Jak zareagowałaś(-eś) na diagnozę - rak piersi

Wysłane przez Amazonki.net 

lidziaz (offline)

Post #1

12-01-2011 - 23:38:53

Tomaszów Maz 

A ja żyłam jak w malignie , w jakimś dziwnym zawieszeniu , jakby w matrixie w oczekiwaniu na wyniki . A kiedy pan doktor oznajmił , że jest choroba (tak właśnie to ujął) wyszłam od niego (jak jakiś debil) roześmiana z gabinetu. Zastanowienie przyszło później , po operacji sad smiley Strach , tak głównie towarzyszył mi strach , ale nie o mnie tylko o moich facetów - męża i synulka. Bo rozmowy i układanie życia tym, co niby mają zostać tu na ziemi ,nie jest wcale proste.



filipinka35 (offline)

Post #2

15-05-2011 - 17:34:33

 

Byłam przerażona,smutna i załamana.Postanowiłam sie nie poddawac i pomimo skandalicznych wrazen w szpitalu w ktorym spedziłam kilka dni i nie bylam zoperowana byłam silna i gotowa do walki. Po miesiacu zoperowano mnie w bardzo dobrej klinice.Namiary dostałam od Polci.Operowała mnie bardzo ciepła i serdeczna Pani doktor.



Zycie jest najpiękniejsze !!!

Prowadzę bloga kulinarnego: Kulinarne inspiracje Moniki. Po informacje zapraszam do mojego profilu (domku) znajdującego sie na Naszym forum.

bovalino (offline)

Post #3

24-06-2011 - 21:06:22

Niedaszów 

Jak ja zareagowałam ?
Po wypadku samochodowym byłam poobijana i dokładnie się oglądałam - po około 2 tygodniach znalazłam na prawej piersi "wciągnięcie". moja pani doktor kazała iść z tym dalej . Kiedy onkolog kazała zrobić mammografię na cito , wiedziałam , że coś jest nie tak.Po 4 dniach ponowna wizyta - i jest źle , prawdopodobnie rak. Szok , przerażenie , panika i płacz.Dlaczego , przecież od lat robię badania , rok wcześniejsza mammografia nic nie wykazała.Dostałam skierowanie na biopsję , po 2 tygodniach znalazłam się na oddziale.I kolejny szok - biopsja otwarta wykonana w strasznym bólu , bo jestem oporna na środki przeciwbólowe.Lekarka od biopsji wściekła , że płaczę z bólu , objechała mnie i siostrę , która próbowała interweniować.Postanowiłam , że na ten oddział nie wrócę na operację , pójdę do Lubina.Chodzę do pani psycholog , która potrafi rozmawiać o chorobie , ale nadal jestem przerażona , bo boję się , jak sobie poradzę z chemią , operacją , protezą , skąd wezmę i siły , i pieniądze na leczenie? Teraz czekam na wynik biopsji i mam nadzieję , że nie będzie najgorszy z możliwych.I ciągle się zastanawiam , jak to się stało , że nawet badania genetyczne robione od lat nic nie sugerowały.
Wiem , że nie mam wyboru , jeśli chcę żyć , muszę się leczyć , ale boję się bólu i cierpienia , boję się , czy dam radę , czy znajdę w sobie tyle sił , aby to przetrwać.
Dobrze , że teraz na trochę przyjechała siostra i jeździ ze mną po lekarzach , bo sama już bym się całkiem załamała.Tylko co będzie dalej - ona wróci do Włoch, a ja zostanę sama z dziećmi i wykończona po leczeniu .Jak sobie poradzę ?





miałam piękne plany......i rozśmieszyłam Boga......teraz nie mam żadnych...........więcej go nie rozśmieszę.......chcę żyć spokojnie

lulu (offline)

Post #4

25-06-2011 - 10:31:01

k/Kwidzyna 

Bovalino dasz rade. Jak widzisz jest nas tu baaardzo dużo i miałyśmy bardzo różne sytuacje domowe i dałyśmy radę, dajemy rade i będziemy dawać sobie radę.



Na Forum od 07 lutego 2008

2007 amputacja prawej piersi, 5 lat na Tamoksyfenie, Egistrozolu, Mamostrolu
2015 amputacja lewej piersi, 4xAC, rok Herceptyna
Nigdy nie jedz do syta. Jedna trzecia żołądka dla pokarmu, jedna trzecia dla napoju, jedna trzecia dla ducha.
je

Halinka (offline)

Post #5

25-06-2011 - 22:08:46

 

Za pierwszym razem, jak usłyszałam "rak", to był szok, ale płakał mój mąż i przyjaciółka, a ja nie. Do samej operacji chyba byłam nie do końca świadoma, co mnie czeka, ale jak znalazłam się już we własnych czterech ścianach, to strasznie żal mi się zrobiło, że nie dożyję i nie zobaczę (jak mi się wydawało), jak młodszy syn idzie do komunii (miało to być za 10 m-cy), jak chłopcy pozdają matury, jak się będą żenić - popłakałam w poduszkę, ale to mnie tak zezłościło, że postanowiłam nie popuścić. Nie miałam wtedy komputera, z internetu sporadycznie w pracy miał możliwość skorzystać mąż, więc czasem coś tam wydrukował do poczytania. Gdy o coś z tych wydruków zapytałam mojego chirurga, to zmarszczył brwi i powiedział bardzo krótko: niech pani nie czyta, niech pani ćwiczy! To mnie wtedy też bardzo zdopingowało.
Pamiętam jeszcze dwa razy, kiedy zapłakałam żałośnie: raz jak myłam swoje długie wtedy włosy i niemal wszystkie na raz "odpadły" mi od głowy i zostały takie mokre i żałosne w ręku; drugi raz, gdy zobaczyłam w sklepie fajną kurtkę skórzaną i przyszło mi do głowy, że jej nie kupię, bo szkoda wydawać forsę, skoro i tak niedługo umrę i rodzina będzie musiała się jej pozbyć, bo nie mam córki;-)))

A teraz, przy kolejnym raczku? Pomyślałam spokojnie: już raz to przeszłam, więc o co chodzi? - przecież to taka większa grypa. Wprawdzie musiałam trochę powalczyć z systemem, ale trafiłam w bardzo dobre ręce i wiecie co? Nie boję się niczego!ok

Agnieszka74 (offline)

Post #6

02-11-2011 - 11:58:24

Zielona Góra 

A ja się boję. I to strasznie. Zawsze byłam silną kobietą, przyjmującą wszystko "na klatę" i idącą dalej, a teraz mam totalnego doła. Wiem, że siła psychiczna jest ważna i ta moja słabość jeszcze bardziej mnie dobija. Są chwile, że wydaje mi się, że będzie ok, ale niestety przez większość czasu jestem podłamana i rycząca. A przecież wiem, że mam dla kogo żyć, bo mam dwoje dzieci serce (10 i 12 lat) i za nic na świecie nie chcę, żeby przeżywały traumę związaną ze śmiercią matki (no chyba, że ze starości). Wczorajszy pobyt na cmentarzu, dzisiejsze zgolenie resztek żałosnych kępek włosów chyba też mnie dobiło. Nie chcę jeszcze swojego grobu! Miesiąc temu miałam jeszcze burzę włosów do pasa. Teraz czuję się brzydka i bez przyszłości załamka Wiem, że muszę się pozbierać. W piątek mam drugą chemię AC, paskud ma 6 cm, jest też w węzłach więc powinnam być silna i gotowa do boju.
Wiem, że użalam się nad sobą, ale jakoś nie mogę się ogarnąć i pozbierać.

Halinka (offline)

Post #7

02-11-2011 - 12:03:00

 

Agniesiu, to miniepocieszaPotrzeba Ci widocznie trochę czasu... Oswoisz chorobę, ogarniesz, pozbierasz się wkrótce - mocno w to wierzępocieszaserceserceserce

Agnieszka74 (offline)

Post #8

02-11-2011 - 12:04:40

Zielona Góra 

A zamiast pozytywów trafiam nawet w tv na programy typu "moje piersi mogą mnie zabić", czy tak jak wczoraj program o kobietach chorych na raka, dla których nie było już ratunku, które szykowały się na własną śmierć, robiły dla dzieci tzw."pudełka wspomnień" itp.... Też mi to przyszło do głowy, ale boję się, że to takie powiedzenie swojej podświadomości, że się zgadzam...

Halinka (offline)

Post #9

02-11-2011 - 12:07:37

 

Aguś, właśnie - nie możesz się zgadzać na porażkę, zanim jeszcze dobrze zaczęłaś walkę!!!wnerwiony Trzymam kciuki mocno zaciśnięteok



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 02-11-2011 - 12:08:32 przez Halinka.

lulu (offline)

Post #10

02-11-2011 - 12:22:22

k/Kwidzyna 

Agnieszko, ja właściwie prócz operacji i łykania tabletek ... po drodze było tylko wywalenie całego dołu, tak bardziej profilaktycznie ... nie mam żadnego innego leczenia ... tamten czas odchodzi w niepamięć ... jak ból zęba, poród ... a jednak czasami ogarnia mnie paniczny lęk ... czasem dwa dni, czasem trzy ... może nawet nie dni, tylko noce ... i mija ... i wszystko jest ok. Raz mnie trzymało troszkę dłużej, ale od tamtej pory, jak czuję, że coś takiego nadchodzi, to szukam jakiś zajęć, takich nawet idiotycznych, aby myśli były skierowane w inny kanał. Jak na razie to się udaje ... czas lęku skracam do minimum, a i intensywność jego systematycznie maleje.



Na Forum od 07 lutego 2008

2007 amputacja prawej piersi, 5 lat na Tamoksyfenie, Egistrozolu, Mamostrolu
2015 amputacja lewej piersi, 4xAC, rok Herceptyna
Nigdy nie jedz do syta. Jedna trzecia żołądka dla pokarmu, jedna trzecia dla napoju, jedna trzecia dla ducha.
je

Aganiszka (offline)

Post #11

02-11-2011 - 12:51:40

okolice Środy Śląskiej 

Wiecie to dla mnie był szok z dzieckiem na ręku weszłam do gabinetu ,w drugiej serek bo akurat karmiłam małego a pani która oznajmiła mi tak po prostu bardzo mi przykro ale ma pani nowotwór złośliwy nawet nie zaproponowała żebym usiadła.Wyszłam z gabinetu dokończyłam karmić małego i się zaczeło ,widziałam już siebie w trumnie i moich chłopaków jak mnie odprowadzają złość jak to gadziostwo mogło wykluć się w moim organiżmie przecież karmiłam piersią dwojke dzieci a to przecież chroni od raka.No i co mam zrobić dalej jak mam powiedzieć wszystkim w rodzinie że umieram,jak dojechać do domu bo wracałam autobusem a razem ze mną Wojtuś który patrzył na mnie swoimi pięknymi oczkami i wołał mama,myślałam że oszaleje przeceż ja umre i już nigdy nie usłysze tego głosika jak oni sobie poradza .Najgorsza była myśl jak Tomaszek znajdzie sobie nowa kobite i co ona zabierze mi moja rodzine ,moich synkow a jeszcze jak bedzie ich biła, Boże czemu mi to robisz..Dotarłam do domu i co wlazłam na internet wpisałam wynik i czytam ale i tak nic do mnie nie dochodzi bo przecież umre, tylko ile jeszcze mam czasu Boze daj jeszcze ze trzy lata zeby Wojtuś był bardziej samodzielny bo Bartek juz duzy da rade.W poczekalni słyszałam coś o amazonkach i znalazłam ,z wielkim trudem zalogowałam się na forum bo komputer dopiero opanowuje i są dziewczyny pisza do mnie ,wspierają ,żyją i kurcze nie jestem z tym sama tylko szkoda że tam na miejscu po tej szokującej wiadomości nie ma takiej osoby która by to powiedziała kobieto tą chorobe się leczy a nawet można z tego wyjśc.Teraz jestem silna ,chwilami załamana ale dobrze że jesteście bo jest komu się pożalić ,popłakać i dowiedzieć sie tego co dopiero mnie czeka......Pozdrawiam;;;;kwiatek



Aganiszka (offline)

Post #12

02-11-2011 - 13:00:57

okolice Środy Śląskiej 

Aga wiem że to nie jest łatwo ,ale to minie i oswoisz się z tym masz swoje małe żuczki i musisz dla nich żyć. Ja będę z Tobą i te kochane dziewczynki z forum będą a one są jak dobre anioły otwierasz domek a tu są i piszą do nas i wspierają i odpowiadają na pytania ,zobaczysz będzie lepiej bo musi;;;;buzkibuzki



joakil (offline)

Post #13

02-11-2011 - 13:16:25

Pomiechówek 

Pięknie to Agnieszko napisałaś.
Moja siostra i mama często mi zarzucają, że wchodzę na forum. "po co się dołujesz, po co to czytasz, przecież ty już jesteś zdrowa'.....
No właśnie po co? A no po to, żeby przeczytać takie słowa jak napisała Agnieszka. Po to, żeby dziewczyny i chłopcy też, zobaczyli, że można z tym żyć. Że wcale tak szybko się nie umiera. Jak ja dobrze znam tą myśl "co będzie z moją córką....?"
I gdyby nie to forum, nie dziewczyny, które pisały i piszą nadal, to nie wiem czy dałabym sobie tak dobrze radę. Czy przeszłabym przez to wszystko tak łatwo.
Teraz staram się oddać to co kiedyś ja dostałam. To przecież mnie nic nie kosztuje a daje tyle dobrego. Dla mnie też
uśmiech



Masza70 (offline)

Post #14

02-11-2011 - 13:26:02

 

ja też byłam przerażona. I jakoś to wszystko ogarnęłam, potwierdzam, że wsparcie ze strony dziewczyn z tego forum jest nieocenione. Sama widzisz: inne też miały nieciekawe wyniki i żyją, mają się dobrze. W zasadzie w większości przypadków kobietom się udaje, czemu Ty miałabyś należeć do mniejszości? a tak w ogóle to dzisiaj marna ze mnie pocieszycielka, piszę tylko co wydedukowałam sobie, ja też w kiepskiej formie po wizycie na cmentarzu i reakcji rodziny i znajmych typu "tak się cieszę, że żyjesz", bo widzisz, potem o tym będziesz zapominała, dopóki Ci ktoś nie przypomni...



Magda (offline)

Post #15

02-11-2011 - 16:11:38

Jastrzębie Zdrój 

oczkokochane a ja wszystko przelałam na papier i wyszła mi mała książeczka ZABIŁAM RAKA ŚMIECHEM czeka na wydanie....



Anonimowy użytkownik (offline)

Post #16

02-11-2011 - 16:17:40

 

Magda,wydasz ją?Bo jak tak to będę kibicować.
Swoją drogą napiszę Ci że moja koleżanka z dzieciowego forum wydała właśnie książkę,taki poradnik dla rodziców.Z Reni Jusis ją napisała.Super sprawa ok

Aganiszka (offline)

Post #17

02-11-2011 - 16:30:17

okolice Środy Śląskiej 

Madziu ja proszę o jeden egzęplarz dla siebie z autografem,teraz obecnie czytam Pokonać smoka .Swietna książka polecam;;;



Aganiszka (offline)

Post #18

02-11-2011 - 16:34:47

okolice Środy Śląskiej 

Joakil dobrze że jesteście wy zdrowe i te co walczą bo człowiek nie czuje się z tym sam i może popisać z kimś kto wie o co chodzi hot smiley



ewcia20066 (offline)

Post #19

02-11-2011 - 17:12:00

 

Cześć Dziewczyny!kwiatek
W marcu 2008 roku dostałam "zaproszenie"w ramach programu do wykonania mammografii.
Była OK!..nic nie wykazała.
W czerwcu"wymacałam guzek wielkosci"ziarna angielskiego"pod lewą piersią...pojechałam na wakacje!!!
W sierpniu,zaniepokojona bólem poszłam do lekarza "pierwszego kontaktu",dostałam skierowanie na USG...terminy były bardzo odlegle,wykonałam je prywatnie.
W trakcie badania p.doktor zapytał;czy mogę pokazac piszącej na komputerze pani sekretarce,jak wygląda RAK!!!
Nie pamiętam jak wsiadłam do auta i wróciłam do domu..nie pamiętam!
W domu były łzy,może nawet moment histerii...wiedziałam ,że muszę podjąć walkę...
_______________________________________________________________________________________________
NA następny dzień(piątek)dostałam skierowanie do Onkologii..w poniedziałek siedziałam w Instytucie,pod gabinetem
z napisem na drzwiach"piersi II"...potem wszystko potoczyło się błyskawicznie.
Korzystając z mniej lub więcej zaawansowanych znajomości,przyśpieszałam badania...od tamtej pory minęło 2,5 roku.
Jestem objęta opieką paliatywną.

buzki





Spotkania z ludźmi czynią życie warte przeżycia.przewraca_oczy

lotka4 (offline)

Post #20

02-11-2011 - 19:23:58

Rydułtowy 

Ewcia,--zupełnie nie rozumiem przekazania lekarza w ten sposób
suche,oschłe pokazanie sekretarce--jak wyglada rak to przerażające
Dla mnie to nie był aż taki szok,bo jakoś instynktownie czułam,że to rak
Były łzy ale lekarza to miałam bardzo taktownego.Muszę przyznać mu 10 punktów
za sposób przekazywania takich informacji.Czułam się tak jakby lekarz był moim bliskim przyjacielem



Wszystkim życzę Dosiego Roku,wszystkiego co najlepsze w 2015 roku

Halinka (offline)

Post #21

02-11-2011 - 21:49:45

 

Lotko - takich lekarzy nam wszystkim serdecznie życzękwiatek

Ja też czułam podskórnie, ale informacje o tym, że to rzeczywiście rak, były takie właśnie ... suche... beznamiętne...
Szczęśliwie trafiłam też i na takich lekarzy, o jakich mówiszsmiling smiley

marysieńka (offline)

Post #22

06-01-2012 - 16:38:56

Konin 

Magdalenko, superforumowiczPopatrz,zostałaś nawet pisarkąbuzki

kesy (offline)

Post #23

06-01-2012 - 21:17:09

Starogard-Gdański  

Ja z moimi raczkami, śię poprostu oswoiłam.Piszę w liczbie mnogiej. Tak bo pierwszy rak to ślinianki, i trzy operacje.Po nich radioterapia.Drugi rak mięska łzawego,i też trzy zabiegi.A trzeći rak pierśi.Te moje diagnozy zaczeły się od 2003r. Raka pierśi wymacałam sama, mimo że co roku, wykonywałam mammografie.Nie mogłam uwierzyć w diagnoze , bo miał 2/5cm.Pytanie jak i skąd, ale niestety, to był fakt, i to rak bardzo agresywny bo her2+++.Lekarzy o różnych specjalizacjach odwiedzam na zmianę.Laryngolog, okulista, moja onka, i endokry...bo mam kłopoty z tarczycą ,po naświetlaniach.Ale żyję i ćieszę śię z każdego dnia.Mam nadzieję że jeszcze, tam na górze mnie nie chcą, muszę tu pozałatwiać sporo spraw.Tym co śię obawiają ,mówię nie bójcie śię, wszystko można i trzeba pokonać.papabuzki



piessercekot Oni też czują ból

bozena_stanczyk (offline)

Post #24

07-01-2012 - 11:11:56

Tomaszów Mazowiecki 

I tak właśnie trzeba trzymać.Nastawienie psychiczne .Wewnętrznie jakby czułam ,że mobilizuje siły a początkowa panika gdzieś odeszła.wobec choroby to połowa sukcesu.najpierw w moim przypadku po opadniesciu pierwszych emocji było pogodzenie sie z sytuacją a następnie mobilizacja do walki z intruzem.Np zapytałam znajomą farmaceutke co mi poleca na wzmocnienie organizmy żeby sie przygotować do operacji

kaziulka155 (offline)

Post #25

24-01-2012 - 22:37:07

Ostrzeszów 

Dziewczyny,Jestescie takie młode,ja też byłam młoda gdy usłyszałam diagnoze,ziemia mi sie ugieła pod nogami,walczylam,wpadalam w depresje.Dzis jestem już ponad 25 lat po operacji,wiec można wygrac,trzymajcie sie kochane.



MARII (offline)

Post #26

03-02-2012 - 21:40:24

 

Nie jestem panikarą, więc wg mnie normalnie, ale dla lekarzy i pielęgniarek, którzy mnie "obsługiwali" - to pewnie "siok"! Kiedy poszłam na USG piersi i oczekiwałam w kolejce, to kobietki wchodziły i wychodziły=po kilku minutach. Ja "leżałam i czekałam, i czekałam i czekałam". W końcu lekarz kazał mi się ubrać. Pani pielęgniarka przy komputerze patrzyła to na mnie to na lekarza, który dobierał słów, aby było jak najłagodniej? W końcu mówię do lekarza, by powiedział to wprost, nie jestem panikarą (ale wtedy już wiedziałam, że jest nie tak). Pan doktor stwierdził, że to rak złośliwy i należy natychmiast coś z tym zrobić. Wtedy, tak jakoś bez zastanowienia powiedziałam NARESZCIE SOBIE ODPOCZNĘ! Patrzono na mnie z ogromnym zdziwieniem, ale wspomniałam, że tak to czuję i nie będę tego rozwijać bo całego dnia by nie starczyło. Miałam w pracy ogromne problemy z powodu mojej szefowej, która mnie nie znosiła i robiła wszystko by mnie wykończyć. Miało to wpływ na mój stan psychiczny, ale też i fizyczny jak się właśnie okazało. Bałam się, że wysiądę psychicznie, a tu taki "prezent". Dzisiaj, jestem już ponad 12 lat po leczeniu - trudnym leczeniu, jest o'key.
Pozdrawiam

eleonora (offline)

Post #27

04-03-2012 - 18:22:20

Rogoźno 

Witam wszystkie amazonki, ja jak się dowiedziałam, że mam raka nie płakałam, dopiero w gabinecie lekarza gdy potwierdził, że mam guza w lewej piersi i dał mi skierowanie na operację to czułam się jak ogłuszona nic do mnie nie docierało co do mnie mówił lekarz, jak chciałam wyjść z gabinetu to zamiast iść do drzwi to wlazłam na umywalkę która była w gabinecie.W domu płakałam, ale tak żeby mój mąz nie widział bo on to gorzej przeżywał niż ja. Po operacji miałam cztery kursy chemii uzupełniające (czerwoną) włosy wyszły wszystkie, ale urosły ładniejsze gdy skończyłam brać chemię bo miałam kręcone. Chemię przechodziłam dobrze tylko przez kilka dni po chemii byłam słaba, ale to mijało do następnej chemii. Teraz czuję się dobrze jestem podstała kontrolą lekarza onkologa w pażdzierniku będą cztery lata jak miałam operację , pozdrawiam wszystkie amazonki



Witam wszystkie amazonki w dniu naszego święta, serdecznie pozdrawiam smileys with beer

szama (offline)

Post #28

04-03-2012 - 19:43:22

Kraków 

Dzisiaj weszłam na ten wątek i teraz już spokojnie mogę powiedzieć, że zareagowałam na diagnozę "ma pani raka" dziwnie. Systematycznie robiłam mammografię, dwa razy miałam usuwane włókniaczki w prawej piersi, więc nie byłam zdziwiona, że znowu mam sie zgłosić do onkologa. 2 razy miałam wizyte konsultacyjną, ale na trzeciej zapadła decyzja, że jest coś co trzeba jednak usunąć. Poszłam na zabieg w znieczuleniu miejscowym, bolało jak ch...., ale dałam radę. Po 10 dniach spokojnie poszłam po wyniki, a lekarz krótko: ma pani raka i za tydzień usuwamy pierś. Nie pamiętam jak wyszłam z gabinetu, pamiętam , że usiadłam w holu i wysłałam do kilku bliskich mi osób wiadomość "mam raka" i wyłączyłam komórkę, potem siedziałam podobno godzinę nie widząc nawet ludzi wokoło. Do dzisiaj nie wiem dlaczego tak zrobiłam. Nikt nie mógł się do mnie dodzwonić, w końcu przyjaciółka z którą rozmawiałam o wizycie poprzedniego dnia, postanowiła mnie szukać i znalazła mnie w IO. Zabrała mnie, a ja nagle zaczęłam postępować jak automat, kazałam się zawieźć na badanie cyt., które miałam wcześniej zaplanowane, potem zakupy, obiad , potem wielkie sprzątanie itg. Dzień przed operacją zadzwoniła do mnie sekretarka z pracy, zapytała jak się czuję, a potem 15 min opowiadała, o swoim zębie, który ją boli. Teraz z tego się śmieję, ale wtedy nie było mi do śmiechu. Dalej to już poleciało - operacja, leczenie, powrót do pracy, wypadek no i samo życie przerywane czasem chwilami niepokoju.




uśmiech nic nie kosztuje, a tak wiele znaczytak



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 04-03-2012 - 19:44:34 przez szama.

kasiaf (offline)

Post #29

18-04-2012 - 21:29:35

SZKLARĘBA 

3 stycznia 2012 r. dowiedziałam się że mam raka piersi i ...nie był to dla mnie jakiś wielki szok.Wręcz przeciwnie -odczułam duży spokój.Więcej niepokoju i nerwów miałam jak czekałam na wynik biopsji.A teraz juz wiedziałam co jest i na czym stoję.U mnie w rodzinie można znaleźć cały przekrój rakowy więc się tego spodziewałam prędzej czy później.Miałam nadzieję ,że jednak później.Mam 36 lat,fajnego męża i cudownego synka (7lat) 9 stycznia przeszłam 1 chemię (czerwone winko jak mówi moja koleżanka,która przechodziła to rok temu).Nie było tak źle.Potem jeszcze kolejne dwie i operacja (23marca).Teraz czekam na kolejne 3 cykle chemii FAC a potem radioterapia.
Przez cały ten czas traktowałam to i dalej traktuję jak inny rodzaj grypy,która prędzej czy później przejdzie.
Albo tez zadaniowo.Mam -nie chcę mieć -zrobię wszystko by zniknęło !!!
Po za tym cały czas trafiam na pozytywnie zakręconych ludzi ( nawet lekarzy) którzy nie pozwalają patrzeć na chorobę jak na coś ostatecznego. Chociaż myśl o testamencie przeszła mi przez głowę tuz przed operacją.(ot taka durnota mnie się przyplątała)
Raz czy dwa sobie nawet popłakałam ale jak nikt nie widział.Jakieś takie wzruszenie mnie naszło....Ale to sama się nakręciłam różnymi głupimi myslami....



- Żyj! - powiedziała nadzieja.
- Bez Ciebie nie mogę - odparło cicho życie.

patrycja23 (offline)

Post #30

18-08-2013 - 19:41:31

Poznań 

A ja poszlam do chirurga onkologa bo tak mi gin. Kazal. Czesto mialam zapalenie piersi wiec kolejne zgrubienie i bol nie bylo zadna nowoscia. Wszyscy w kolejce czekali do onkologa a ja do chirurga smiling smiley pomyslalam, nigdy bym nie pomyslala,ze tyle ludzi choruje. Nic moja kolej. Zbadal mnie recznie ,o bejrzal fotke z usg od gina. Zaczol sie denerwowac. Mowi ile masz lat. Ja na to 22. On na to: ubierz sie i usiadz. Usiadlam . W zasadzie czekalam az mi da antybiotyk. Pisal i pisal. Wkoncu mowi do mnie dziewczyno sadze,ze masz raka, jutro o 11 badz u mnie na oddziale zrobie ci usg i mamografie na oddziale bez kolejki pozniej to jakos odpisze w nfz. A ja na to czy dostane antybiotyk bo mnie to boli i kiepsko sie czuje. Jak na mnie spojrzal to wiedzialam,ze antybiotyku nie dostane. Co pomyslalam? ,,niby stary lekarz a glupoty gada , przeciez ja mam zapalenie piersi. Musze isc do rodzinnego po antybiotyk. '' to byla moja mysl. Wzielam to skierowanie od niego i poszlam. Poszlam po malego do zlobka. W miedzy czasie dzwonila moja babcia- wiedziala o wizycie i dzwonila,zeby zapytac co i jak. No to jej powiedzilam. Skwitowalam to haslem,, chyba mu sie cos pomyslilo,wieszjak chirurg tylko by ciac chcial'' a babcia w ryk dala mi opr. I kazala isc do niego na te badania- a ja ogolnie nie mialam takiego zamairu. Przeciez mam zapalenie... Nic mama tez ryczala , nalegaly poszlam . Zamieszanie bylo konkretne kazdy patrzyl na mnie z politowaniem. To byl piatek pani od mamografii powiedziala mi o forum i kazala sie nie lamac. A ja ciagle z tym swoim zapaleniem zylam... We wtorek byly wyniki. Szok opis usg i mamografi wbil mnie w krzeslo. Chyba wtedy oprzytomnialam i zaczelam sie bac. Lekarz powiedzila,ze jak wyjda komorki to na pewno lewa piers i wezly do wyciecia dlyga droga przede mna. Trafilam do was, szukalam w necie opisow nie zlosliwych zmian sutka, znalazlam cos o zapaleniu. I wyobrazcie sobie ze tym zylam czekajac 2 tygodnie na wynik opcji. Ja wogole nie dopuszczalam do siebie mysli ze moge miec raka. Jakbym mnie to nie dotyczylo. Dopiero gdy lekarz mi powiedzial o wyniku... Masakra. Wylam jak dziecko.nie pamietam jak prowadzilam auto, odebralam malego ze zlobka, dopiero w domu oprzytomnialam zadzwonilam do mojego bylego,zeby przyjechal bo lekarz mi powiedzila,ze mam raka i nie mam sily zeby ogarnac malego. 3 dni plakalam nie wiem czemu. Nie mam pojecia. Wiem o tym od wtorku. Dzis wiem,ze bede zdrowa, niedlugo zaczynam leczenie. I nie dam sie paskudzie bo mam za duzo spraw w zyciu do zalatwienia smiling smiley choc nie powiem lekko mi nie jest. Same widzicie to przez 3 tygodnie wypieralam z glowy... Wogole nie utozsamialam sie z tym. Dzis wiem,ze jest inaczej. Ale dam rade winking smiley



Ważny komunikat w sprawie użytkowniczki Patrycja23. [amazonki.net] Kliknij aby przeczytać
Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

Kliknij żeby zalogować

Użytkownicy online

Gości: 734
Największa liczba użytkowników online: 77 dnia 11-10-2011
Największa liczba gości online: 134213 dnia 15-09-2024