Granice wolności w związku
agawa (offline) |
Post #1 14-02-2013 - 20:23:33 |
okolice |
Chcę się z Wami podzielić artykułem nt. Granic wolności w związku
Długo i boleśnie dochodziłam do tego, co w powyższym tekście jasno i klarownie wykłada psychoterapeuta Andrzej Wiśniewski. "W przekazie społecznym i kulturowym wolność często stawia się w opozycji do idei związku. Uważa się, że jest dla niego zagrożeniem. Mówi się, że podstawową sprawą, która ma łączyć ludzi, jest budowanie poczucia bezpieczeństwa, wzajemna opieka, zapewnianie nadszarpniętego w dzieciństwie poczucia wartości. Celem związku nie jest jednak zwiększanie naszego poczucia wartości. Jeśli nie mamy go w momencie zawierania umowy na bycie ze sobą, można je odbudowywać w trakcie psychoterapii. Poczucie wartości to stan, który powstaje bardzo wcześnie w relacjach z ważnymi ludźmi, najczęściej z rodzicami". Polecam ![]() |
mag_dag (offline) |
Post #2 14-02-2013 - 22:45:16 |
Sosnowiec |
dzięki agawo
![]() warto uważnie przeczytać, jest tu wiele zdań, które można cytować i o nich dyskutować, dla mnie "na dziś" najbardziej pasują te, bo z nimi bardzo się zgadzam: "Dlaczego konfrontacja tak źle nam się kojarzy? Bo w opinii społecznej konfrontować się oznacza robić komuś krzywdę, a tak naprawdę konfrontować się to również znaczy o ludzi dbać. Bo jeżeli ja nie powiem bliskiej mi osobie, co ja sądzę o jej zachowaniu, jakie to budzi we mnie uczucia, to wtedy ją krzywdzę. Jeżeli pani ma kumpla, przyjaciółkę i oni zaczynają robić jakieś rzeczy, które się pani nie podobają, które psują ich relacje ze światem, a pani milczy, to taka przyjaźń jest funta kłaków warta. Konfrontacja, czyli niezgadzanie się z przyjacielem, z jego poglądami czy mówienie o rzeczach niezgodnych z jego oczekiwaniami, to jest wyraz największej troski." Gdyby mi coś przyszło do głowy, niech zaczeka. (Dominik Opolski) -----> ---------------------------------------------------------- |
agawa (offline) |
Post #3 14-02-2013 - 23:02:51 |
okolice |
Tak, Mag, zacytowane przez Ciebie zdania, też zatrzymały moją uwagę. Pomyślałam, ze to co dla mnie w przyjażni zawsze było i jest oczywiste, to już w moim małżeństwie jakoś nie wychodziło bardzo długo. I było odgrywane poprzez urażanie się, a nie przez jasne komunikowanie wprost swojej niezgody na jakieś zachowanie...
|
jagodula (offline) |
Post #5 15-02-2013 - 10:25:16 |
Sławkow |
![]() |
lulu (offline) |
Post #7 15-02-2013 - 21:19:37 |
k/Kwidzyna |
To co zacytowała jagodula też przyciągnęło moją uwagę;" Dobre związki ... czują się dobrze sami ze sobą ... " Zastanawiam się jaka jest możliwość spotkania dwóch właśnie takich osób, które czując się dobrze sami ze sobą, czują się dobrze z partnerem czującym się dobrze z samym sobą. Jak ogromna musi być tolerancja z obu stron. Przecież to niesie za sobą bezgraniczną akceptację drugiej osoby, więc nie może być tu mowy o konfrontacji.
Konfrontacja- 1. «porównanie czegoś lub kogoś z czymś lub z kimś poprzez zestawienie cech wspólnych i różniących» 2. «spór na tle różnic ideologicznych lub politycznych» 3. «starcie zbrojne» 4. «jednoczesne stawienie się dwu lub więcej świadków albo świadków i oskarżonego w celu wyjaśnienia sprzeczności w zeznaniach» Jeśli akceptuję szczęśliwą samą siebie, to muszę, a właściwie chcę akceptować drugą osobę ... ale czy tak się da..... To jednak dla mnie utopia. Na Forum od 07 lutego 2008 2007 amputacja prawej piersi, 5 lat na Tamoksyfenie, Egistrozolu, Mamostrolu 2015 amputacja lewej piersi, 4xAC, rok Herceptyna ![]() |
jagodula (offline) |
Post #8 15-02-2013 - 21:30:30 |
Sławkow |
![]() ![]() |
agawa (offline) |
Post #9 15-02-2013 - 22:04:39 |
okolice |
Ja to rozumiem tak: "akceptuję twoją odmienność, odrębność, wyrażam na nią zgodę; ale nie wyrażam zgody na takie twoje zachowania, które są krzywdzące dla kogokolwiek." Czyli - akceptuję, ale też konfrontuję. |
mag_dag (offline) |
Post #10 15-02-2013 - 23:12:15 |
Sosnowiec |
jagodulko, też zwróciłam na to zdanie uwagę, bo sądzę tak samo - zresztą w tym samym temacie przepiękne, uzupełniające temat, prawdziwe i mądre zdanie ma agawa w swojej stopce: "[...] gdy ktoś naprawdę dba o siebie, dba o wszystkich. Przestaje przysparzać cierpień światu, sam stając się źródłem radości i świeżości. Tu i ówdzie spotyka się ludzi, którzy potrafią naprawdę o siebie dbać, żyjąc szczęśliwie i radośnie. Ci ludzie to nasza najmocniejsza podpora. [...] Thich Nhat Hanh Nauki o miłości" człowiek czujący się dobrze sam ze sobą, to człowiek znający swoją wartość i nie sądzę, by zaspokajał swoje potrzeby kosztem partnera, raczej - jak w stopce agawy - taki ktoś jest podporą dla drugiego ... lulu, ja myślę, że "konfrontacja" nie jest tu użyta w znaczeniu jakie podałaś - jako coś złego - chodzi chyba raczej o "mówienie wprost" - a to w niektórych związkach prowadzi do spięć, i nie widzę chyba sprzeczności w wypowiedzi tego terapeuty (choć nie przeczytałam zbyt uważnie całości, to z pośpiechu - sorry) on opowiada o różnych związkach, "dobrych" i "kulejących", pięknie opowiada o tych "idealnych" i jakież to łatwe "w słowach"... natomiast "w życiu" bywa różnie... nawet znając doskonale teorię, praktyka często kuleje ![]() Gdyby mi coś przyszło do głowy, niech zaczeka. (Dominik Opolski) -----> ---------------------------------------------------------- |
madzia_61 (offline) |
Post #13 16-02-2013 - 14:54:25 |
|
no wlasnie i z tym mam problem dbanie o samego siebie ale ......, artykul ciekawy ,wart przeczytania i zastanowienia sie nad swoim zyciem ,wiedza,madrosc posiadamy ale jak ja wdrozyc w swoje zycie ,przecież doo tanga trzeba dwojga",zgadzam sie stwierdzeniem ze zycie ma sens ,ludzie maja rozne klopoty i potrafia z nich wychodzic,moim zdaniem dodalabym nie raniac sie,wiem tez ze na ile sobie pozwolimy taki mamy zwiazek ,wiem tez ze co raz gorzej sie zyje i zadna wiedza ksiazkowa nie jest w stanie naprawic leciwego zwiazku ,ale probowac zawsze mozna ,do czasu
![]() ![]() |
jano0244 (offline) |
Post #14 16-02-2013 - 17:24:04 |
Mrągowo |
Przeczytałem ten artykuł dwukrotnie, bo po pierwszym czytaniu wydawało mi się, że coś przeoczyłem. Niestety, po drugim razie mam takie same odczucia.
"Jestem z kimś dlatego, że tę osobę wybieram w wolny sposób, bez przymusu, bez nacisków. Nie dlatego, że jej potrzebuję do osiągnięcia jakichś celów. Mam wtedy szansę, że zostanę w podobny sposób wybrany przez mojego partnera. " to jedyny fragment, z którym całkowicie się zgadzam w kwestii wolności, ale to raczej aksjomat, ponowne odkrywanie Ameryki przez autora. Całość warta tyle samo, ile kazanie księdza na temat współżycia małżeńskiego. Księdza, który z oczywistych przyczyn takiego współżycia znać nie może. Z tą różnicą, że znaleźlilby się księża, potrafiący przekazać swoje myśli w znacznie prostszej do przełknięcia formie. Wolność tak jak i niezależność, to pojęcia, które w dużej mierze wykluczają się z pojęciem małżeństwa. Zamiast nich powinny ppjawić się inne pojęcia, takie jak tolerancja czy kompromis. Autor bagatelizuje znaczenie tego ostatniego, sprowadza jego wagę do "zgniłego kompromisu". A prawda jest taka, że małżonkowie przez lata ewoluują, ucząc się siebie, ale przede wszystkim ucząc się trudnej sztuki obustronnego kompromisu. Moment, w którym OBOJE się tego dość dobrze nauczą, to początek prawdziwie udanego związku. Podsumowując, szkoda mi pieniędzy, jeśli autor tych wypocin zainkasował je z publicznej kasy (a więc i z moich), o straconym czasie poświęconym na przeczytanie artykułu nie wspominając I żeby nie było... Moja żona również przeczytała ten artykuł i ma takie same odczucia. Nas dwoje, choroba tylko jedna... |
agawa (offline) |
Post #15 16-02-2013 - 19:23:41 |
okolice |
Oj, jak dobrze, ze mój mąż ma inną opinię ![]() Dodam tylko, że pan pan Andrzej Wiśniewski nie żyje z niczyich podatków, a z prywatnej praktyki oraz z pisania książek ![]() |
agawa (offline) |
Post #16 16-02-2013 - 21:40:57 |
okolice |
Coś mnie gryzło i spokoju nie dawało po moim powyższym poście. Wracam, aby powiedziec więcej.
Bardzo się zgadzam z autorem artykułu w temacie kompromisów. Zazwyczaj są 'zgniłe'. I w ich wyniku zazwyczaj niewygodę czują obie strony. Kompromisy są znakomite w biznesie. Nie w związkach. Co to jest kompromis? To dochodzenie do czegoś wspólnego pozostawiając jakąś swoją pierwnotną potrzebę. Czyli tak na prawdę nie realizując jej. Ja uwielbiam morze, on kocha góry. Czym jest w takiej sytuacji kompromis? jedziemy na Śląsk i oboje cierpimy? czy raz w góry a raz na morze i wtedy jedno cierpi? a moze nie wyjeżdżamy nigdzie? W bliskich związkach wazna jest umiejętność, ale przede wszystkim potrzeba działania dla dobra partnera - robię coś bo chcę mu/jej sprawić radość. I nie ma w tym poświęcenia, czyli rezygnacji z czegoś w żalu niespełnienia, a jest radość z uszczęśliwienia kogoś. Dokładnie tak to opisał Pan Andrzej Wiśniewski. Dokłądnie tak ja to rozumiem. Gdy mając malutkie dziecko podjęłam decyzję o podwyżaszaniu swoich kwalifikacji zawodowych nie musiałam tego ustalac z moim mężem. Bo to nie jego sprawa. Moja. To decyzja dotycząca wyłącznie mojej kariery zawodowej. NIe jego. Oczywiście powstał problem z zapewnieniem opieki nad dzieckiem oraz innych niedogodności z tym związanych. Razem usiedliśmy i razem tworzyliśmy plan, abym mogła zrealizowac swoją potrzebę. Nie było mowy o żadnym kompromisie. Bo jak on mógły w takiej sytuacji wyglądać? Gdy mój mąż chce się spotkać ze swoimi przyjaciółmi po prostu to robi. Dbając przy tym, aby mnie wcześniej o tym poinformować i abym mogła w tym czasie podjąć aktywność dobrą dla mnie. Jak w takiej sytuacji wyglądałby kompromis? Natomiast gdy nadchodzi zima i jest czas jego ukochanych nart, tez nie zawieram żadnego kompromisu typu: na narty nie pojedziesz tylko znajdziemy coś innego dla mnie bardziej znośnego, tylko jade z nim, bo uwielbiam nasze wspólne wieczory w górach, natomiast czas gdy on jest na nartach wykorzystuję inaczej robiąc to, co mi sprawia przyjemność. A jaki byłby w tym przypadku kompromis? Bo przypominam, ze kompromis w swoim znaczeniu zawiera rezygnację z czegoś obu ze stron. I potrzebuję jeszcze dodać, bo coś w duszy mnie gryzie, że post Jano spowodował we mnie złość. Wyczułam w nim agresję, na którą jestem uczulona genetycznie. I instyntownie reaguję odwetem. Niniejszym - przepraszam za moją nonszalancję. *** Co o kompromisie mówi Wikipedia ![]() Zmieniany 3 raz(y). Ostatnia zmiana 16-02-2013 - 21:45:43 przez agawa. |
Perła (offline) |
Post #17 16-02-2013 - 23:00:20 |
Łódź |
Agawko...wczoraj w tiwi mówili, że np. małżeństwa częściej krytycznie oceniają singli, niż chociażby ludzie żyjący w wolnych związkach. Komentarz był taki, iż każdy wybierający jakiś styl życia uważa, że jego wybór jest "najsłuszniejszy"... Single zapewne odpaliliby tym samym
![]() ![]() ![]() www.perla.nets.pl Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 16-02-2013 - 23:04:20 przez Perła. |
jano0244 (offline) |
Post #20 17-02-2013 - 10:23:18 |
Mrągowo |
Perła, wolny związek? Bardzo powszechny dziś cudaczny twór współczesnego społeczeństwa. Coś dla niezdecydowanych (takich, których "dusiłoby" życie w zalegalizowanym związku) lub dla wygodnych (tu akurat bardziej mam na myśli mężczyzn). Coś dla takich, którzy nie mogą się zdecydować, czy lepiej będzie im w malżeństwie czy być singlem.
Ale choć nie popieram, oczywiście toleruję i szanuję takie postawy. Zresztą nie muszę szukać daleko, moja córka żyje póki co w takim związku i przynajmniej na razie nie zamierza tego zmieniać. Nawet jeśli za chwilę pojawi się owoc tego związku. Z naszej stron nie było i nie będzie nacisku na zmiany. Dorośli ludzie mają prawo do swoich wyborów. Teraz wrócę do "januszowej modły". Tak, twierdzę, że kompromis jest najważniejszy. Ale tylko wtedy, gdy nie trzeba go stosować każdego dnia, do podejmowania każdej decyzji. To żadne rozwiązanie dla ludzi, którzy na skutek nieudanego wyboru życiowego muszą non "walczyć" o swoje racje. To złoty środek dla tych, którzy choć mają wspólne cele życiowe, choć na codzień są jednomyślni, od czasu do czasu miewają zupełnie odmienne zdanie. A czas goni i trzeba jednak znaleźć "salomonowe" rozwiązanie. Przykład: Zamiast decydować "ja jadę na urlop nad morze, bo tak chcę, a ty jedź w góry, bo to lubisz" może lepiej zdecydować "w tym roku jedziemy na urlop nad morze" (razem), w przyszłym jedziemy w góry (razem). Najważniejsze jest to, z kim się jedzie, dopiero później dokąd. I dziwią mnie takie zdania, że małżeństwo spędza urlop oddzielnie, żeby od siebie odpocząć. Bo i po co tkwić w czymś codziennym, co męczy. I jeszcze jedno, co wynika z moich obserwacji części znajomych, także rodziny. Zdarza się i tak, że osoby, które bardzo chwalą się swoją niezależnością i wolnością w związku, tak naprawdę mogą spełniać swoje zachcianki tylko dlatego, że sponsoruje je druga strona. Nas dwoje, choroba tylko jedna... |
magda2411 (offline) |
Post #21 17-02-2013 - 10:50:32 |
Olsztyn |
Agawo, przez takie Twoje posty znowu tworzą się fronty w dyskusji. Niepotrzebne. Skarciłaś Jano, a ucałowałaś popierające Cię Koleżanki. Jano - który miał odwagę napisać swoje zdanie. Wiem, że Janusz z Anią tworzą świetny związek. Widziałam. Janusz napisał, pewnie z własnego doświadczenia jak im się to udało. Czy Ty agawo też możesz napisać z własnego doświadczenia coś podobnego? Chyba nie, bo często czytam na forum, czy w domkach że mężczyzna to: "drugi gatunek", "myślący inaczej" - to te lżejsze określenia. Może tu tkwi problem? Ania nigdy o Januszu pewnie by tak źle nie powiedziała, napisała. Może Twoja złość na Janusza ma głębsze podłoże? Może nie na niego jesteś zła? Żyję w moim związku małżeńskim (sakramentalnym ![]() Acha i na koniec - "uczulenie genetyczne na agresję"? Skoro to wiesz, to po co piszesz w emocjach - trzeba było zaczekać, aż ochłoniesz. |
jagodula (offline) |
Post #22 17-02-2013 - 11:04:40 |
Sławkow |
![]() |
aquila (offline) |
Post #23 17-02-2013 - 11:14:04 |
|
nie zgadzam się z tą definicją żyję w tzw wolnym związku, bo nie rozumiem potrzeby formalizowania go; nie wyznaję żadnej religii, więc religijne obrządki odpadają, a nie widzę sensu deklarowania czegokolwiek przed urzędnikiem w USC; nie jest to kwestia tego, że nie możemy się zdecydować, po prostu nie uznajemy małżeństw urzędowych; ja w ogóle jako _w_zasadzie_libertarianka_ uważam, że państwo nie powinno rejestrować żadnych związków; a czy związek/małżeństwo to kompromis ... zależy jaką kto ma definicję kompromisu i jakie ma priorytety; jak byłam singlem priorytetem było dla mnie, żeby mi było dobrze, jak jestem w związku priorytetem jest dla mnie, żeby nam było dobrze; nie bardzo kumam dylematy w rodzaju ja chcę nad morze, on chce w góry, bo dla nas najważniejsze jest, żeby wybrać się gdzieś razem w fajne miejsce i szukamy takiego miejsca, które będzie nam odpowiadało; oczywiście nie widzę nic złego w tym, że czasami można gdzieś wyskoczyć bez tej drugiej połówki (np na babski/męski wypad), ale jak z kimś się czuje najlepiej na świecie, to oczywiste jest dla mnie, że z tym kimś chce spędzać wolny czas (którego jest tak mało !) It's just a ride ... |
Al_la (offline) |
Post #24 17-02-2013 - 11:54:08 |
k/Warszawy |
A ja nie napiszę niczego odkrywczego, jeśli zacznę od stwierdzenia oczywistego, że „każdy człowiek jest inny”. A jeśli tak jest, to i każdy oczekuje czegoś innego od partnera/męża, i każdy inaczej sobie wyobraża swój związek, i każdy ma inne priorytety….tak można wymieniać długo.
Nie wiem, czy potrafiłabym żyć w wolnym związku, czy w związku opartym tylko na wolności, bo tego nie doświadczyłam. Wiem, jak się żyje w związku opartym na wolności, kompromisie, zaufaniu, tolerancji, bo taki jest mój związek od prawie 34 lat. Uważam, ze w naszym przypadku to się sprawdziło, bo jesteśmy udanym małżeństwem i nie widać, aby się ktoś w nim dusił. Z artykułu wyniosłam wiele cennych sformułowań, ale nie uważam, że tylko takie związki, o jakich pisze p. W. mogą być udane. ![]() W najgorszych chwilach mego życia zawsze mogłem liczyć na przyjaciół. Odtąd wiem, że pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to poprosić o pomoc. Paulo Coelho Przewodowy NST, G2, T3N0Mx, TNBC, 6 x FEC (3 przed operacją), yT2N0Mx |
madzia_61 (offline) |
Post #25 17-02-2013 - 12:59:23 |
|
dyskusja wlasnie polega ta tym zeby wyrazac swoje opinie ,Jano z Anią ma takie doswiadczenia i zdanie super ,Agawa zamiescila artukul /dziekuje
![]() ![]() ![]() |
ToJa (offline) |
Post #26 17-02-2013 - 13:32:16 |
|
Im więcej czytam takich artykułów, im więcej rozmawiam z różnymi ludźmi na temat małżeństw (lub innych różnych_luźnych związków), tym bardziej jestem przekonana, że moje małżeństwo (minęła już - a może dopiero
![]() Tak jak pisze aquila "zależy jaką kto ma definicję kompromisu i jakie ma priorytety; jak byłam singlem priorytetem było dla mnie, żeby mi było dobrze, jak jestem w związku priorytetem jest dla mnie, żeby nam było dobrze" - jest to bardzo trudne,ale wykonalne ![]() U nas w małżeństwie (w rodzinie - bo przecież i dzieci mają cos do powiedzenia) nie ma dylematów: gdzie jedziemy na urlop? czy razem, czy tylko ja z dziećmi? a może sama? czy wychodzimy do znajomych razem? czy swięta spędzamy u jednych, czy u drugich rodziców, a może sami ? Wszystko mozna obgadać przy okrągłym stole ![]() Często urlop spędzamy osobno, ale wynika to z naszego temperamentu - ja potrzebuję zabawy, towarzystwa, mój mąż ciszy i spokoju. I wcale nie uważam, że "odpoczywanie od siebie" jest złe, skoro lubimy od czasu do czasu pobyć osobno. Jeszcze parę lat temu myślałam, że żyjemy razem, a jednak osobno - jakże się myliłam. |
niepogoda (offline) |
Post #27 17-02-2013 - 14:08:18 |
Rumia |
to i ja się dołączę do dyskusji - bo wierzę, że to dyskusja a nie zebranie partyjne i mając własne odrębne zdanie w temacie można wnieść coś wartościowego dla innych. Z mojego 15-letniego małżeństwa pamiętam tylko dobre rzeczy i to że każde z nas miało bardzo dużą swobodę w realizacji swoich pomysłów życiowych, a jednak nie wystarczyło to do jego trwania. Choć jest mi bliższa koncepcja agawy czy aquili niż jana - nie znaczy, że nie widzę świetnie funkcjonujących związków opartych na zasadach "janowych", bo ludzie są różni i mają różne oczekiwania - banał. A mnie po kilku próbach stworzenia związku wyszło, że za nic nie oddam pilota do tv, czy tam kluczy od samochodu, swoboda jest ważniejsza od bliskości, więc jestem sama z wyboru, widać nie każdy nadaje się do związku i ok.
|
Perła (offline) |
Post #28 17-02-2013 - 14:10:23 |
Łódź |
Wszystko pięknie, ale jak czytam Jano...że wolny związek, to cudaczny twór, to sorry, adrenalina mi wali w mózg. I teraz miałabym ochotę na szybką piłkę, nie ukrywam. Na szczęście Aquila okazała się adwokatem "w sprawie"...Odpuszczę
![]() Acha..w moim niepewnym, luźnym związku jestem od 25 lat. Hej... www.perla.nets.pl Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 17-02-2013 - 14:14:40 przez Perła. |
b_angel (offline) |
Post #29 17-02-2013 - 14:20:37 |
radom |
pisząc te słowa nie odnosiłam sie li i jedynie do wpisu Jano na temat artykułu o granicach wolnosci w związku ![]() każdy z nas wytwarza sobie obraz jakiejś osoby na podsawie wpisów i ewentualnych kontaktów on_line i na podstawie moich obserwacji stwierdziłam, że siebie nie widzę w związku z osobą tak dominująca jak Jano ![]() ![]() . . . . . . . . . . . . . . ...na forum od 16 listopada 2005 ... ![]() |
agawa (offline) |
Post #30 17-02-2013 - 14:35:53 |
okolice |
Witaj Magdo ![]() ![]() ![]() ![]() Któ®ej zresztą nie dostrzegam, a już na pewno nie w tym miejscu. Przecież wolno mam z niektórymi się zgadzać, a z inymi niekoniecznie? Moje 'buźki' w kierunku dziewczyn były wyrazem mojego ukontentowania z powodu nie bycia osamotnioną w wyrażeniu swojego zdania. Nie będę odnosić się do tych słów, ponieważ nie będę brać udziału w dyskusji ad person. Tego typu argumenty (abstahując od ich absurdalności) nie służą wniesieniu nowych treści do rozmowy, a jedynie zaatakowaniu adwersarza. Uwielbiam działać pod wpływem emocji ![]() ![]() ![]() ToJu, uwielbiam Twoje literki. Bo uwielbiam, gdy ktoś używa rozumu i emocji do myślenia ![]() ![]() ![]() Przytoczę słowa z artykułu: Jak ktoś chce być w związku, to musi posiadać umiejętność zrobienia czegoś dla swojego partnera, nawet jeśli nie ma na to ochoty. A ten partner ma obowiązek powiedzieć: 'Dziękuję', a nie mówić: 'Bez łaski'. Ale nie ma obowiązku odwdzięczania się takim samym prezentem. Bo na tym polega istota prezentu - daję, ale nie po to, żeby coś dostać. Jak się zaczyna taka wymiana coś za coś, to w związku ginie spontaniczność, radość, zaufanie, a zaczyna się ciężki obowiązek i patrzenie, czy jestem tak samo traktowany, jak ja traktuję. Myślę, że stworzenie takiej przestrzeni w związku, aby tego typu wymiana była możliwa, wymaga dużej dojrzałości. Droga dochodzenia do niej czasami wymaga zmian w nas samych, w naszym widzeniu siebie w świecie, ale też wymaga zmiany widzenia naszych potrzeb wobec różnych osób. Dojrzewanie może być i w kłótniach ognistych, w których rodzi się nowa jakość, jak i w zaciszu samodzielnego myśłenia, gdy zmagamy się z szukaniem rozumienia świata, ale też podczas rozmów wokół domowego stołu ze wszystkimi członkami rodziny, gdy nie tylko wygłaszamy swoje opinie, ale też uczymy się słyszeć, nie tylko słuchać... i zmianiać siebie wobec tego co usłyszymy. W dalszym ciągu twierdzę, ze nie ma to nic wspólnego z zawieraniem kompromisów ![]() Jeszcze potrzebuję zacytować Jano: "osoby, które bardzo chwalą się swoją niezależnością i wolnością w związku, tak naprawdę mogą spełniać swoje zachcianki tylko dlatego, że sponsoruje je druga strona". Nie zrozumiałam Jano jaki to ma związek z naszą dyskusją? Aby w pełni zrozmieć Ciebie, a zależy mi na tym, poproszę o wyjaśnienie ![]() Bo mi przychodzi tylko jedna myśl: że osoba, która zarabia więcej może dawać sobie więcej praw wobec ograniczania wolności drugiej strony. To miałeś na myśłi? A na koniec pozwolę sobie z dużą przyjemnością zamieścić tu buźki dla: niepogody ![]() Madzi ![]() Ali ![]() Aquilii ![]() Jagoduli ![]() i już tradycyjnie dla Perły i Anioła ![]() I dla ToJki ![]() ![]() Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 17-02-2013 - 14:39:02 przez agawa. |