Jak powiedziałyście o chorobie dzieciom?

Wysłane przez monika7205 

monika7205 (offline)

Post #1

27-09-2010 - 18:57:46

 

Mam diagnozę rak przewodowy naciekający, czekam na operację. Mam 12 letniego syna, nic mu jeszcze nie powiedziałam. Powiedzcie jak to było u was jak i kiedy powiedziałyście dzieciom, jak one to zniosły. To dla mnie strasznie trudne.

lulu (offline)

Post #2

27-09-2010 - 19:32:19

k/Kwidzyna 

Ja na szczęście mam dużo starsze dzieci i chyba to mi ułatwiło całą sprawę. Ponieważ całe moje rozpoznanie choroby było tuż przed Bożym Narodzeniem to utrzymywałam to w tajemnicy (mąż i córka tylko wiedzieli), syn, synowa i dalsza rodzina dowiedzieli się po kolacji wigilijnej, musiałam powiedzieć bo zaraz po świętach miałam zgłosić się do szpitala. Na Forum2 jest wątek o tym jak dziewczyny radziły sobie w takich momentach mając nieco młodsze dzieci. Jak odnajdę to wkleję linka.



Na Forum od 07 lutego 2008

2007 amputacja prawej piersi, 5 lat na Tamoksyfenie, Egistrozolu, Mamostrolu
2015 amputacja lewej piersi, 4xAC, rok Herceptyna
Nigdy nie jedz do syta. Jedna trzecia żołądka dla pokarmu, jedna trzecia dla napoju, jedna trzecia dla ducha.
je

b_angel (offline)

Post #3

27-09-2010 - 19:39:26

radom 

Moniko
gdy ja zachorowałam synek miał 8 lat a córcia 5,5
powiedziałam Im, że mam guzek w piersi, który trzeba usunąć - gdy po usunięciu guzka okazało się, że jest to zmiana złośliwa powiedzieliśmy , że mamusia musi wrócić do szpitala bo trzeba usunąć pierś a później będzie leczenie po którym się traci włosy.
To im wystarczyło
Na pewno ze strzępków rozmów domyślały się, że jest "niefajnie" ale wiedziały też , że zawsze mogą pytać i dostana odpowiedź ....




. . . . . . . . . . . . . .

...na forum od 16 listopada 2005 ...

agawa (offline)

Post #4

27-09-2010 - 19:45:23

okolice 

No patrz, Lulu... a ja byłam pewna, że na tym forum ten wątek jest i latam_i_szukam...
A wątek ciekawy... watr wklejenia.
Moniko... z mojego doświadczenia wynika, że raka bardziej boimy się my, czyli dorośli, niż dzieci. Jeśłi dziecku przedstawisz sprawę spokojnie i rzeczowo (he, he... łatwo powiedzieć, prawda?) to ono na pewno zachowa się racjonalnie, czyli bez lęku. Dzieci odzwierciedlają lęki swoich rodziców... niestety...
Gdy zachorowałam moi synkowie mieli 19 i 12 lat. Powiedziałam im od razu. Nie chciałam, aby musieli się domyśłać powodu mojego smutku. Obaj zachowali się na medal. Pocieszyli, przytulili i zapytali o konkrety - czyli czego od nich oczekuję... czyli - kto - co ma robić, aby mi pomóc...
Wiem, że młodszy w szkole trochę wypłakiwał; na szczęście ma tam świetnego pedagoga/psychologa; szybko się "otrzepał".



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 27-09-2010 - 19:47:21 przez agawa.

joakil (offline)

Post #5

27-09-2010 - 20:25:03

Pomiechówek 

Jak zachorowałam, moja córka poszła właśnie do pierwszej klasy. Nie wdawałam się w szczegóły ale powiedziałam jej, że mam guza na piersi i trzeba go usunąć. Potem okazało się, że mam usuniętą całą pierś. Miała trochę z tym problem (jak się będzie do mnie przytulała) ale jak mnie zobaczyła (nie była w szpitalu), to wszystko już było dobrze.
Tak jak mówi b_angel, odpowiadałam na pytania. Bez zgłębiania tematu ale nigdy jej nie zbywałam. Zniosła to całkiem dobrze, choć jest bardzo wrażliwa.




Perła (offline)

Post #6

27-09-2010 - 21:13:31

Łódź 

Też mam naciekowego, przewodowego... Moja wtedy 16 -letnia córka była przygotowywana przez dwa tyg. (czekanie na histo). Ale jeszcze "przed tym", zaraz po pierwszym akcie spektaklu, (czyli luzackim, ambulatoryjnym wycięciu tłuszczaka, pod którym był guz) mój Marek zrobił mi drinka, usiedliśmy w trójkę w kuchni i...ja zaczęłam "gdybać". A Oni, jak zobaczyli, jak można się nakręcić..to wzięli mnie do kina na Woody Allenasmiling smiley Kiedy po jakimś czasie zadzwonił (!) do mnie mój onkolog i powiedział o co chodzi...pierwszy raz uderzyłam w płacz. Poryczałam sobie, potem otarłam nos i weszłam do córki do pokoju. Powiedziałam dosyć bezceremonialnie: Miśku, no...mam TEGO raka. Cóż...ryknęłyśmy obie i przytulone pozwoliłyśmy sobie na na wywalenie tego całego napięcia. Potem spojrzałam jej w buźkę i powiedziałam: No mam, ale to jeszcze nie koniec, teraz trzeba dać czadu! I znowu poszliśmy na jakiś rozrywkowy film. Moja córka nie jest dzieckiem, ma świadomość co to za syf ta choroba, ale taką naprawdę pełną świadomość, to (w domu) mam tylko ja... Rodzina chyba nie do końca jarzy, tzn. nie chce jarzyć, że to istny demon zamieszkał w we mnie i chyba wyparcie zagrożenia ("już jesteś zdrowa"winking smiley jest jakimś sposobem na to. A w ogóle, to ciężki temat...



www.perla.nets.pl

betty (offline)

Post #7

27-09-2010 - 21:53:08

 

Moje dzieci nie wiedzą do dziś i nie żałuję tego. Ostatnio na świetlicy poznali kolegę z 3 klasy, którego mama umarła na raka, gdy On miał 4 lata. Pytali mnie, co by z nimi było, gdybym ja też umarła, czy trafiliby do domu dziecka itp.
Dziś też bym nie powiedziała. Nawet gdyby byli starsi.




b_angel (offline)

Post #8

27-09-2010 - 22:26:42

radom 

Betty
kiedyś się dowiedzą, że chorowałaś i będą miały do Ciebie żal, że Im nie powiedziałaś ....

mówiąc o chorobie nie musimy używać złowróżbnego słowa "rak"




. . . . . . . . . . . . . .

...na forum od 16 listopada 2005 ...

BeataM (offline)

Post #9

27-09-2010 - 22:28:05

 

Trudno powiedzieć, że miałam łatwiej, bo miałam dzieci starsze, córka już na studiach, syn w liceum. Ale od samego początku wiedzieli po kolei i na każdym etapie co się dzieje. Byli świadomi zagrożenia, wiedzieli na czym polega leczenie, bali się tak jak ja, a nawet chyba więcej niż potrzeba, bo strach i wyobraźnia "podpowiadały im złe obrazy". Przeszliśmy przez wszystko razem i chyba dobrze się stało, bo były momenty kiedy było mi bardzo trudno i nie bardzo byłam wtedy łagodna w stosunku do życia, ale przynajmniej znali powód i przyczynę.
Trudno powiedzieć jak zareaguje Twój 12-letni syn , Ty Go znasz najlepiej i Ty będziesz wiedziała czy możesz mu powiedzieć wszystko, czy część. Jedno jest pewne! zauważy, że coś się dzieje i nie będzie rozumiał o co chodzi, a to chyba jest najgorsze, bo moim zdaniem potęguje jeszcze bardziej strach. Więc wydaje mi się, że powinnaś delikatnie powiedzieć Mu, że zachorowałaś, choroba nie jest banalna, nie przechodzi jak katar i musisz iść na operację do szpitala i zapewnić, że wrócisz w miarę szybko do domu.



na Forum od 17 lipca 2006r.

agawa (offline)

Post #10

27-09-2010 - 22:55:17

okolice 

[www.poczytaj.pl]
Polecam forumowicz

Al_la (offline)

Post #11

28-09-2010 - 00:03:49

k/Warszawy 

Poczytaj jeszcze tę dyskusję [archiwum2.amazonki.net]





W najgorszych chwilach mego życia zawsze mogłem liczyć na przyjaciół.
Odtąd wiem, że pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to poprosić o pomoc. Paulo Coelho




Przewodowy NST, G2, T3N0Mx, TNBC, 6 x FEC (3 przed operacją), yT2N0Mx

betty (offline)

Post #12

28-09-2010 - 08:11:06

 

Gdy miałam trzynaście lat, moja Mama trafiła do szpitala (tzw. "baskie sprawy", leżała na ginekologii).
Któregoś dnia mój starszy o 3 lata brat będąc u mamy coś źle podsłuchał. Przyszedł do domu i oznajmił mi - cytuję: Mama ma raka, może umrzeć za miesiąc. Te słowa do dziś mam w uszach. Zamurowało mnie.
To, co wtedy przeżywałam, też pamiętam do dziś. Nie spałam po nocach, ciągle płakałam (tylko przy Mamie nie). Myślałam tylko o tym jednym, że nie będę miała Mamy. Myślałam o mojej siostrze (miała wtedy 8 lat), że nie będzie Mamy na jej komunii. Myślałam o naszej rodzinie, jak sobie z tym poradzimy. Widziałam Ją w grobie i jak ja ciągle przy tym grobie siedzę i płaczę.
Potem gdy już Mama wróciła do domu, podsłuchiwałam rozmowy gdy przychodziła do niej koleżanka pielęgniarka.
To co wtedy przeżyłam było najgorsze w moim życiu. Dopiero po długim czasie odważyłam się ostrożnie porozmawiać z Mamą i dowiedziałam się, że to nie był rak. Możecie się śmiać, ale do dziś na to wspomnienie mam łzy w oczach i lęk w sercu.
Ponieważ pamiętam doskonale swoje uczucia z tamtego okresu, nigdy nie pozwolę, żeby moje dzieci przechodziły to samo.
Zwłaszcza Mateusz nie poradziłby sobie z tą sytuacją. Jest nadwrażliwy, potrafi się rozpłakać czytając o dzieciach z domu dziecka, oglądając chore dzieci w telewizji.
Dlatego nigdy im nie powiedziałam, nie powiem i zdania nie zmienię.
Kiedy mówili o tym koledze któremu zmarła mama, pytali co by było, gdyby ich rodzice umarli. Rozmawiałam z nimi długo, tłumaczyłam, że w życiu są różne sytuacje, ale nawet gdyby coś nam się stało, nigdy nie trafią do domu dziecka, bo mamy przecież rodzinę. Zapytałam, kto ich zdaniem zaopiekowałby się wtedy nimi. Zgodnie odpowiedzieli, że na pewno ciocia Asia (moja siostra).
Ja mogę umrzeć jutro albo za 30 lat. Tego nie wiem, ale na pewno nie chcę, żeby się przez ten czas martwili, żeby przeżywali to, co ja przeżywałam.
To jest mój punkt widzenia, ale każda z nas samodzielnie podejmuje decyzję.
Chciałam tylko, abyście wiedziały, dlaczego myślę tak a nie inaczej.




BeataM (offline)

Post #13

28-09-2010 - 08:40:15

 

betty ok , szanuję Twoje zdanie i decyzję, jasne że ty najlepiej znasz swoje dzieci buziak

Ale spójrz, sama powyżej opisałaś swój osobiście przeżyty przykład o sytuacji gdy dzieci ( Ty i Twoje rodzeństwo), "coś" usłyszały, nie do końca wiedziały jak jest naprawdę, co sobie wyobraziły i jak bardzo byliście przerażeni. Widzieliście, że coś się dzieje, braliście w tym udział, w końcu mieszkaliście razem, a dzieci są najlepszymi obserwatorami i odbiorcami emocji rodziców. A w efekcie okazało się, że Mama nie była tak poważnie chora jak się spodziewaliście i żyje na szczęście długo duży uśmiech . Ogromnie jestem ciekawa czy naprawdę Twoje dzieci nic nie zauważyły i naprawdę nic im nie powiedziałaś, nawet odrobinę dlaczego np. masz kiepski dzień i marnie się czujesz...



na Forum od 17 lipca 2006r.

monika7205 (offline)

Post #14

28-09-2010 - 09:54:32

 

Bardzo Wam wszytskim dziękuję, trochę mi raźniej...

joakil (offline)

Post #15

28-09-2010 - 11:29:26

Pomiechówek 

Betty, zgadzam się z BeataM. Również szanuję Twoją decyzję. Ty wiesz najlepiej co dla Twoich dzieci jest dobre.
Myślę jednak, że fundujesz sobie ogromny stres. Strach żeby dzieci przypadkiem się nie dowiedziały, żeby przypadkiem nie podsłuchały jakiejś rozmowy i nie wyciągnęły pochopnych wniosków...... a może rodzice kolegów będą rozmawiali między sobą i Twoje dzieci to usłyszą lub dowiedzą się o podsłuchanej rozmowie od kolegów? Możliwości jest wiele. Nie uda Ci się ich odizolować.
Myślę, że Twoja mama też próbowała Was ochronić i nie powiedziała wam co się dzieje. Uważała, że jesteście za mali, nie zrozumiecie, będziecie się bali. A czy Was uchroniła? Im później się o czymś dowiadujemy, tym więcej mamy wątpliwości i jesteśmy bardziej podejrzliwi.
Właśnie dla tego powiedziałam swojej córce, że jej nie urodziłam. Miała zaledwie 3-4 latka. To bardzo bolało. Ją też, ale trwało to chwilę. Przez jakiś czas sprawdzała czy powiedziałam jej prawdę. Dzisiaj nie stanowi to dla niej problemu. Czuje się wyjątkowa bo to właśnie ją wybrałam na swoją ukochaną córeczkę. Aż boję się pomyśleć co by było gdyby dowiedziała się o tym od kogoś innego. Myślę, że już by mi tak bezgranicznie nie wierzyła. Nie musiałam jej mówić. Miała zaledwie 4 miesiące jak została moją córką. Jednak nie żałuję swojej decyzji. Nie używałam słów "adopcja", "mama Cię zostawiła". Tłumaczę jej, że inna pani urodziła ją dla mnie, bo bardzo na nią czekałam a sama nie mogłam jej urodzić. To tylko kwestia dobrania odpowiednich słów do przekazania ważnej i niezbyt przyjemnej prawdy.
Tak samo było z chorobą. Powiedziałam że jestem bardzo chora i niektórzy umierają na tą chorobę. Powiedziałam, że też mogę umrzeć ale zrobię wszystko, żeby tak się nie stało. Będzie to jednak wymagało pomocy bliskich, bo leczenie jest trudne i nie zawsze będę się dobrze czuła. Nie była to jedna rozmowa. Informacje przekazywałam jej powoli, etapami. Zadawała pytanie - dostawała odpowiedź.
Nie powiem, że się nie bała ale wie, że nic przed nią nie ukrywam. Widzi, że czuję się dobrze i to jej wystarcza. Rozumie też, że mogę czuć się gorzej i też nie panikuje.
Monika7205, to trudna decyzja mówić czy nie mówić. Jak widzisz są różne zdania. Pamiętam jak bardzo bałam się reakcji mojej córki (miała wtedy 7 lat i właśnie poszła do nowej szkoły) ale to Ty musisz podjąć tą decyzję. Życzę odwagi, bo cokolwiek postanowisz, będziesz jej potrzebowała.




agawa (offline)

Post #16

28-09-2010 - 20:06:13

okolice 

Al_lu, ale Ty masz pamięć... serce Ja szukałam w wątku Pat forumowicz

Al_la (offline)

Post #17

29-09-2010 - 01:12:14

k/Warszawy 

Nie mam pamięci, tylko korzystam z wyszukiwarki smiling bouncing smiley





W najgorszych chwilach mego życia zawsze mogłem liczyć na przyjaciół.
Odtąd wiem, że pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to poprosić o pomoc. Paulo Coelho




Przewodowy NST, G2, T3N0Mx, TNBC, 6 x FEC (3 przed operacją), yT2N0Mx

agawa (offline)

Post #18

09-09-2012 - 19:08:54

okolice 

Anioł_Nasz odesłał Modelką Modiego chyba tutaj? myśli Mam nadzieję, że odnajdzie...
Bo chciałam bezpośrednio na post zamieszczony w innym miejscu odpowiedzieć. Post bardzo mnie poruszający, bo opowiadający o podobnym doświadczeniu, podobnym dylemacie, jaki miałam ja...
Mój młody, dokładnie 14-latek wtedy, również z ADHD prowadzonym od wielu lat behawioralnie z dużymi sukcesami, musiał dać sobie radę z moim raczkiem 4 lata temu. W naszym przypadku oprócz wsparcia mojego męża miał rózniew ogrmne wsparcie mojego starszego syna, wtedy 20-to letniego.
Obawiałam się reakcji mlodego, który na trudne dla siebie sytuacje reagował albo zachowaniami impulsowymi (np. wychodził z domu i nie wracał wiele godizn nie odbierając od nas telefonów), lub depresyjnymi (zamykał się w swoim pokoju zastawiając drzwi wejściowe komodą).
W naszym przypadku bardzo pomogło mu to, że dokładnie odpowiadałam na wszelkie jego pytania, tak aby przyszłość była jak najbardziej przewidywalna. Z konsekwencji i niezmienności pewnych wydarzeń uczyniłam wręcz świętość.
Na samą diagnozę zareagował spokojnie. Zapytał czy umrę? Odpowiedziałam, ze nie mam takiego planu i że będę starać się ze wszystkich sił, aby wyzdrowieć. I że bardzo potrzebne jest mi wsparcie. A wsparcie od niego mogłoby wyglądać tak_a_tak (dopilnowanie zachowania w szkole i nauki, robienie zakupów, samodzielne dojeżdżanie do szkoly, punktulane wracanie, etc).
Dla naszych adehadowców, o czym dokłądnie wiesz, każde zakłócenie codzienności może spowodować nieoczekiwane reakcje. Dlatego bardzo się starałam, aby żadne takie zdarzenia nie miały miejsca.
Przewidywalność i sprawdzalność codzienności stąło się moją i męża ideą_fix winking smiley
Nam się udało. Młody zniósł cały okres chorowania w miarę spokojnie. Natomiat odreagował z nadwiązką rok później winking smiley Był wtedy pod koniec II kl gimnazjum a ja z powodu jego wybryków bywałam w szkole co tydzień winking smiley
Daliśmy radę. Dziś jest w LO. I jest na prawdę wspaniałym facetem. A o ADHD powolutku zapominamy winking smiley

Bardzo trzymam za Was kciuki smiling smiley

wojowniczka (offline)

Post #19

17-01-2014 - 08:28:21

 

Jesteście niezastąpione! Czytając te wszystkie wypowiedzi na prawdę można się podnieść na duchu smiling smiley

bozena_stanczyk (offline)

Post #20

17-01-2014 - 18:27:16

Tomaszów Mazowiecki 

I o to chodzi na forum Wojowniczkosmiling smiley

jagodula (offline)

Post #21

17-01-2014 - 19:42:22

Sławkow 

jablkoWłaśnie. Syn jest lekarzem, więc pojechałam otwartym tekstem- i tu pełne zaskoczenie. Zesztywniał i dość długo nie potrafił się odezwać. Chyba za dużo wiedział i widział.Teraz stara się być pomocny i nauczył się traktować mnie bez zawodowego skrzywienia. Otworzył się. Moja choroba zbliżyła nas do siebie. Córka, chemik, podeszła do sprawy zadaniowo. Poczytała wyniki badania hist-pat. a potem sprawdziła działanie antracykliny i stwierdziła: dasz radę. Ale czasem widziałam jej zatroskany wzrok. Teraz po półtora roku leczenia twierdzi, że mogło być źle ale nie było i to jest ważne. Ona jest tu i teraz.Bardzo kocham moje dzieci. serce

xiouken (offline)

Post #23

08-11-2024 - 12:11:24

 

audiobookkeeper.rucottagenet.rueyesvision.rueyesvisions.comfactoringfee.rufilmzones.rugadwall.rugaffertape.rugageboard.rugagrule.rugallduct.rugalvanometric.rugangforeman.ru
gangwayplatform.rugarbagechute.rugardeningleave.rugascautery.rugashbucket.rugasreturn.rugatedsweep.rugaugemodel.rugaussianfilter.rugearpitchdiameter.rugeartreating.rugeneralizedanalysis.rugeneralprovisions.ru
geophysicalprobe.rugeriatricnurse.rugetintoaflap.rugetthebounce.ruhabeascorpus.ruhabituate.ruhackedbolt.ruhackworker.ruhadronicannihilation.ruhaemagglutinin.ruhailsquall.ruhairysphere.ruhalforderfringe.ru
halfsiblings.ruhallofresidence.ruhaltstate.ruhandcoding.ruhandportedhead.ruhandradar.ruhandsfreetelephone.ruhangonpart.ruhaphazardwinding.ruhardalloyteeth.ruhardasiron.ruhardenedconcrete.ruharmonicinteraction.ru
hartlaubgoose.ruhatchholddown.ruhaveafinetime.ruhazardousatmosphere.ruheadregulator.ruheartofgold.ruheatageingresistance.ruheatinggas.ruheavydutymetalcutting.rujacketedwall.rujapanesecedar.rujibtypecrane.rujobabandonment.ru
jobstress.rujogformation.rujointcapsule.rujointsealingmaterial.rujournallubricator.rujuicecatcher.rujunctionofchannels.rujusticiablehomicide.rujuxtapositiontwin.rukaposidisease.rukeepagoodoffing.rukeepsmthinhand.rukentishglory.ru
kerbweight.rukerrrotation.rukeymanassurance.rukeyserum.rukickplate.rukillthefattedcalf.rukilowattsecond.rukingweakfish.rukinozones.rukleinbottle.rukneejoint.ruknifesethouse.ruknockonatom.ru
knowledgestate.rukondoferromagnet.rulabeledgraph.rulaborracket.rulabourearnings.rulabourleasing.rulaburnumtree.rulacingcourse.rulacrimalpoint.rulactogenicfactor.rulacunarycoefficient.ruladletreatediron.rulaggingload.ru
laissezaller.rulambdatransition.rulaminatedmaterial.rulammasshoot.rulamphouse.rulancecorporal.rulancingdie.rulandingdoor.rulandmarksensor.rulandreform.rulanduseratio.rulanguagelaboratory.rulargeheart.ru
lasercalibration.rulaserlens.rulaserpulse.rulaterevent.rulatrinesergeant.rulayabout.ruleadcoating.ruleadingfirm.rulearningcurve.ruleaveword.rumachinesensible.rumagneticequator.rumagnetotelluricfield.ru
mailinghouse.rumajorconcern.rumammasdarling.rumanagerialstaff.rumanipulatinghand.rumanualchoke.rumedinfobooks.rump3lists.runameresolution.runaphtheneseries.runarrowmouthed.runationalcensus.runaturalfunctor.ru
navelseed.runeatplaster.runecroticcaries.runegativefibration.runeighbouringrights.ruobjectmodule.ruobservationballoon.ruobstructivepatent.ruoceanmining.ruoctupolephonon.ruofflinesystem.ruoffsetholder.ruolibanumresinoid.ru
onesticket.rupackedspheres.rupagingterminal.rupalatinebones.rupalmberry.rupapercoating.ruparaconvexgroup.ruparasolmonoplane.ruparkingbrake.rupartfamily.rupartialmajorant.ruquadrupleworm.ruqualitybooster.ru
quasimoney.ruquenchedspark.ruquodrecuperet.rurabbetledge.ruradialchaser.ruradiationestimator.rurailwaybridge.rurandomcoloration.rurapidgrowth.rurattlesnakemaster.rureachthroughregion.rureadingmagnifier.rurearchain.ru
recessioncone.rurecordedassignment.rurectifiersubstation.ruredemptionvalue.rureducingflange.rureferenceantigen.ruregeneratedprotein.rureinvestmentplan.rusafedrilling.rusagprofile.rusalestypelease.rusamplinginterval.rusatellitehydrology.ru
scarcecommodity.ruscrapermat.ruscrewingunit.ruseawaterpump.rusecondaryblock.rusecularclergy.ruseismicefficiency.ruselectivediffuser.rusemiasphalticflux.rusemifinishmachining.ruspicetrade.ruspysale.rustungun.ru
tacticaldiameter.rutailstockcenter.rutamecurve.rutapecorrection.rutappingchuck.rutaskreasoning.rutechnicalgrade.rutelangiectaticlipoma.rutelescopicdamper.rutemperateclimate.rutemperedmeasure.rutenementbuilding.rutuchkas
ultramaficrock.ruultraviolettesting.ru

xiouken (offline)

Post #24

08-01-2025 - 14:16:41

 

Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

Kliknij żeby zalogować

Użytkownicy online

Gości: 639
Największa liczba użytkowników online: 77 dnia 11-10-2011
Największa liczba gości online: 134213 dnia 15-09-2024