wyprowadzka?!
Gizi (offline) |
Post #1 27-07-2014 - 13:05:33 |
Warszawa |
Dziewczyny, proszę o radę.
Planuje sprzedaż mieszkania i wyprowadzkę pod Warszawę. Dojazd będzie mi zajmował ok. 1 godz. komunikacją jakąś tam. Jeszcze nie wiem. Obecnie mieszkam w dość bliskiej odległości od pracy. Proszę podpowiedzcie mi czy mój pomysł ma sens biorąc pod uwagę chorobę. Czy jeśli dojeżdżacie obecnie długo do pracy, czy po chorobie coś się zmieniło. Czy bardziej Was to męczy, jest kłopotliwe, sama nie wiem. Nie chcę popełnić błędu, ale bardzo mi się marzy dom z ogrodem. Z góry dziękuję za rady. Osiągnięcie celu jest punktem startowym do osiągnięcia kolejnego. |
Jolcia (offline) |
Post #2 27-07-2014 - 20:18:50 |
|
Gizi, nie wiem, czy będę obiektywna, bo nigdy nie lubiłam domków. Od urodzenia mieszkałam w bloku i do dziś nie lubię dużych przestrzeni. Wolę małe przytulne wnętrza. Chociaż wszystko ma swoje plusy i minusy.
Ale do rzeczy. Przez prawie dwa lata dojeżdżałam z Marek do ronda Wiatraczna do pracy dwoma autobusami. Na początku lipca się zwolniłam, bo miałam już dość godzinnych dojazdów w jedną stronę. Miałam dość być ściskaną w autobusach. Wracałam późno i tak zmęczona, że po powrocie nic już mi się nie chciało. I nie ma tu znaczenia, że jesteśmy po chorobie. Moje zwolnienie jest też po trochę spowodowane tym, że za ok 2 tygodnie się przeprowadzam i mam zamiar poszukać czegoś bliżej. Chyba nie zdecydowałabym się ponownie na tak długie dojazdy. Powodzenia w podjęciu decyzji |
Al_la (offline) |
Post #5 29-07-2014 - 15:08:13 |
k/Warszawy |
Ja też miałam z domu (na wsi) do pracy dość daleko (jechałam ponad godzinę). Po chorobie wróciłam do pracy i bywało różnie. Najbardziej mnie męczyło dojeżdżanie w okresie upałów i deszczu. Często podwoził, albo odbierał mnie mąż.
Przedtem mieszkałam w Warszawie. Powiem tak...gdybym miała nawet pieszo chodzić do pracy, nigdy nie wróciłabym do miasta Wszystko zależy od priorytetów. Mój to spokój cisza i świeże, zdrowe powietrze W najgorszych chwilach mego życia zawsze mogłem liczyć na przyjaciół. Odtąd wiem, że pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to poprosić o pomoc. Paulo Coelho Przewodowy NST, G2, T3N0Mx, TNBC, 6 x FEC (3 przed operacją), yT2N0Mx |
Gizi (offline) |
Post #6 29-07-2014 - 15:24:34 |
Warszawa |
Aluś, mamy te same priorytety. Ja spoglądam w kierunku Jaktorowa, lub Serocka. Mam nadzieję, że źle nie wybieram. Na razie to i tak odległa przyszłość, bo najpierw muszę sprzedać mieszkanie, a to nie takie proste. Tylko że znalazłam domek, który naprawdę mi się podoba. Taki przytulaśny. I ma mieć działkę na której będziemy robić grilla, a ogród ma być piękny ale nie wychuchany. Rety wszystko mam już opracowane.
Może jednak warto się pomęczyć z tymi dojazdami. Osiągnięcie celu jest punktem startowym do osiągnięcia kolejnego. |
Janina.S (offline) |
Post #7 29-07-2014 - 15:43:49 |
widły Soły i Wisły |
No tak , marzenia , priorytety i znowu marzenia . Gizi , nie masz małych dzieci które trzeba dowozić do szkoły czy przedszkola a to duży
problem - wiem od znajomych - u Ciebie to na plus że tylko sama będziesz podróżować . Wygoda , spokój i ten ogródek -trawka-przestrzeń . Wiem jakie to silne pragnienie bo sama to przeżywałam/am gdyż 2 domy tzn po teściach i po mężu stoją puste i już jutro mogłabym tam zamieszkać no ale sama , emerytka , poza miastem , zbyt dużo problemów do ogarniecia a synowie na pewno nie wrócą tu do naszego 'pierdziuchowa' - jak mawia mój znajomy. Dobrze że mam kol. z domem na działce i często korzystam z ich gościnności . No ale do rzeczy - popieram , mocno popieram , jesteś młoda , dobrze zorganizowana /domyslam się/ i tego pragniesz i już masz wizję tego co i jak urządzić . Oczywiście musisz zrobić solidny bilans za / przeciw ale już widzę ze jesteś mocno nastawiona na 'tak" Powodzenia w podejmowaniu decyzji - będę Ci mocno kibicować .....jeśli niebo spada nam na głowę to nie po to by się z nas śmiać ....... lecz by podziwiać patrząc jak się podnosimy.... |
Agaba190 (offline) |
Post #8 29-07-2014 - 15:53:43 |
k/Warszawy |
Mieszkam pod Warszawą (20 km od Placu Wilsona). Codziennie dojeżdżam do pracy samochodem (pracuję we Włochach - czas dojazdu 45 minut). Gdybym chciała komunikacją wiejsko-miejską zajęłoby mi to około 2 godzin(3 autobusy). Kilka razy tak jeździłam i nie jest to nic przyjemnego.
Mieszkanie na wsi (poza Warszawą), jak wszystko, ma swoje plusy i minusy. 1. Na pewno ważna jest komunikacja (dostępność). U mnie autobus jeździ co 45 minut. Pierwszy odjeżdża o 5,10 rano. Chodzę do pracy na 7,00, więc prawdopodobnie codziennie byłabym spóźniona. Dojazdy do CO na Ursynowie. To temat rzeka. Chemia - niestety , nie było chętnych żeby przyjechać po mnie do domu na 6 rano.Wychodziłam rano - bo pobranie krwi) . 5,10 autobus, na Żoliborzu przesiadka i dalej na Ursynów. Raz udało mi się i zawiózł mnie kolega (czekał na Żoliborzu). Pozostałe razy dojeżdżałam sama autobusami. Do tej pory jak jadę do CO (samochodem) to jak wyjdę z domu o 5,30 to jestem na Ursynowie o 6,30, a jak wyjdę o np. 6,30-7 to dojeżdżam dopiero na 9-9,30. Po prostu są potworne korki. 2. Odśnieżanie. Do bramy od domu mam około 30 m, od bramy do tzw.głównej drogi z 50 m. Dojazd do bramy muszę niestety odśnieżyć sama ( pomaga mi syn), od bramy odśnieża gmina. Nawet nieźle to ostatnio robi, ale jak przejeżdża pługiem to przed moją bramą robi się 0,5 m wysokości zaspa i to muszę usunąć sama. Katorga. Co roku modlę się o bezśnieżną zimę. 3. Ogród. Wymaga ciągłej pracy. Pielenie, grabienie, strzyżenie, przycinanie, przerywanie, sadzenie i tak przez cały czas. Trzeba mieć końskie zdrowie, faceta, który to lubi robić, albo pieniądze na faceta, który tego nie lubi ale to zrobi . 4. Naprawy. Wszystko na mojej głowie. Całe szczęście, że mam sąsiada "złotą rączkę". Bez niego nie byłoby tak różowo. Dom albo/i ogród wysysa wszystkie pieniądze. To worek bez dna. Mimo tego wszystkiego NIGDY NIE WYPROWADZIŁABYM SIĘ Z MOJEGO DOMU. Spraw, aby każdy dzień miał szansę stać się najpiękniejszym dniem twojego życia. Mark Twain |
Gizi (offline) |
Post #9 29-07-2014 - 16:52:13 |
Warszawa |
Piszcie dalej, piszcie.
Ja jestem taki działacz tzn. działam we wspólnocie. Załatwiam firmy, sprawdzam, podpisuje umowy, robię poprawki, negocjuje ceny itd. Nikt inny się tym nie chce zająć. Wszystko muszę jednak przedyskutowywać ze wspólnotą a to zajmuje czas, dużo czasu. Męczy mnie to. Mamy tu swój ogródek, który też jest na mojej głowie. Uwielbiam to grabienie, kopanie, sadzenie. Mszyc nie lubię, i tego czegoś co mi właśnie surfinie zżera. Jakaś franca na pewno. Chcę kupić raczej młody dom, albo dom w stanie deweloperskim. Tak by przez najbliższy czas nie było napraw. A złotą rączkę mam w domu, aż się pali do tej działalności. Nienawidzę siedzenia przed telewizorem. No i jeszcze jedno, obydwoje wychowywaliśmy się w domu z ogrodem i znam posmak mieszkania we własnym domu. Tylko te dojazdy. Łatwiej by mi było gdybym była zmotoryzowana, ale nie jestem tzn. mąż jest. Obecnie chodzę do pracy na piechotę, niby blisko, ale muszę iść na około bo tory mam po drodze. Czas dojścia to 45 min. Tyle samo zajmuje mi dojazd bo niema połączenia bezpośredniego. Masakra. A idę taką drogą, która jest nieodśnieżana zimą, jak dochodzę do pracy to śnieg mam do kolan. Kładę spodnie na kaloryfer i zanim wychodzę są już suche. Osiągnięcie celu jest punktem startowym do osiągnięcia kolejnego. |
alaolaa (offline) |
Post #10 13-07-2021 - 14:03:31 |
|
Miałam podobny problem, codzienne dojeżdżanie po 1.5 godziny do pracy po prostu mnie męczyło. Nie dość, że trzeba bardzo rano wstać to jeszcze przy powrocie do domu autobusy zapchane strasznie, w lato można się udusić w tym tłumie a zimę zamarznąć. Próbowałam jeździć autem ale czasami w korkach stałam wcale nie krócej. Wybór padł na kupienie małego mieszkania blisko miejsca pracy. Skorzystaliśmy z pomocy biura nieruchomości w Warszawie, udało się znaleźć całkiem przyjemne mieszkanie. To zupełnie inne życie, kiedy dodajesz sobie do codziennego życia 3 godziny, które trzeba było zmarnować na podróż w dwie strony do pracy. Bardzo męczące i okradające nas z jakże cennego czasu. No ale wiadomo, nie każdy może sobie na to pozwolić, nie każdy chce mieszkać w bloku co również jak najbardziej rozumiem. Sama wolę mieszkanie na wsi, tam się wychowałam i na starość, o ile dożyję, również chciała bym wrócić na wieś. Nabyć jakąś działeczkę w okolicach lasu bądź jeziorka, postawić mały domek i cieszyć się widokami natury. No ale, jak już wspomniałyście, każdy ma inne priorytety. To co będzie pasować jednej osobie, niekonieczne spodoba się drugiej.
|