Chemioterapia - rozmowy codzienne

Wysłane przez Amazonki.net 

Majinka (offline)

Post #1

28-05-2015 - 07:24:32

Czechy 

Stres to morderca.
Ja też miałam stresy w pracy przez ostatní rok , może więcej i rodzinne z nastoletnim synem. Miało być fajnie bo zmieniłam miejsce pracy, pod tą samą firmą ale na innej pozycji, i co...... popracowałam miesiąc i rak. Ale teraz podtrzymje mnie na duchu myśl, że będę wracać do przyjemnego miejsca gdzie mnie czeka super szef. Pomiędzy chemiamii od czasu do czasu jadę im coś pomóc bo mam wyrzuty sumienia, że odeszłam na zwolnienie a tyle sobie odemnie obiecywali. Druga nieprzyjemna sytuacja, która tak jak moja choroba zaczęła sie w tym samym czasie i jest jeszcze nie wyjaśniona to problemy syna. Jakoś sobie z mężem powiedzieliśmy, że jak w sprawie syna okaże się wszystko OK to u mnie też. życie ciągle nam płata figle.

Dziewczyny co do leczenia niekonwencjalnego, ziół itp. to ja jak najbardziej jestem za. Sama dostałam kontakt na jakiegoś doktora z Peru, który leczy ziołami. Potrzebuje do tego wyniki histologiczne. Rozmawiałam o tym z moją onką i ta przeciwko ziołom nic nie ma, tylka zastrzegła, żebym nie rezygnowała z leczenia konwencjalnego.Nawet dodała, że jest wskazane organizm po chemioterapii jakoś wzmocnić i zioła są tym najlepszym sposobem a tych z Peru coż jej się obiło o uszy. Jeszcze do niego nie pisałam ale mam zamiar. Jeżeli ktoś chce kontakt poślę, jest tam strona po Polsku, kontakt mam od koleżnki z Ameryki ale podobno w Polsce też są znani.


Ps. Pokrzywa na herbatkę oczyszczającą już się suszydrink.gif



blue76 (offline)

Post #2

28-05-2015 - 09:20:46

Czaplinek 

Stres, to dla mnie też był - tak uważam- czynnik, który spowodował moją chorobę. Też przynajmniej 5-letni. Pracowałam 9 lat na stanowisku kierowniczym, stworzyłam od podstaw cały dział,którym kierowałam..to była moja cudowna praca, było super, do czasu...zmiana dyrektora, nepotyzm, mobbing, myśli samobójcze, stres nie do opisania, byłam strzępkiem nerwów, przypłaciłam wszystko rocznym leczeniem, byłam bardzo długo na psychotropach...potem praca, której nie lubiłam, mimo fajnych ludzi dookoła; 3-ci zawał taty, który ledwo go przeżył; choroba nowotworowa mojej ciotki (wątroba i jelito grube, nie byłyśmy spokrewnione), która była dla mnie jak siostra, jej szybka śmierć w bólu, przeżyłam to bardzo, do dzisiaj mam jej numer w telefonie, nie potrafię go skasować...no i teraz mój raczek...stres jest cichym zabójcą...ale nie dam się !!!





Kocham cię życie!...uparcie i skrycie...och życie kocham cię! kocham cię nad życie! ...

Majinka (offline)

Post #3

28-05-2015 - 12:23:44

Czechy 

Blue , strasznie Ci współczujepociesza. Tyle nieszczęść.

Każdą z nas spotkało choć jedno nieszczęście, jeden zawód, choroba, rozczarowanie, utrata bliskiej osoby. Są chwile dobre i złe. Wiem, że to niesprawiedliwe ale przez życie trzeba przejść. Nie możemy pozwolić by to nas przytłoczyło. Jesteśmy silniejsze niż się nam to wydaje. Każdy kopniak od życia sprawia, że stajemy się silniejsze bo ból który przeżywamy po czasie idzie w siły. Damy rade!!! Nie ma innej opcjitak.



Tomasz. (offline)

Post #4

28-05-2015 - 12:39:32

Pruszków 

Cytuj
blue76
Stres, to dla mnie też był - tak uważam- czynnik, który spowodował moją chorobę.
Za duże uproszczenie. Inaczej osoby nie doznające stresu byłyby uchronione przed rakiem - niestety tak nie jest. Nie można też powiedzieć, że powodują je zaburzenia hormonalne (prawdopodobnie to się przyczyniło u mojej żony)- bo są chore dziewczyny przed 30 rokiem życia, lub takie, które żadnych problemów hormonalnych nie miały. Nie byłoby starszych kobiet chorych już wyraźnie po klimakterium.
Rak to złożony problem chorobowy zaznaczający się od metaplazji i zaburzeń w apoptozie. Ale co je wywołuje? Jak ktos znajdzie na to odpowiedź, to będzie miał Nobla.
Na pewno problemy w układzie immunologicznym, który steruje procesem eliminacji patogenów jest wrażliwy na stres, wiec stres na pewno nie sprzyja leczeniu raka. Ale to daleka jeszcze droga do jego wywołania.
Ja stawiam na geny a ściślej niewykryte jeszcze mutacje i zaburzenia w syntezie enzymów i białek odpowiadajacych za eliminację zmutowanych komórek.



____________
Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym.

INDRA (offline)

Post #5

28-05-2015 - 14:07:45

Warszawa 

To dlaczego teraz tyle tego raka? Kiedyś chyba tego nie było. Mamy go od lat 70tych?

doubleD (offline)

Post #6

28-05-2015 - 14:39:15

London 

duzo lepsza diagnostyka, lepsza przezywalnosc ciaz i niemowlat, dluzsza srednia zycia. plus czynniki cywilizacyjne - otylosc, siedzacy tryb zycia, zanieczyszczenie srodowiska.

zycie jako takie nie jest bardziej stresujace niz kiedys, stres jest pojmowany inaczej i dotyczy troche innych czynnikow. to co ma znaczenie to to jak sobie radzimy ze stresem i pod tym wzgledem moze byc gorzej niz kiedys ale tez niekoniecznie.

Tomasz. (offline)

Post #7

28-05-2015 - 15:07:34

Pruszków 

Cytuj
INDRA
To dlaczego teraz tyle tego raka? Kiedyś chyba tego nie było. Mamy go od lat 70tych?
Kiedyś rak też był- ale jako choroba zazwyczaj śmiertelna. Ludzie chorowali i w dość krótkim czasie umierali. Teraz rak-to nie wyrok. A kiedyś tak właśnie było.
Teraz dużo ludzi choruje, bo rośnie przeżywalność w wyniku nowych form leczenia i leczy się raka przerzutowego jako chorobę przewlekłą. W 2007 roku, gdy operowana była żona ja nic nie słyszałem o markerze proliferacji Ki67. Teraz się to oznacza niemal zawsze. Są znane mutacje, w tym BRCA1, i inne. Są leki blokujące nadekspresję HER2. Są silne bisfosfoniany (np. Zometa) pięknie stabilizujące zmiany w kościach.
To właśnie stąd "tyle tego raka". Po prostu ludzie się leczą, a nie żegnają z życiem- jak kiedyś.



____________
Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym.

blue76 (offline)

Post #8

28-05-2015 - 15:14:07

Czaplinek 

Mówiąc o stresie jako przyczynku do mojej choroby, miałam na myśli to, ze to właśnie te wszystkie sytuacje zapoczątkowały osłabienie mojego organizmu, długotrwały stres zapoczątkował te wszystkie przemiany o których pisze Tomasz, to coś stało się zaczynkiem do tego, że nastąpiły w moim organizmie zmiany, które "dolały oliwy do ognia" . Gdzieś te moje emocje musiały się uwolnić, albo gdzieś sobie siedziały, kumulowały się aż w końcu musiały jakoś o sobie dać znać. Nie miałam problemów hormonalnych, nie mam przypadków raka w rodzinie, nie mam genów odpowiedzialnych za ten typ nowotworu... A stres towarzyszył mi od kilku lat ... zresztą jakie to ma znaczenie teraz...czasu nie cofniemy...trzeba iść do przodu...uśmiechajmy się dziewczyny, cieszmy każdym dniem a będzie dobrze radocha





Kocham cię życie!...uparcie i skrycie...och życie kocham cię! kocham cię nad życie! ...

Tomasz. (offline)

Post #9

28-05-2015 - 15:33:59

Pruszków 

Jeszcze dodam jedno - chemioterapia do lat 80 XX wieku była nazwijmy to raczkująca. Nie było internetu, wymiany doswiadczeń, szybkiego przepływu informacji o skutecznych formach leczenia. Przeciwciała monokloalne np. Perjeta były zupełnie nieznane. Stąd chemioterapia miała częściej zastosowanie określane dziś jako paliatywne.
Stąd wynika jedna kwestia- kiedyś rak szybciej postępował i zazwyczaj osoba ze stwierdzonymi przerzutami nie dożywała 3 lat od wykrycia zmian. Stąd było twierdzenie, że jak ktoś przeżył bez wznowy 5 lat, to był uważany za wyleczonego. Dzis niestety tego powiedzieć nie można. Zdarzają się przypadki wznowy po 10 i więcej lat od pierwszego starcia z chorobą. Jest to właśnie efekt skutecznych cykli (schematów) chemioterapii złożonej z kilku leków, która nie powoduje jak kiedyś- odróżnicowania komórek i ustania wrażliwości na leczenie. To jest właśnie źródło stresu. Coś zaboli, coś się powiększy- zaraz myślisz rak!. Niestety cierpią na tym całe rodziny, bo choć tylko choremu grozi śmierć od choroby, to w stresie cierpią wszyscy bliscy. Niestety.



____________
Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym.

Pati02 (offline)

Post #10

31-05-2015 - 22:57:56

 

Troszkę z innej beczki. Przeczytałam odpowiedz eksperta w sprawie opalania i zastanawiam się dlaczego nie możemy się pokazywać słoneczku smiling smiley. Na razie nie unikam słońca, niczym się nie zasłaniam mimo że parę razy siedziałam na ogrodzie w krótkim rękawku, plewiłam grządki i nawet mi troszkę "chyciło" ramiona i ..nic się nie działo.Żadnego uczulenia, żadnych plam... Może któraś dziewczyna ma wiedzę dlaczego mamy unikać słońca? Będę u swojej onki we wtrorek to napewno dopytam ale może ktoś już wcześniej mnie "oświeci" - będę wdzięczna buziak

DanaPar (offline)

Post #11

31-05-2015 - 23:23:37

Police 

Ja Cię nie oświecę, ale dodam lubię słonko i go nie unikam, czasem jakieś delikatne filtry (max 20)
Zawsze lubiłam się wygrzewać na słonku (nie chodzi o leżenie plackiem) i podoba mi się efekt opalenizny.

Pati, lekarze też mówią, że palenie szkodzi (zresztą jest to już udowodnione, ponad wszelką wątpliwość) a bym zaryzykowała stwierdzenie ca. połowa dotkniętych rakiem nadal pali i nie bierze tych słów do siebie smutny
Ja ich nie słucham, tylko jeśli idzie o słonko niedowiarek



braja (offline)

Post #12

01-06-2015 - 03:54:06

 

Cytuj
Pati02
Troszkę z innej beczki. Przeczytałam odpowiedz eksperta w sprawie opalania i zastanawiam się dlaczego nie możemy się pokazywać słoneczku smiling smiley. Na razie nie unikam słońca, niczym się nie zasłaniam mimo że parę razy siedziałam na ogrodzie w krótkim rękawku, plewiłam grządki i nawet mi troszkę "chyciło" ramiona i ..nic się nie działo.Żadnego uczulenia, żadnych plam... Może któraś dziewczyna ma wiedzę dlaczego mamy unikać słońca? Będę u swojej onki we wtrorek to napewno dopytam ale może ktoś już wcześniej mnie "oświeci" - będę wdzięczna buziak

Pati, w czasie chemioterapii opalanie grozi przebarwieniem skóry. A po radioterapii mi powiedziano, żeby PRZEZ ROK nie opalać miejsc naswietlanych, bo grozi to późnym odczynem popromiennym. W zasadzie nadal tego unikam, za wyjątkiem szyi co sama się opala duży uśmiech Myslę też, że smażenie się w upale przez wiele godzin może zwiększać ryzyko obrzęku ręki u niektórych osób.

Ja przed zachorowaniem unikałam słońca, nosiłam długi rękaw, stosowałam filtry (mieszkam w tropikach i mam z milion peiprzyków). Ale jak po raku sobie poczytałam o skutkach braku słońca, tak teraz grzecznie wystawiam się na odpowiednia ilość czasu W SAMO POŁUDNIE!- bo wtedy synteza witaminy D jest najlepsza. Od kilku lat dermatolodzy wycofuja się ze straszenia opalenizną. Otóż wieloletnie badania pokazały, że choć stosowanie filtrów zmniejsza ilośc zachorowań na raka niegroźnego raka skóry, liczba zachorowań na najgroźniejszy nowotwór skóry, czerniaka wzrosła! A to przed nim własnie najbardziej ostrzega się opalających się. Okazało się, że przyczyna jest własnie niedobór witaminy D, chroniącej skórę przed rozwojem tego nowotworu. Zatem dla zachowania zdrowia powinno się własnie połapać promieni UV między 10 a 15. Czas bezpiecznego opalania zależy od karnacji skóry, indeksu UV, szerokości geograficznej, pory roku itp, te dane można sobie znaleźć.

Na przykład w tropikach osoby o bardzo jasnej karnacji mogą to robic bezpiecznie przez 5 minut, a potem powinny albo się zakryć, albo posmarować kremem z filtrem. Co ciekawe, witamina D wytwarzana w miejscach opalanych, chroni również, te które pozostają zakryte, więc nie ma konieczności zostawania naturystą winking smiley



INDRA (offline)

Post #13

01-06-2015 - 10:30:01

Warszawa 

Dziewczyny szukam osób z rakiem zrazikowym pleomorficznym hormonozaleznym. Jeśli ktoś ma proszę o dzielenie się doświadczeniami na priv. Pozdrawiam

Kuba (offline)

Post #14

01-06-2015 - 11:06:00

Gogolin 

Cytuj
INDRA
Dziewczyny szukam osób z rakiem zrazikowym pleomorficznym hormonozaleznym. Jeśli ktoś ma proszę o dzielenie się doświadczeniami na priv. Pozdrawiam
Dobrze, że szukasz wsparcia, ale pamiętaj, że tak naprawdę każdy choruje inaczej i ma inne doświadczenia. Profesor Maciejewski powiedział, że jest tyle podtypów raka piersi ile chorujących kobiet. Poza tym pleomorficzny wariant raka zrazikowego jest rzadką odmianą raka (0,5-1%). Jednakowoż, nawet jeżeli nie znajdziesz nikogo, kto ma akurat ten wariant, to aż tak nie różni się on od klasycznego raka zrazikowego i raka przewodowego NST o wysokim stopniu złośliwości. Przyjmij po prostu, że masz raka luminalnego B, bo wariant pleomorficzny raka zrazikowego wykazuje w ok 75-80% przypadków ekspresję genów charakterystycznych dla tego podtypu molekularnego (pozostałe to podtypy nieluminalne).

INDRA (offline)

Post #15

01-06-2015 - 11:18:02

Warszawa 

To teraz jeszcze się dowiedziałam ze rzadki rak, ja to mam pecha. Chce się dowiedzieć jak sa leczone. Co to wogole oznacza pleomorficzny? Kuba?

Kuba (offline)

Post #16

01-06-2015 - 11:42:09

Gogolin 

Cytuj
INDRA
To teraz jeszcze się dowiedziałam ze rzadki rak, ja to mam pecha. Chce się dowiedzieć jak sa leczone. Co to wogole oznacza pleomorficzny? Kuba?
Oznacza to mniej więcej to, że komórki znacznie różnią się od prawidłowych tkanek, wykazują znaczną atypię i częste figury podziałowe. Jest to po prostu bardziej agresywny wariant raka zrazikowego. A co do leczenia, to zwykle obejmuje ono chirurgię +/- radioterapię, chemioterapię, hormonoterapię i czasem leczenie celowane. Wiem, że się niepokoisz, ale masz bardzo wczesny stopień zaawansowania IA i jesteś prawidłowo leczona, rokowania są b. dobreuśmiech

Wandka (offline)

Post #17

01-06-2015 - 13:34:21

Warszawa 

Indro nie tylko Ty masz pecha. Mój "przyjaciel" też jest "wyjątkowy": zapalny rak. Wiele razy prosiłam o kontakt z osoba, która boryka się z takim gadem. Zero odzewu. Nawet jak bywam w szpitalu na Ursynowie to nie spotkałam kobiety z tym typem raka. Pozostaje nam walka, wiara że zniszczymy gada bez względu jaki on jest. Ten rak musi wiedzieć, że się go nie boimy inaczej on będzie górą a tego nie chcemy. Prawda???? Wygramy!!!!!hura



Kuba (offline)

Post #18

01-06-2015 - 14:03:58

Gogolin 

Cytuj
Wandka
Indro nie tylko Ty masz pecha. Mój "przyjaciel" też jest "wyjątkowy": zapalny rak. Wiele razy prosiłam o kontakt z osoba, która boryka się z takim gadem. Zero odzewu. Nawet jak bywam w szpitalu na Ursynowie to nie spotkałam kobiety z tym typem raka. Pozostaje nam walka, wiara że zniszczymy gada bez względu jaki on jest. Ten rak musi wiedzieć, że się go nie boimy inaczej on będzie górą a tego nie chcemy. Prawda???? Wygramy!!!!!hura
Wandka, no to babcia jest w podobnej sytuacji do Ciebie. Rak wprawdzie hormonozależny i HER-2 ujemny, ale rzadki i agresywny G3, w dodatku III stopień zaawnasowania (zajęcie skóry) przy pierwszym rozpoznaniu. INDRA obok raka przewodowego NST, właśnie nasz, czyli drobnobrodawkowy i zrazikowy pleomorficzny są to najczęstsze typy histologiczne o fenotypie luminalnym B. Coś nas łączyoczko

libra1 (offline)

Post #19

01-06-2015 - 14:05:24

 

Indra wyleczalnosc I A to 95 % Bedzie dobrze



INDRA (offline)

Post #20

01-06-2015 - 14:05:34

Warszawa 

Wandka, nie wiem może i wygramy, kto to wie.

Wandka (offline)

Post #21

01-06-2015 - 15:29:39

Warszawa 

Indra, co oznacza słowo MOŻE????. Nie lubię tego słowa. MUSIMY wygrać, ja nie widzę innej opcji!!!!! Tak musisz myśleć i koniec!!!!!!!!radocha



marzusia (offline)

Post #22

02-06-2015 - 00:37:40

Cieszyn 

dziewczyny,ze smutkiem donoszę,że dzisiaj zakończył się u mnie jedyny,pozytywny skutek chemioterapii - musiałam wydepilować łydkiśmiech



blue76 (offline)

Post #23

02-06-2015 - 04:48:58

Czaplinek 

rose, mychula odezwijcie się dziewczyny. Co u was?? Ja spać nie mogę po ostatniej Ac. Cała noc się przewalam na łóżku.





Kocham cię życie!...uparcie i skrycie...och życie kocham cię! kocham cię nad życie! ...

rose (offline)

Post #24

02-06-2015 - 07:51:39

 

Cześć! Bluepocieszawspółczuje bezsenności.To po sterydach zapewne.Ale budujące jest to że to ostatni raz!!!huraJa zaś rano wstaje z bólem nóg, pierwsze kroki po w staniu wykonuje jak robokop ,trochę czasu mija zanim się rozruszam.Całe 3 tygodnie po wlewie pobolewa mnie cycoch.Ciekawe czy to dobrze?Czekam na telefon od chirurga, w sprawie terminu operacji.Chciała bym mieć to za sobą. Wczoraj zakupiłam kolejne 2 Pidżamy,bo te które kupiłam dużo wcześniej na mnie nie wchodząchichot(11kg do przodu),nie wiem kiedy to zgubie!Mam nadzieję że część tych kilogramów to woda posterydowa i że to zgubie! Czytałam o twojej miksturze z korzenia pokrzywy ,chętnie wzięła bym przepis bo teraz chyba można się juz wspomagać?



INDRA (offline)

Post #25

02-06-2015 - 09:20:57

Warszawa 

W tvn24 podają info,ze w USA do 69% zwiekszyła się skuteczność leczenia raka

blue76 (offline)

Post #26

02-06-2015 - 09:21:34

Czaplinek 

rose wyciąg dostałam. Musze popytać o przepis ale może spytaj w jakimś zielarskim sklepie o wyciąg z korzenia pokrzywy. Postaram się o ten przepis. Jak widzisz wciąż nie spie smutny





Kocham cię życie!...uparcie i skrycie...och życie kocham cię! kocham cię nad życie! ...

ewa77 (offline)

Post #27

02-06-2015 - 13:32:44

 

Cytuj
blue76
rose wyciąg dostałam. Musze popytać o przepis ale może spytaj w jakimś zielarskim sklepie o wyciąg z korzenia pokrzywy. Postaram się o ten przepis. Jak widzisz wciąż nie spie smutny

Blue jak Twoje samopoczucie, dajesz radę?
Aktualnie jestem już przed 5 cyklem ,



blue76 (offline)

Post #28

02-06-2015 - 15:27:47

Czaplinek 

ewa77, daję radę...dzisiaj czuję się jak robokop oczko Przespałam się ledwie godzinkę. Zdążyłam ugotować obiad, posprzątać w pokoju córki i pooglądałam telewizję mając nadzieję na sen ...nie bardzo mi wyszło z tym spaniem a jestem na nogach od wczoraj od 4 rano zmeczony a wieczorem kolejne sterydy niezdecydowanyb No cóż, ale to już była moja ostatnia chemia była rotfl A tobie ile jeszcze zostało ??

Rose jak tylko dostanę przepis na ten wyciąg to go wrzucę na forum.





Kocham cię życie!...uparcie i skrycie...och życie kocham cię! kocham cię nad życie! ...

Wandka (offline)

Post #29

02-06-2015 - 19:50:22

Warszawa 

Kasiu bardzo Ci współczuję. Rozumiem Cię, gdyż już pisałam, że sterydy działały na mnie tragicznie tak jak na Ciebie. Bogu dzięki, że już nie muszę łykać. Za to dobrze jednak osłoniły mi serduszko. Dziś miałam EKG I ECHO - jest ok. a oznaca to, ze dalej biorę hercie.mniam



mychula (offline)

Post #30

02-06-2015 - 20:19:15

 

jestem jestem smiling smiley u mnie ....hm..... choróbsko...zapalenie gardła ale tym razem z goraczką i mega osłabieniem (nigdy tak nie miałam) lecze sie antybiotykiem. martwie sie czy chemie dostane w terminie (9.06). poza tym ok. skutków ubocznych chemii jako takich juz nie odczuwam. tylko włosy w miejscu intymnym sie posypały winking smiley na głowie jeszcze sa ...ciekawe jak długo ...bo cos mnie skóra głowy boli i swedzi myśli ciagle sprawdzam czy sie trzymają załamka





...W przeciwnościach jest też życia sens i smak...póki miłość jest w nas..."
Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty

Użytkownicy online

Gości: 448
Największa liczba użytkowników online: 77 dnia 11-10-2011
Największa liczba gości online: 14207 dnia 25-04-2022