Opieka nad umierajacym
magdalena62 (offline) |
Post #1 11-11-2016 - 21:14:53 |
szczecin |
Bardzo Ci współczuję Niezapominajko
|
niezapominajka24 (offline) |
Post #6 11-11-2016 - 21:38:08 |
|
Dziękuje, no teraz ma lepiej i nie cierpi
|
braja (offline) |
Post #8 13-11-2016 - 17:05:24 |
|
Przyznaję, że zszokowały mnie slowa psychologa w tej sytuacji że :wszystko będzie dobrze". Oczywiscie, w ostatecznym rozrachunku "wszystko będzie dobrze", bo ludzie przeżyją żałobę i powrócą do życia, które mieli przedtem, tylko będzie w nim jedną osobę mniej.
Ale czy profesjonalista powinien strzelic takim tekstem kilkanascie godzin przed smiercią chorego? Po co? ![]() U osoby, ktora umiera z powodu nowotworu istnieje bardzo charakterystyczny moment, który wprawdzie nie mówi czy zostały godziny, dni, tygodnie czy miesiące, ale jest wyraźnym sygnałem, że organizm zaczyna się wygaszać. Jest to nagłe pogorszenie stanu zdrowia, które nie zostało spowodowane innym czynnikiem. Czyli np. osoba do tej pory bardzo aktywna nagle robi się bardzo slaba i senna (a nie wynika to na przyklad z tego, że spedzila kilka bezsennych nocy w podróży), albo ktoś kto miał świetny apetyt nagle popada w anoreksję, urodzony optymista robi się apatyczny i zaczyna unikac ludzi, ktos kto chodził, przestaje chodzić nawet do łazienki, perfekcyjna pani domu przestaje sprzątać... Cokolwiek to jest, otoczenie zauważa wyraźną zmianę w zachowaniu chorego. To moment, w którym podświadomość już pogodziła się z odejściem. Niekoniecznie jednak dotarło to do świadomości. Z tego co czytałam i słyszałam, ten jeden objaw wydaje się być wspólny dla wszystkich umierających, niezależnie od rodzaju raka. U mojej cioci I. pierwszym takim objawem było nasilenie dolegliwości bólowych wywołujace ogromne problemy z chodzeniem. U cioci J. była to nagła utrata sił po drugiej chemii na wznowę raka pluc. |
dziubas (offline) |
Post #9 13-11-2016 - 22:45:01 |
Gdańsk |
Niezapominajko!!!
![]() ![]() ![]() ![]() rak przewodowy, G1, wym. 0,8x0,6x0,9 cm, ER 95%, PgR 10%, Her2-neg, Ki67 1%, w wartowniku mikroprzerzut, pT1bN1(sn)Mx, operacja oszczędzająca z biopsja wartownika, radioterapia 25x, brachyterpia, hormonoterapia-tamoxiffen do 10lat po 8,5 roku rak endometrium, operacja unowoczesniona z resekcja macicy, przydatków, węzłów biodrowych i brzusznych i wyrostka robaczkowego, rak pierwotny, rokowania dobre, stan zaraz po operacji i póżniej - bardzo dobry, oblgatoryjnie naświetlania - wybrałam narazie tylko brachyterapię, na kikut macicy, do tamoxiffenu juz nie wróciłam |
niezapominajka24 (offline) |
Post #10 14-11-2016 - 10:58:28 |
|
Ja wiem ze ona jest z nami teraz już cały czas i nigdy nie opuści najgorzej jutro bi pogrzeb i wszyscy będą współczucia płakali ale ona naprawdę ma tam lepiej nikt w to nie chce uwierzyc
![]() |
niezapominajka24 (offline) |
Post #13 18-11-2016 - 20:29:05 |
|
Bardzo tęsknie a moją mamusia
![]() |
Tomasz. (offline) |
Post #14 18-11-2016 - 21:30:31 |
Pruszków |
Oswojenie ze śmiercią najbliższej osoby to kwestia kilku tygodni. Pogodzenie może być znacznie dłuższe lub nawet może nie nastąpić wcale.
Trochę się dziwię specjalistom, że tak mówią ("Będzie dobrze" ) czy nie informują rodzinę o stanie faktycznym zdrowia (albo poinformowali np. męża). Przykład tu poruszany był od chwili rozpoznania zaawansowany, do tego były od początku wiadome problemy z jelitami i lekarze powinni od razu powiedzieć, że będzie chorej zaproponowane leczenie paliatywne z powodu właśnie stopnia zaawansowania. Wyrazy współczucia dla rodziny zmarłej. ____________ Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym. Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 18-11-2016 - 21:30:52 przez Tomasz.. |
minia511 (offline) |
Post #16 20-11-2016 - 10:16:51 |
Będzin |
Niezapominajko, nie napiszę, że czas leczy rany, nie napiszę że przestaniesz tęsknić. Moi rodzice zmarli w ciągu jednego roku, minęło 40 lat, ja nadal tęsknię, tyle bym im powiedziała....brak mi ich dobrych rad. Pociesza mnie myśl, że nie cierpią, bo przed śmiercią cierpieli ogromnie. Ty też wspominaj mamę, pamiętaj o niej i sama sobie tłumacz, że mama już nie cierpi. Trzymaj się dzielnie.
![]() |
niezapominajka24 (offline) |
Post #18 23-11-2016 - 21:36:05 |
|
nie mogę sobie z tym oradzic z dnia an dzien jest coraz gorzej nic juz nie chce robic boje sie wrocic do pracy tata tez jest zalamany bo byl z mama bardzo zzyty to siee stało tak nagle mama jeszcze mówiła ze sie na nastepny dzien spotkamy i umarla
![]() ![]() |
Tomasz. (offline) |
Post #19 26-11-2016 - 10:44:23 |
Pruszków |
Niezapominajko- jesteście w trudnym okresie- nie dość, że są ponure, smętne, mgliste dni z krótkim dniem, to jeszcze żałoba i zbliżające się Święta bez mamy. Ja jestem z (na razie) dobrymi wynikami po leczeniu celowanym, ale listopad to okropny miesiąc dla problemów psychicznych. Zwiększyłem sobie dawki antydepresantów i zachęcam Ciebie i tatę, abyście się wspomogli małymi dawkami leków. To nie są leki uzależniające!. Np. Sertagen w najmniejszej dawce 50 mg kosztuje niespełna 4 zł na 30%. Warto się lekami podeprzeć, aby nie zatruwać sobie życia więcej, niż to wynika z żałoby po odejściu mamy. Musisz się trzymać też dlatego, aby możliwie szybko wrócić do pracy- obowiązki zawodowe i odejście myślami od smutnych wspomnień jest najlepszym rozwiązaniem.
____________ Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym. |
anka21 (offline) |
Post #20 26-11-2016 - 11:46:06 |
|
Niezapominajko, bardzo Ci wspólczuje, bo wiem co znaczy smierć rodzica.
Tomasz namawia Cię na leki, możesz spróbowac, ale ja z doswidczenia własnego wiem ,że lepsza jest terapia ale nie szukaj u pierwszego lepszego specjalisty. Ja będac na terapi nigdy nie usłyszałam takich słow, to raczej terapauta powienien doprowadzić do tego ,że sama sobie tak powiesz. Każdy musi przeżyć to w swoim tempie, nie powiem Ci ,że za tydzień dwa, miesiąc będzie Ci lepiej. Toamsz ma rację listopad jest okromnym miesiącem dla naszego stanu psychicznego a na Ciebie spadło jeszcze coś takiego. Jesli masz ochotę porozmwiać napisz na PRV życie jest jak pudełko czekoladek nigdy nie wiesz na co trafisz... Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 26-11-2016 - 11:57:10 przez anka21. |
monik (offline) |
Post #21 05-12-2016 - 09:58:55 |
Łódź |
Niezapominajko, strasznie mi przykro, dużo przeszłaś w ostatnim czasie, każdy potrzebuje swojej drogi i sposobu na jakiś tam powrót, jakiś bo już nic nigdy nie będzie takie samo. Ale czas płynie i z tym co nieuniknione trzeba się pogodzić. Słuchaj rad tych co maja takie doświadczenia, są tu osoby, które chcą Ci pomów - warto z tego skorzystać. Współczuje ci tego co przeszłaś, trzymaj się!
|
braja (offline) |
Post #22 10-02-2017 - 04:51:31 |
|
Dla Agnieszki2687- trudno zaakceptować fakt odchodzenia najbliższej osoby. Wyboru jednak nie ma, "cudów" nie ma, nie w sensie, że nie zdarzaja sie niesamowite i nieoczekiwane wyzdrowienia, ale raczej, że nie zdarzają sie one w momencie gdy doszło juz do nieodwracalnych zmian fizjologicznych w narzadach wewnętrznych. Uszkodzone nerki, uszkodzony rdzeń kręgowy, zajęty mózg...
![]() Postarajcie się też wyczuć na ile mama jest świadoma swojego stanu, z pewnościa nie powinno sie jej juz oklamywać mówiąc, że bedzie dobrze, jesli nie jest gotowa na uslyszenie prawdy, to lepiej przemilczeć. A jeśli zechce dowiedziec sie jak z nia jest lub mówic o śmierci, pozwólcie jej na to |
dzennifer (offline) |
Post #24 31-03-2017 - 13:49:05 |
Chełmek |
wszyscy piszą tu MAMA czy CIOCIA. Słuchajcie ja mam 35 lat i leczona jestem paliatywnie :/ mój lekarz daje mi 30 procent że przedłużą mi życie..ale jak czytam o umieraniu, strasznie sie boje. Kocham swojego małego synka i niesprawiedliwe to wszystko
|
Asiax (offline) |
Post #26 15-06-2017 - 00:29:06 |
Wrocław |
Kochani trafiłam na ten wątek dzięki Braji i Tomaszowi. Moja mamusia lat 57 odchodzi. Rak potrójnie ujemny inwazyjny piersi, operacja oszczędzająca, chemia x4 kursy, radioterapia, brachyterapia, później kontrole co 3 miesiące( opisałam to w wątku przerzuty do wątroby)Niestety rok po leczeniu pojawiły sie problemy z wątrobą i żółtaczka, do końca miałam nadzieje, że to nie przerzuty choć oczywiście podejrzewałam to. Czułam, że mama się zmieniła zaraz po naszych wspólnych wakacjach w styczniu,zaraz po 1objawach - przestała dbać o idealny porządek, bardzo mnie to zasmuciło. Moja mama nie chce wiedzieć, że umiera, wypiera to. Gdy w maju pod koniec swojego pobytu w szpitalu na odzdziale gastroenterologicznym dostała wyniki TK udawała, że tego nie rozumie, że lekarz jest młody i nic nie potrafi przekazać. Później gdy z siostra wymiotowała z rozpaczy, to płakała razem z nami i znów jakby zapomniała.Ma liczne przerzuty do wątroby, do kości. Wierzy, że oleje z kwiatu konopii pomogą jej wyzdrowieć. One zapewne sprawiają że nie czuje bólu. Korzystamy z HD, ale oni tylko zapisują leki. Ja zajmuję się mamą i mój brat, przyjeżdża tez studiująca 19letnia siostra.Przyjechałam do mamy z dwójką dzieci, nie pracuje więc mogę sobie na to "pozwolić". Mama nie ma wanny i problemem są codzienne kąpiele - a kąpiemy ją w kartoflance,w plastikowej misce w prześcieradle, stosujemy emolienty i smarujemy kremami dla skory atopowej, masłem shea. Jest to rytuał, ale obawiam się że niedługo to się skończy, bo mamie ciężko jest chodzić, nawet jadać woli na leżąco, ciągle chce spać. Dziś ciężko było jej wstać z tej wanienki czułam że kości jej się mogą złamać gdy ją trzymałam. Zaczyna zapominać, plącze się myli słowa etc. Jest mi cholernie trudno, mama zachorowała dokładnie w tym samym czasie co tata-tylko tata w ciagu miesiąca( w grudniu biopsja, a 31.12 smierć) -zmarł na chłoniaka olbrzymiokomórkowego ( nie wiemy czy Burkitt czy DLBCL). Byliśmy wtedy naiwni i do końca wierzyliśmy że uda się mu przeżyć, zmarł w szpitalu w ciągu 2 tygodni, zdążyli podać mu chemie ratująca/ paliatywną po której dość dobrze sie poczuł choc na kilka dni i był sprawny umysłowo, dzięki czemu ten czas był wzruszajacy byliśmy razem wierzyliśmy...Jego odejście było błyskawiczne, gdy dostał ataku padaczki po prostu wprowadzili go w śpiączkę i tam sami wiecie. Z mamą jest inaczej, wcale nie łatwiej. W przeciwieństwie do sytuacji z tatą nie mam żadnych złudzeń,ale w niczym mi ta świadomość nie pomaga. W dodatku boję się o zdrowie mojego brata, młodego faceta, młodego tatę, choć mam wielką nadzieje, że jego sytuacja potoczy się dobrze. O mały włos stała się krzywda mojej najmłodszej córeczce z mojej winy, ale nie bede tego opisywać. Piszę tu bo nie chce z nikim o tym rozmawiać, zapewniam nie jestem odludkiem, ale znajomi nie tyle mnie drażnią, co po prostu wydają się dalecy jakby byli z innej planety, z planety w której ja jescze 3 temu żyłam, ale obecnie jestem innym człowiekiem.. Właściwie nie wiem czego oczekuje, nie chce biadolić wiem, że życie jest brutalne, że inni mają gorzej, zresztą ja nawet nie potrafię już płakać...Mama gaśnie każdego dnia, nadal jest pięknym, dobrym człowiekiem, uśmiecha się, nie chce nikomu stwarzać problemu, jak zawsze ona. Opiekuje się nią teraz, a jeszcze niedawno w styczniu razem wypoczywałysmy w słoneczku, jescze niedawno to ona się mną opiekowała we wrześniu aż do listopada pomagała mi gdy po raz drugi zostałam mamą. Przyjeżdżała do mnie na drugi koniec Polski pociągiem choć miała wtedy straszne problemy z kręgosłupem, zawsze dla mnie była w najważniejszych chwilach. Gdy tata umierał od razu postawiłam na blokadę i brałam Xanax w dawkach turbo, potem gdy odstawiłam był horror, ale pomagało mi to przetrwać najgorszy czas.Teraz nie mogę bo karmie piersią. Zaniedbuje starszą córeczkę, młodsza nieomal nie zginęła przeze mnie. Cholernie ciężko mi. Przepraszam z długi post. Jest jescze kwestia wiary- mama jest osoba wierząca, chciałaby pewnie ostatnie namaszczenie chorych bo zależało jej aby tata miał to odprawione gdy był w śpiączce , z drugiej strony ona nie dopuszcza myśli, że umiera. Jak to rozwiązać?Dziś tylko raz ze smutkiem spojrzała na swoje odbicie w lustrze gdy myłyśmy jej włosy. Nadal jest piękna pomimo umieraniania i tej przeklętej choroby, ale już bardzo zniszczona trawiona chorobą..
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 15-06-2017 - 00:35:20 przez Asiax. |
lulu (offline) |
Post #27 15-06-2017 - 00:54:41 |
k/Kwidzyna |
Moja mama podobnie odchodziła, chociaż to nie był rak. Już po śmierci mamy opowiadałam znajomemu lekarzowi o objawach, to stwierdził, że to musiały być kolejne wylewy krwi do mózgu. Sakrament chorych (Sakrament Namaszczenia chorych można przyjmować wielokrotnie.) przyjęła na dwa tygodnie przed śmiercią.
W tej sytuacji Twoje dzieci powinny się znajdować pod opieką innej osoby, dla ich dobra. Może teściowa mogłaby się nimi zając. Na Forum od 07 lutego 2008 2007 amputacja prawej piersi, 5 lat na Tamoksyfenie, Egistrozolu, Mamostrolu 2015 amputacja lewej piersi, 4xAC, rok Herceptyna ![]() |
dziubas (offline) |
Post #28 15-06-2017 - 00:55:00 |
Gdańsk |
Asiu!!!
![]() ![]() ![]() rak przewodowy, G1, wym. 0,8x0,6x0,9 cm, ER 95%, PgR 10%, Her2-neg, Ki67 1%, w wartowniku mikroprzerzut, pT1bN1(sn)Mx, operacja oszczędzająca z biopsja wartownika, radioterapia 25x, brachyterpia, hormonoterapia-tamoxiffen do 10lat po 8,5 roku rak endometrium, operacja unowoczesniona z resekcja macicy, przydatków, węzłów biodrowych i brzusznych i wyrostka robaczkowego, rak pierwotny, rokowania dobre, stan zaraz po operacji i póżniej - bardzo dobry, oblgatoryjnie naświetlania - wybrałam narazie tylko brachyterapię, na kikut macicy, do tamoxiffenu juz nie wróciłam |
braja (offline) |
Post #29 15-06-2017 - 16:04:35 |
|
Asiu, przytulam!
![]() Jedna moja ciocia J. umierała w hospicjum domowym na raka płuc. Dluuuugo nie dopuszczała do siebie mysli, że umiera, robiła plany itp, choć juz nawet nie byla w stanie przejść do lazienki i musiała zgodzić sie na pampersa. W pewnym momencie o tym, ze odchodzi poinformował ja psychiatra, ktory przychodził raz na tydzien. płakala najpierw i się złościla, a potem nastapiło kilka pieknych tygodni w życiu jej rodziny, bo już niczego nie udawali i nie oczekiwali, porozmawiali na wszystkie bolące tematy, wszystko sobie wybaczyli, o wszystkim co dobre powiedzieli i ciocia zmarła spokojnie we śnie. Jej córka, która sie nia opiekowała miala ze soba tylko młodsze dziecko, starsze było pod opieka taty. Tp jest bardzo intensywny czas, wiec może też pownnas pomysleć o kimś, kto się dziećmy w tym momencie zaopiekuje, jeśli nie jestes w stanie tego zrobić. Dzieciom jednak trzeba wytlumaczyc co się dzieje, żeby nie czuły, że mama je opuszcza. Powinny wiedzieć, że śmierc to ważny moment, mieć mozliwośc pożegnania się z babcią. Zasada medycyny jest- po pierwsze nie szkodzić. I zapewne sa takie osoby, ktore świadomośc odchodzenia może wprawic w panikę i utrudnić ten proces. Jednak takich osob jest zdecydowana mniejszość. Wiekszośc chciałaby o tym porozmawiac, ale poniewaz nie wie jak, wypiera ten fakt ze świadomości. Wiadomo, gdy ktoś umiera uwaga powinna byc skupiona na tej osobie. Choc nam jest ciężko, to nasze smutki, płacze, rozłąkę najlepiej zostawić na potem. Kiedy moja druga ciocia I. odchodzila, oglądałam przez kilka tygodni filmiki robione przez pielęgniarke hospicyjna. Naprawdę piekne, choć mocne. Mówiła o aspektach fizjologicznych ale też i psychologicznych. My zegnamy tylko umierającego, umierajacy traci nas wszystkich, traci cały swiat, całe swoje zycie, wspomnienia, dobytek. To just duzo powazniejsza żałoba niż nasza Istnieją jednak i inne aspekty. Nawet najblizsi ludzie miewaja tajemnice o których nikomu nie mowią, bo chca sami decydowac o swoim zyciu. Jednym z czynników bardzo utrudniajacych umieranie bywa wlaśnie cos takiego. Człowiek najpierw wypiera fakt, że umiera, a potem raptem traci sily, zapada w stan śpiaczkopodobny, lub tylko nie może mówić i zaczyna sie dramat, bo już wie, że umiera, ale czegos waznego nie powiedział rodzinie. Może szykowal niespodzianke i kupil cos drogiego na kredyt, moze ma w jakims banku lokate o której nikt nie wie. Może za świętym obrazkiem na scianie ukryte sa wartościowe papiery itp. Takie osoby bardzo cierpia przy odchodzeniu, walczą do końca w nadziei, ze uda im się wyartykułować ta ważną informację, co oczywiscie nie jest już możliwe. Stąd, szczególnie jesli mamy do czynienia z osoba wierzacą, lepiej starannie przygotować się do wyjawienia prawdy (może własnie za pośrednictwem psychologa czy psychiatry). żeby uniknąć sytuacji, że ktoś strasznie się męczy odchodząc, bo nie załatwił jakiejś ważnej sprawy, n ie powiedział jakiegos "przepraszam" czy "kocham" |
Asiax (offline) |
Post #30 16-06-2017 - 00:07:34 |
Wrocław |
Dziękuje Wam za wsparcie Dziubas, Lulu. Tobie Braja po stokroć dziękuje za ten post i za to, że mnie tu nawigowałaś. Niby proste znalezienie wątku, ale jednak w tak szczególnych sytuacjach nic nie jest proste i oczywiste. Niestety dzieci muszą być ze mną, jedyna babcia jaką mają właśnie umiera, tata za granicą i nawet nie wiemy kiedy się zobaczymy dokładnie, on także przeżył śmierć rodziców bardzo wcześnie choć z innego powodu niż moi, trudna historia. Mama nie była zła ani zaskoczona z powodu księdza, którego wezwaliśmy z bratem. Duchowny duchownemu nie równy i choć daleko mu do księdza śp Kaczkowskiego to nie żałuję. Smutne tylko, że w takich małych miejscowościach ludzie są "żądni krwi "i ksiądz to wykorzystał. Ale nie o tym chciałabym z Wami rozmawiać. Odniosę się do tego co napisała Braja- my z mamą nie mamy niewyjaśnionych sytuacji, od śmierci taty jesteśmy niezwykle ze sobą blisko i nie było między nami nieporozumień. Sprawy spadkowe też za nami, mama jest spokojna wie, że ja zaopiekuję się młodszą siostrą, obecnie mama ma nas wszystkich przy sobie. Mówimy sobie" kocham" od taty śmierci nieomal bez przerwy. Mama ma gorączkę od ok 3 dni, nie pamięta tego co robiła danego dnia, czasami wymyśla różne rzeczy np.że ja wyjeżdżam z dziećmi, ale nadal chce mieć z nami kontakt i stara się rozmawiać gdy nie śpi.Oczywiście śpi prawie cały czas i kaszle. Dziś ostatni raz ją kąpaliśmy wraz z ciocią-jej siostrą bo jest to po prostu niebezpieczne,jutro umyjemy ją zwyczajnie podmyjemy. Mama nie potrafi już bez podparcia chodzić, stać, a jutro kupimy jej pieluchę bo niestety jest problem. Jada niewiele np 3 łyżki zupy, 3 łyżki kaszy, Nutridrink i troszkę wody- tyle dziś zjadła. Usta ma przesuszone-smaruje jej masłem shea i nawilżam płatkami nasączonymi wodą. Twarz jej się zmieniła rysy wyostrzyły, oczy jakieś większe mniej widzące, nie ma bruzdy na nosie, jaką miał tato przed śmiercią i nie ma sinych rąk ani nóg dziś obcinałam jej paznokcie. Połyka z trudem i obrzydzeniem leki. Jutro chcemy się skontaktować z lekarzem z HD i chyba trzeba pomyśleć o tym aby leki podawać inaczej. Braja to co napisałaś o tym że umierający traci wszystko i wszystkich, że strata chorego jest większa niż jego bliskich to bardzo mocne- i dużo mi dało do myślenia. My nie płaczemy przy mamie, nie wolno też rozpaczać jej przyjaciołom zawsze uprzedzam gdy chcą ją zobaczyć. Mama wypiera fakt umierania ale jescze niedawno gdy była całkiem przytomna nie chciał aby jej mama ( te geny starszych ludzi- moje obie babcie żyją nadal) odwiedziiła ją bo boi się jej histerii. Dziś księdzu opowiadała jak jej się zdrowie zepsuło od stycznia ale jednocześnie chce jescze znać wyniki scyntygrafii w Poznaniu i myśli o tym, że dostanie może chemię. Dobrze byłoby aby psycholog z nią porozmawiał/a rzeczywiście mama jest splątana bardzo.A my nie wiemy jak to rozwiązać. Cieszę się, że dzięki olejowi mama nie czuje bólu inaczej byłaby rozpacz. Czytałam, że umierający mają omany, dziwne sny wrażenia. Mój tato miał sny dziwne przed śmiercią, mama nie, ale ja będę jej mówić o tacie którego tak bardzo kochała. Jescze niedawno byłyśmy razem na filmie "Chata" a ta książka zrobiła na niej ogromne wrażenie chciałabym to podsycić w niej- taka wizja Boga jest piękna nie chcę aby czuła że traci wszystko, chciałabym aby czuła sie bezpiecznie, że czekają na nią bliscy, a wkrótce dołączymy my... Sama chciałabym aby tak było...Przy tym wszystkim mama jest taka kochana, taka łagodna nie chce sprawiać problemu nikomu, uśmiecha się, ja nie jestem w stanie jej powiedzieć mamo umierasz, no nie jestem w stanie o tym rozmawiać z nią ani ja ani moja siostra ani brat. Więzi ludzkie są silniejsze od chorób i śmierci ale poczucia straty nie da się pokonać- to boli cholernie boli. Przepraszam za chaos w swoim poście.
|