagi na fakt ze widziałem i co? I co zrobiłem? Jak się zachowałem..... A nie jesteśmy już młodzi - hihi, to może tak głupio brzmi - ja 29, ona trochę więcej nawet - ale w kontekście zakładania rodziny to już późno.....już czas powoli. Na razie jestem cierpliwy, ale boje się ze ona się podda bez walki - a wtedy ja już nie będę jej zatrzymywał....Zawiła historia, ale walczyłem o nią wcześniej, pól roku jak nie więcej - przegrałem żeby ostatecznie wygrać....drugi raz już tego nie zniosę, za dużo mnie to kosztowało... |
Rybka (offline) |
Post #16 18-05-2010 - 14:16:17 |
Gród nad Sanem |
Jasiu, a może po prostu przyjrzyj się Waszym uczuciom, a właściwie jej uczuciom. Może coś wygasło? Bo zastanawiające jest to, dlaczego wcześniej pomimo tych samych "wad" o których ona mówi, między Wami wszystko było OK?
Ja jako kobieta zareagowałabym w taki sposób tylko wtedy, gdyby uczucia prysły, tylko ja powiedziałabym o tym. A ona może nie wie jak z tego wybrnąć i szuka rożnych innych wykrętów... No, weź i to pod uwagę... P.S. ...a poza tym piszesz o tym uczuciu w kontekście "że Cię za dużo kosztowało" , że "drugi raz tego nie zniesiesz..." Zastanów się nad tym wszystkim, czy to uczucie nie jest aby trochę na wyrost z obydwu stron. "...a także ludzie pomniejsi, pasikoniki i ważki.. Lampy, puste ramy i grzechotki mają swoją wieczność.. I są raz na zawsze..." Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 18-05-2010 - 14:23:02 przez Rybka. |
Haniap. (offline) |
Post #17 18-05-2010 - 14:31:58 |
Poznań |
Zgadzam się z Rybką. Właśnie to samo sobie pomyślałam.... Może odejdź od niej. Jeśli masz tyle siły, żeby czekać. Tylko zastanów się, czy naprawdę chcesz o nią walczyć. Brutalne? Może, ale taki jest mechanizm. Walczysz o coś, co ci umyka, a jak dogonisz to przestaje być takie niezbędne... Może i ona zrozumie co jest dla niej ważne w życiu. Jeśli ona sama i nikt obok niej się nie liczy, to po co się umartwiasz? Zrób sobie na kartce tabelkę i zapisz "za" i "przeciw" dla walki o ten związek. Potem kolejne tabelki na kolejne nurtujące Ciebie tematy i tak sam zobaczysz co czujesz. Bo to jest najważniejsze. To co Ty czujesz. Trzeba być jednak trochę egoistą. Powodzenia
"Nawet bardzo mały gest życzliwości nigdy się nie marnuje" Ezop |
jasiu (offline) |
Post #18 18-05-2010 - 17:04:50 |
Warszawa |
Uczucia są, naprawdę. Nie chce zaciągać nosa, ale to widzę, kiedy się spotykamy, kiedy się rozwesela przy mnie, kiedy się uspokaja po nerwowym dniu. A i ja dobrze się przy niej czuje....humor mi się poprawia nawet wtedy kiedy rozmawiam z nią przez neta. No i myślę jak to dalej się ułoży, jak może wyglądać nasze wspólne życie. Moje uczucia są szczere i póki co niezmienne pomimo drobnych trudności.
A dzisiaj...cóż....nie wypada już mi mówić na ten temat ale spełniła to co mówiła wcześniej....nie był to żaden plan - tak wyszło akurat, splot...no chyba póki co szczęśliwych wydarzeń. Ciekawe tylko jaki to skutek przyniesie później. Trochę się boje, ale jednocześnie widzę ze nie jest to jednak bariera nie do przejścia.....chyba. A tak w ogóle to nie pytam o to wszystko tutaj w tajemnicy przed nią. Sama mi powiedziała żebym porozmawiał sobie z kobietami po takich doświadczeniach to zobaczę co czuja...Dzisiaj tylko z zaciekawieniem spytała "co Ci powiedziały?" Mam nadzieje że jeszcze coś mi powiecie, ale z góry dziękuje wszystkim za odzew. |
mag_dag (offline) |
Post #19 18-05-2010 - 17:47:33 |
Sosnowiec |
jasiu, jeśli Twoja dziewczyna jest zainteresowana naszymi odczuciami, to ja sobie pozwolę napisać coś o sobie i o poczuciu kobiecości, bo mam wrażenie, że z tym ma kłopot Twoja ukochana
strata piersi nie zmieniła nic w moim własnym odczuwaniu kobiecości - zostałam taką samą kobietą, jaką byłam przed chorobą nigdy nie miałam oporów przed rozmowami na ten temat z moim mężem, przed pokazaniem mu się w negliżu, pielęgnował mnie przecież po mastektomii podobnie jak po narodzinach naszej córki - w jednym i drugim przypadku się napatrzył i zdał doskonale ten trudny egzamin - jak czuje się pełnię akceptacji ze strony drugiej osoby, to nie ma mowy o wstydzie czy pytaniach "jak on zareaguje" ale piszę tylko i wyłącznie o sobie, bo zdaję sobie sprawę z tego, że inne kobiety mogą mieć z tym kłopot, mimo bezsprzecznej akceptacji ze strony swojego faceta powiesz mi, że to co innego, bo ja byłam już w związku jak zachorowałam i straciłam pierś - ale znam osobiście kilka kobiet po raku piersi, które znalazły swoich facetów już po chorobie - to znaczy, że można się odsłonić przed drugim człowiekiem po różnych swoich przejściach - trzeba tylko chcieć życzę Wam szczęścia Gdyby mi coś przyszło do głowy, niech zaczeka. (Dominik Opolski) -----><----- ---------------------------------------------------------- |
jasiu (offline) |
Post #20 18-05-2010 - 17:59:33 |
Warszawa |
Uff....dziękuje za te słowa od Ciebie. Czyli może jednak nie jestem jakimś nieczułym i niewyrozumiałym samcem Moja sympatia póki co nie bardzo lubi ten temat i stara się go szybko ucinać kiedy nagle wypłynie. A czy Twój mąż w jakiś szczególny sposób pomógł ci w tych trudnych chwilach, czy na początku odrzucałaś jego wsparcie, czy wręcz odwrotnie - przyjęłaś je od razu?
|
vredka (offline) |
Post #21 18-05-2010 - 18:36:06 |
Warszawa |
Jasiu, nie jest prawdą, że nie da się namówić psychologa.
Psycholog może, a nawet powinien, poddawać się superwizji i zajmować się także własnymi problemami. Agawa akurat mnie nie musiała namawiać, sama poszłam. Pogadać. Popłakać. Pomogło. Teraz pewnie znowu pójdę Nothing's over 'til it's over. |
mag_dag (offline) |
Post #22 18-05-2010 - 18:36:45 |
Sosnowiec |
jasiu, ja po prostu już taka jestem, że nie odrzucam wsparcia - od kogo mam je dostać jeśli nie od najbliższej mi osoby?
a jak odrzucę wsparcie męża, to kto mi pomoże? akurat nie jestem typem kobiety, która wszystko SAMA i najlepiej Gdyby mi coś przyszło do głowy, niech zaczeka. (Dominik Opolski) -----><----- ---------------------------------------------------------- |
jasiu (offline) |
Post #23 18-05-2010 - 18:55:05 |
Warszawa |
O i podejście takie jakie być powinno - ja prosty chop jestem i tez myślę ze jak się kogoś ma to chyba najlepsza osoba w której można szukać oparcia. W każdym razie będę próbował dalej jej pokazywać ze może na mnie liczyć.
A z tym psychologiem będzie ciężko mimo wszystko - no uparciuch z tej mojej Miłości. Ale tez będę próbował jeśli będzie taka potrzeba/konieczność. Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 18-05-2010 - 18:55:26 przez jasiu. |
vredka (offline) |
Post #26 18-05-2010 - 19:17:35 |
Warszawa |
Jasiu, to niestety nie działa przez "głuchy telefon".
O niektórych sprawach i w pewien szczególny sposób psycholog może sobie pogadać tylko z drugim psychologiem - dlatego Twoja partnerka powinna dać sobie szansę. Nothing's over 'til it's over. |
BeataM (offline) |
Post #27 18-05-2010 - 21:56:25 |
|
u mnie było tak: ja siedziałam w swoim świecie zamknięta na 4 spusty i bałam się wyjrzeć, ale cały czas czułam obecność męża za plecami. Był czujny bezustannie. Jak wróciłam ze szpitala z drenem i obolała, lekko niezdarna przez tę napuchniętą rękę i rozryty cycek, to pomagał mi myć się, ubierać, smarował nawet chleb , zakupy robił migiem i sprzątał nawet ... ja też tak jak mag_dag nie miałam żadnych oporów przed pokazaniem się, ale ja miałam operację oszczędnościową, więc widok był inny, po prostu były szwy na piersi. Gorzej było z moją psychiką i akurat nie w sensie kobiecości, tylko w sensie niedołężności i pewnego rodzaju kalectwa. Z energicznej kobiety zmieniłam się w chorującą... przerobiłam to po raz trzeci, bo wcześniej 2 razu unieruchomił mnie kręgosłup. I ta niedołężność mnie najbardziej wkurzała i to mnie najbardziej męczyło i męczy stale... na Forum od 17 lipca 2006r. |
jasiu (offline) |
Post #29 18-05-2010 - 22:16:06 |
Warszawa |
U niej też można by powiedzieć że operacja oszczędnościowa [choć chodziło o co innego]. Niestety opory są głównie dlatego że nie akceptuje samej siebie w tej postaci bo wie jak wyglądała wcześniej. I tak jak wyżej przewidziała mag_dag kiedy przytoczyłem jej ten przykład zripostowała ze ona nie była wtedy ze mną, w związku, ze teraz tez tak naprawdę nie ma żadnej pewności co będzie z nami.... No ale nikt tego nie wie. Póki co widzę ze ona nie chce się z tym uporać, nie chce uczyć się z tym żyć - chce skupić wszystkie siły na zrobieniu operacji.....a jak wcześniej wspominałem, w jej przypadku nie jest to takie hop-siup [ze wzgl zdrowotnych]. |
Perełka (offline) |
Post #30 19-05-2010 - 23:56:08 |
|
Jasiu ja jestem po operacji oszczędzającej.Piersi były moja dumą. Niejedna koleżnaka mi ich zazdrościła.
Pewnego dnia chlasnęli mi kawał cyca i przez myśl mi nie przyszło, żeby rozpaczać z tego powodu czy mieć jakiekolwiek kompleksy. Cieszyłam się, że żyję. Co z tego, że mam nierówne piersi? Czy mąż mnie przez to mniej kocha? Nie! Dla niego byłam i jestem najważniejszą osobą na świecie, z cyckami czy bez i to jest piękne. Nie liczy się wygląd, ale wnętrze człowieka. Nigdy nie miałam problemów z pokazaniem mojemu mężowi "nowego " cysia. Dotykał go, zmieniał opatrunki, pomagał w toalecie. Był szczęśliwy, że jestem w domu, że wróciłam ze szpitala i cieszył się jak dziecko, że z każdym dniem nabieram sił do dalszej walki. Wspierał mnie każdego dnia i robi to do dzisiaj. Powiem ci więcej. Kiedy zachorowałam mój syn miał 18 lat. Przeprowadziliśmy z nim wiele rozmów dot mojej choroby.Wspierał mnie, pocieszał i czekał wraz że mną na termin operacji. Przed nim również nie kryłam widoku mojej pochlastanej piersi.Jest młodym mężczyzną i przeszedł chrzest bojowy. Kiedy mąż był w pracy syn pomagał mi przy opatrunkach. Sam chciał i nabierał nowych doświadczeń. Widok operowanej, kobiecej piersi nie będzie kiedyś dla niego zaskoczeniem. Brał przykład z ojca i jestem z niego dumna. Kiedyś zadałam mu pytanie co by zrobił jakby się dowiedział, ze jego ukochana jest amazonką. Wiesz co mi odpowiedział? - A jakie to ma znaczenie dla uczuć czy kobieta ma pierś czy nie? Kocha się człowieka, a nie jego piersi, nogi czy piękne oczy. Przyznam szczerze, że nie wiem co twoja dziewczyna ma na myśli mówiąc, że nie wiesz co czują amazonki. Niech wejdzie na to forum, niech poczyta. Będzie miała wiadomości z pierwszej ręki. |