Jak dużym problemem jest utrata piersi

Wysłane przez Amazonki.net 

Amazonki.net (offline)

Post #1

19-02-2010 - 16:10:34

Forumowo 

Tutaj dzielimy się swoimi przemyśleniami i obserwacjami.

strawberry1 (offline)

Post #2

13-05-2010 - 13:20:57

 

Wszystko zależy od charakteru i osobowości. Ale zawsze jest to problem- mniejszy, większy, ogromny. Jeżeli nie natury psychicznej to np problem z odpowiednim ubraniem. Myślę, że najlepszą opcją jest operacja oszczędzająca. Staniki normalne, rekonstrukcji nie trzeba robić.
Żyje się całkiem fajnie z jedną piersią ale zawsze lepiej żyć z dwoma .

Sara (offline)

Post #3

14-05-2010 - 16:01:36

 

Padło to przerażające słowo i okazało się, że trzeba będzie usunąć całą pierś.
Właściwie nie miałam zbyt dużo czasu do myślenia , bo po 4 dniach od wyniku z biopsji byłam już operowana.
Fakt, ze nie będę miała piersi, nie miał dla mnie żadnego znaczenia. Priorytetem było -żyć, nie mieć przerzutów...
Wtedy uświadomiłam sobie, jaki ogromny apetyt mam na życie
Pierwsza kąpiel w szpitalu... szoku nie przeżyłam...
Z niepokojem czekałam na wynik histopat. Przyszedł 23 grudnia. Płakałam ze szczęścia.
(Tak bardzo bałam się Wigilii, gdyby wyniku nie było).
Zaopatrzona w protezę, odpowiedni stanik po mcu wróciłam do pracy.
Nie odczuwałam potrzeby rekonstrukcji.
Tylko wieczorem, w czasie kąpieli, przy ubieraniu się, zapalała się jakaś mała, czerwona lampeczka.

W grudniu następnego roku straciłam drugą pierś.
Pamiętam, że w trakcie wyciągania drenu asystowała studentka. Był to jej pierwszy dzień w szpitalu. Spytano mnie czy zgadzam się na jej obecność. Zgodziłam się. Rozebrałam się i... widzę, ze dziewczę blednie. Pielęgniarka posadziła ją na krześle, potem wyprowadziła.
Spojrzałam w dół. Na moja klatkę piersiową... i zaczęłam płakać.

Nowy stanik na dwie protezy, powrót do pracy.
Zaczęłam zamykać na klucz łazienkę, pokój , gdy się przebierałam.
Zdawałam sobie sprawę, że moja kobiecość nie w piersiach (tylko) tkwiła. Wiele spraw wpłynęło na to, że psychicznie czułam się coraz gorzej. Nie chcę pisać o tym na ogólnym Forum. Do tego doszły ograniczenia w wykonywaniu różnych czynności domowych.
Wkładając gorset z dwiema protezami czułam się, jak przebieraniec.
Nadeszło lato. Kobiety z rodziny męża są bardzo urodziwe i mówiąc dosłownie"cycate". Na dodatek swe wdzięki eksponują do przesady. A mnie parzyły protezy, kontrolowałam się przy nachylaniu ( żeby nie było widać).
Jednak dalej rekonstrukcja nie wchodziła w grę, chociaż dzięki Forum sporo o niej wiedziałam.
Kolejna operacja - usunięcie macicy. Nazajutrz po, pierwsze wstanie (wcale nie takie łatwe). W szpitalu pacjentami zajmowali się studenci pielęgniarstwa pod nadzorem opiekuna. Rozebrano mnie i poprowadzono do umywalki.
To było dla mnie takie upokarzające. Ociosana jak kołek, bez piersi, zgięta w pół... Odrażająca...
Po powrocie do domu już wiedziałam, zrobię rekonstrukcję!
Mobilizowana przez najstarsze stażem na tym Forum dziewczyny, pojechałam na konsultacje do Gryfic.
Bardzo wiele zawdzięczam Anie, która gromkim głosem trzymała mnie w ryzach, abym nie zwątpiła... a także Mag_dag ( kocham Cię Madziu). Mobilizowała mnie córka, która w chwilach mojej słabości, mówiła : "Nawet o tym nie myśl".

Mam piersi. Czy jestem szczęśliwsza? To chyba nie ta kategoria. Na pewno jest mi wygodniej uśmiech

strawberry1 (offline)

Post #4

14-05-2010 - 16:58:58

 

Jesteś Saro dzielną kobietą. Dla Ciebie utrata obu piersi , to był ogromny problem. Cieszę się , że jesteś po rekonstrukcji i jak piszesz, żyje Ci się wygodniej. To też bardzo ważne- żyć wygodnie.

Sara (offline)

Post #5

14-05-2010 - 19:12:37

 

Właściwie to na początku nie był i może nie byłby nigdy, gdyby nie okoliczności o których nie chciałam pisać.
Kiedy w szpitalu, kobieta po wybudzeniu dostała szoku ( mimo, że wiedziała o amputacji), pomyślałam -głupia.
Gra toczy się o życie.
I szczerze mówiąc nigdy nie podejrzewałabym , że będzie to dla mnie problemem, fizycznym czy psychicznym.

amor (offline)

Post #6

17-05-2010 - 15:20:10

Siemianowice Sl. 

Nie miałam z tym większego problemu i nadal nie mam. Przeciez jeszcze na stole operacyjnym lekarz usilnie namawial mnie na oszczędzającą- guzek mial 12mm. Ja jednak wolałam raz na zawsze ( tak mi sie wydawalo) pozbyc sie gada.( chyba mialam większe zaufanie do calkowitej mastektomii).Chciałam takze ( tu myslalam tylko o corce) szybko wrocic do zdrowia. Mastektomia i 4 AC ( mialam do wyboru 6 miesiecy z żółta) pozwalała mi byc zdrową po 2,5 miesiącach. Pewnie ,ze i łzy uroniłam patrząc na siebie w lustrze po powrocie ze szpitala( chyba płakalam z żalu nad sobą, z poczucia krzywdy ..że znow .....bo przezycia jako nastolatki z mamą ,sprawiły ,ze czułam iz przeciez juz raz "to" miałam, juz przez to przechodziłam)
Chyba za bardzo bałam sie śmierci, klęski, przegranej niz zycia bez piersi. Wiek moj , akceptacja męza, rodziny sprawia ,ze nie mysle o braku.....nie zastanawiam sie nad nią. Nie czuje sie ani brzydsza, ani mniej atrakcyjna ,ani zakompleksiona.z tego powodu ale oczywiscie wolałabym byc kompletna ....więc i ..nigdy nie mówię -nigdy!smiling smiley

Sara (offline)

Post #7

17-05-2010 - 17:29:07

 

"więc i ..nigdy nie mówię -nigdy" oczko

strawberry1 (offline)

Post #8

19-05-2010 - 10:42:53

 

Niestety ja nie miałam wyboru. Operacja oszczędzająca była niemożliwa. W momencie diagnozy- najważniejsze życie, zdrowie i wyboru nie było. Gdybym jednak miała wybór to rekami, nogami, pazurkami za oszczędzająca operacją jestem.
Jednak upływający czas sprawia, że zaczyna mi przeszkadzać brak piersi. Wiem, że rekonstrukcja itd. Tylko ja mam problem następujący- pierś po rekonstrukcji średnio mi się podoba. To nie jest i nie będzie taka sama pierś. Plus operacja, narkoza, ból , niepewność co do efektu. I to jest taka niesprawiedliwość dla mnie. Pech. Oszczędzająca to komfort, to szczęście w nieszczęściu.
Każda metoda ma dla mnie minusy:
expander- pierś twarda, stojąca. Położę się , a ona będzie sterczeć jak piramida egipska. Musze poprawić drugą, bo nowa stercząca a stara lekki zwisek.
Z pleców- liczne cięcia na plecach, efekt przy dość dużej piersi może być taki sobie. Do tego sposobu nie jestem wewnętrznie przekonana. Chyba już wolę mieć pocięty brzuch niż plecy.
Z brzucha- najlepszy efekt wizualny,tylko operacja ciężka. Ryzyko duże powikłań.
Bardzo bym chciała mieć swojego cycuszka z powrotem. Takie marzenie mam , które nigdy się nie spełni.

Sara (offline)

Post #9

19-05-2010 - 16:25:06

 

To wszystko prawda, co piszesz...
jednak życie potraktowało nas tak a nie inaczej, zapewniam Cię , ze te "egipskie piramidy" nie są takie złe...
buzki

mag_dag (offline)

Post #10

19-05-2010 - 17:54:11

Sosnowiec 

strawberry, masz rację - na pewno pierś po rekonstrukcji to nie to, co miałyśmy przed mastektomią

niestety rak piersi tak nas urządził, że albo pozostajemy z płaską klatą, albo decydujemy się na rekonstrukcję
mamy wybór z kilku metod, lub go nie mamy, bo na przykład po radioterapii nie zawsze możliwa jest metoda najmniej inwazyjna bez pobrania płata z pleców

każda metoda ma swoje plusy i minusy, żadna nie sprawi, że pierś po rekonstrukcji będzie identyczna z posiadaną

ja bardzo długo chodziłam z silikonem w biustonoszu i głośno mówiłam, że rekonstrukcja nie jest mi do niczego potrzebna - bo tak było
ale po 6 latach miałam już dość biustonoszy jak namioty, ciężkiej silikonowej protezy, bluzek pod szyję i wszelkich niedogodności związanych z protezą
zdecydowałam się na rekonstrukcję, by uwolnić się od chodzenia w protezie
nie liczyłam na to, że chirurg w cudowny sposób wyczaruje moją utraconą pierś - i powiem Ci szczerze - rekonstrukcja moje marzenia spełniła w 100% bo:
chodzę bez protezy, zakładam bluzki o jakich przez 6 lat mogłam tylko marzyć, mam strój kąpielowy z wycięciem i mogę się schylać bez łapania ręką za dekolt
nie liczyłam na więcej - może więc zanim ktokolwiek zdecyduje się na rekonstrukcję powinien sam zadać sobie pytanie - czego oczekuje

nie poprawiałam drugiej piersi, bo nie było takiej potrzeby, pewnie kiedyś będzie, bo wiadomo - stara jest dużo starsza oczko
dziewczyny widziały mój nowy nabytek, na starym forum były też fotki - jasne, że nie jest to to samo, co było - ale w biustonoszu na pewno nikt nie znający tematu nie pozna, a bez biustonosza kto mnie ogląda? dokładnie te same osoby, które widziały mnie bez piersi - mój mąż, moja córka i mój lekarz

nigdy nie żałowałam swojej decyzji, wolę mojego twardziela niż nic chichot










Gdyby mi coś przyszło do głowy, niech zaczeka. (Dominik Opolski)

-----><-----


----------------------------------------------------------

Haniap. (offline)

Post #11

19-05-2010 - 19:56:22

Poznań 

Mag_dag zgadzam się z Tobą. Dla mnie brak piersi był kolejnym powodem do depresji. Niestety miałam taki okres w życiu, że posypało mi się wszystko i wisienką na torcie była właśnie mastektomia.... Ona mnie jednak nie dobiła, a podniosła. No, może nie sama amputacja, ale walka z gadziną. Też po operacji mówiłam, że nie potrzebuję rekonstrukcji. Pamiętam wizytę wolontariuszki z klubu na drugi dzień po operacji. Powiedziała mi wtedy, że rekonstrukcję zrobię wtedy, gdy moja psychika będzie na nią gotowa. I właśnie z tych powodów, które wymieniłaś, zrobiłam to. Zabieg do końca się nie udał, ale ja jestem zadowolona, bo nie muszę nosić protez (dwóch), kupiłam bluzki bez golfu, na plaży mogę pilnować słońca, a nie dekoltu chichot
Ale oczywiście rekonstrukcja to decyzja bardzo indywidualna i prywatna.



"Nawet bardzo mały gest życzliwości nigdy się nie marnuje"
Ezop



amor (offline)

Post #12

19-05-2010 - 21:18:54

Siemianowice Sl. 

Jesteście szczęsciary , bo ja pewnie tez byłabym juz po rekonstrukcji, gdyby nie fakt iz po roku mialam wznowę.Po leczeniu zapytalam oknki nieśmialo kiedy moge pomyslec o zabiegu- uslyszłam -NIGDY! TO BYLA WZNOWA! jak pani zrobi rekonstrukcje to ja wiecej pani nie przyjmę! Chyba mnie zastraszyła!

Haniap. (offline)

Post #13

19-05-2010 - 21:44:02

Poznań 

Mnie by pewnie też wystraszyła... smutny Rozumiem Ciebie. Buziaki buziak



"Nawet bardzo mały gest życzliwości nigdy się nie marnuje"
Ezop



krysiada (offline)

Post #14

12-09-2010 - 11:26:27

powiat Głogów 

Piersi nigdy nie były moim atutem: małe niezbyt reprezentacyjne, więc myślałam, że to niewielka różnica. Wizualnie, faktycznie. Nie myślałam o rekonstrukcji - jestem w wieku emerytalnym i uznałam, że mi to niepotrzebne, bo mam z górki. Niby wszystko jest OK, ale łapię się na tym, że z zazdrością spoglądam na kobiety z wyeksponowanymi piersiami, więc chyba nie wszystko ze mną OK.

justyna81 (offline)

Post #15

13-09-2010 - 00:08:07

 

To ja mam podobnie jak Ty Krysiada.
Moje piersi zawsze były małe, miseczka A lub B, to też nigdy nie przywiązywałam do nich wagi, nie eksponowałam ich, bo za bardzo nie było czego.
Po mastektomii brak piersi w ogóle mi nie przeszkadzał. Staniczek ładnie zakrywał bliznę a ja cieszyłam się, że udało mi się z tego wyjść i postanowiłam nie robić rekonstrukcji.
Po upływie roku od operacji psychicznie zaczęłam odczuwać brak piersi. Patrzyłam z małą zazdrością na ładne dekolty.
Teraz jest już ok. Prawie ok, bo przeszkadza mi czasem to, że muszę się pilnować żeby się nie nachylać. Generalnie nosze odważne bluzeczki, takie które mi się podobają więc czasem jest to kłopotliwe :/
Ostatnio dużo czytałam na forum nt. rekonstrukcji i doszłam do wniosku, że na razie nie chcę jej robić. Może do tego z czasem dojrzeję tak jak Mag smiling smiley

agafi (offline)

Post #16

22-05-2012 - 10:47:49

 

mam 35 lat ......też nie miałam zabardzo co do stanika włożyć i teraz po mastektomii prawej ku miłemu zaskoczeniu nie jest to dla mnie dyskomfort psychiczny.....po pierwszym może spojrzeniu w lustro zrobiło mi sie słabo-ale stał obok mój mąz na którego ramieniu sie wsparłam ......narazie mam w planach (jestem tydzien po operacji ) kupic sobie staniczek z protezą ......a co będzie dalej czas pokaże ....od czasu do czasu powtarzam sobie Wasze i moje powiedzenie nie na cyckach świat stoi

kudlatam (offline)

Post #17

22-05-2012 - 21:49:45

krakow 

Moim zdaniem to smutne, ze w Polsce rekonstrukcja piersi to jakas " fanaberia " A to powinien byc standard leczenia . Diagnoza , mastektomia, leczenie uzupelniajace i rekonstrukcja, która należy się kazdej z Nas . Nie chcesz, możesz zrezygnować, ale nie musisz o nią zabiegac , ustawiac sie w kilkuletnich kolejkach.

aquila (offline)

Post #18

22-05-2012 - 22:09:49

 

brak cyca sam w sobie nie jest aż tak wielkim problemem, większym jest konieczność chodzenia w staniku :/ przed operacją stanik zakładałam tylko na szczególne okazje i do bardziej kłopotliwych bluzek; no i chodzenie w bluzkach pod szyję podczas obecnych upałów też do przyjemnych nie należy; ale już wolę się zapinać pod szyję niż pilnować dekoltu, do tej pory se nie zdawałam sprawy ile razy dziennie człowiek się schyla :->



It's just a ride ...

wojowniczka (offline)

Post #19

17-01-2014 - 08:09:38

 

Cytuj
krysiada
Piersi nigdy nie były moim atutem: małe niezbyt reprezentacyjne, więc myślałam, że to niewielka różnica. Wizualnie, faktycznie. Nie myślałam o rekonstrukcji - jestem w wieku emerytalnym i uznałam, że mi to niepotrzebne, bo mam z górki. Niby wszystko jest OK, ale łapię się na tym, że z zazdrością spoglądam na kobiety z wyeksponowanymi piersiami, więc chyba nie wszystko ze mną OK.

moim zdaniem to naturalna reakcja. wszyscy mamy skłonność do porównywania się z innymi co wcale nie znaczy że coś z nami nie tak..

Kassja (offline)

Post #20

26-01-2014 - 21:33:47

Kraków 

dla mnie utrata piersi nie była jakimś wielkim problemem.
Tak jak piszecie kochane kobietki.... najważniejsze jest to aby ŻYĆ, z piersią czy bez... grunt żeby jak najdłużej i bez przerzutów.
Moje cycuchy nigdy nie były powodem do dumy: małe z wklęsłymi brodawkami -- więc niespecjalnie je eksponowałam.
Może głooopia wariatka jestem, ale w ostatni wieczór przed operacją - zrobiłam sobie pamiątkową sesję foto w szpitalnej łazience. winking smiley
Teraz od 3,5 roku chodzę z protezą amoena... jest OK.
Chociaż .... problem bywa np. gdy potrzebuję założyć elegancką sukienkę .... wybór jest już niestety ograniczony do takich pod którymi da radę schować zabudowany biustonosz.



Dzielić się radością to dwa razy tyle radości, dzielić się smutkiem to połowa smutku



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 26-01-2014 - 21:34:38 przez Kassja.

doria (offline)

Post #21

20-08-2018 - 17:36:52

Kraków 

Cytuj
kudlatam
Moim zdaniem to smutne, ze w Polsce rekonstrukcja piersi to jakas " fanaberia " A to powinien byc standard leczenia . Diagnoza , mastektomia, leczenie uzupelniajace i rekonstrukcja, która należy się kazdej z Nas . Nie chcesz, możesz zrezygnować, ale nie musisz o nią zabiegac , ustawiac sie w kilkuletnich kolejkach.

W nawiązaniu do opinii Kudlatam odnoszę trochę inne wrażenie. Za każdym razem, gdy idę na usg, mammo kontrolne (po operacji 5 lat) moja lekarka zawsze się dopytuje dlaczego nie robię rekonstrukcji, terminy nie są kilkuletnie, ale kilkumiesięczne i oczywiście na fundusz. A ponieważ ciągle nie dojrzałam do tej decyzji, mam wrażenie, że nie znajduję zrozumienia u mojej dr chirurg, która mnie operowała zresztą i która - nieodmiennie zadaje mi pytanie - dlaczego, a nie chciałaby pani?



gosia0101 (offline)

Post #22

20-08-2018 - 17:47:25

małopolskie 

Dla mnie utrata piersi była wielkim,nieprzyjemnym przeżyciem.Dowiedziawszy się że mam raka nie płakałam ani razu ale na stół operacyjny wieźli mnie uryczanąpłacze.Po pół roku pobiegłam wypytyć kiedy będę mogła zrobić rekonstrukcje...i tu kolejny cios:niestety ale przy raku zapalnym dopiero po dwóch latachsad smiley.Zaczełam się przyzwyczajać,a gdy przyszły przerzuty-pogodziłam się z losem i z tym że piersi nie będę mieć już nigdy.Teraz już nie ma to znaczenia,noszę sobie pierś silikonową i jest ok!Przyzwyczaiłam się i pojęłam że najważniejsze jest zdrowie.

IRENKA52 (offline)

Post #23

20-08-2018 - 18:25:25

Śląsk 

A ja miałam proponowaną rekonstrukcję od razu przy jednej operacji usunięcia ,niestety trafiłam na niewłaściwego lekarza który mi to przekazał ,na moje pytania nie miał czasu odpowiedzieć jak to wygląda na czym polega a ja się tak strasznie bałam,,, i tak sobie już rok śmigam bez i powiem szczerze że tęsknie za tym żeby mieć cycunia zwłaszcza teraz jak byłam na urlopie to trzymałam się za klatę żeby nikt nie zauważył i tak sobie myślę że pomyślę nad rekonstrukcją na następnej wizycie zapytam ,pozdrawiam dziewczyny.papa

rysiek301 (offline)

Post #24

29-01-2020 - 13:08:06

 

na pewno na pierwszym miejscu najważniejsze jest zdrowie, ale potem jak kobieta ochłonie, przeżyje ten pierwszy szok to zaczyna jej brakować tych piersi, czują się mniej kobiece. Nie mówię o wszystkich.

lulu (offline)

Post #25

29-01-2020 - 17:09:22

k/Kwidzyna 

Rysieńku301 może podziel się doświadczeniem jakie masz kontaktach z kobietami chorymi na raka piersi lub już po chorobie. Bardzo mnie to ciekawi.



Na Forum od 07 lutego 2008

2007 amputacja prawej piersi, 5 lat na Tamoksyfenie, Egistrozolu, Mamostrolu
2015 amputacja lewej piersi, 4xAC, rok Herceptyna
Nigdy nie jedz do syta. Jedna trzecia żołądka dla pokarmu, jedna trzecia dla napoju, jedna trzecia dla ducha.
je

ira (offline)

Post #26

29-01-2020 - 21:52:19

Pabianice 

Najlepiej byłoby, gdyby rysiek301 nauczył się robić na drutach, miałby jakieś zajęcie i nie zaśmiecałby forum pisząc w kilkunastu wątkach "trzy po trzy".



dziubas (offline)

Post #27

29-01-2020 - 23:49:32

Gdańsk 

rysiek jak pisał jest osoba niepełnosprawna ale pracuje, więc raczej na drutach w pracy nie powinien dziergać...tak





rak przewodowy, G1, wym. 0,8x0,6x0,9 cm, ER 95%, PgR 10%, Her2-neg, Ki67 1%, w wartowniku mikroprzerzut, pT1bN1(sn)Mx, operacja oszczędzająca z biopsja wartownika, radioterapia 25x, brachyterpia, hormonoterapia-tamoxiffen do 10lat
po 8,5 roku rak endometrium, operacja unowoczesniona z resekcja macicy, przydatków, węzłów biodrowych i brzusznych i wyrostka robaczkowego, rak pierwotny, rokowania dobre, stan zaraz po operacji i póżniej - bardzo dobry, oblgatoryjnie naświetlania - wybrałam narazie tylko brachyterapię, na kikut macicy, do tamoxiffenu juz nie wróciłam

ira (offline)

Post #28

30-01-2020 - 19:24:29

Pabianice 

dziubas, to on te posty pisze w pracy? szok



dziubas (offline)

Post #29

30-01-2020 - 23:06:38

Gdańsk 

może...myśli





rak przewodowy, G1, wym. 0,8x0,6x0,9 cm, ER 95%, PgR 10%, Her2-neg, Ki67 1%, w wartowniku mikroprzerzut, pT1bN1(sn)Mx, operacja oszczędzająca z biopsja wartownika, radioterapia 25x, brachyterpia, hormonoterapia-tamoxiffen do 10lat
po 8,5 roku rak endometrium, operacja unowoczesniona z resekcja macicy, przydatków, węzłów biodrowych i brzusznych i wyrostka robaczkowego, rak pierwotny, rokowania dobre, stan zaraz po operacji i póżniej - bardzo dobry, oblgatoryjnie naświetlania - wybrałam narazie tylko brachyterapię, na kikut macicy, do tamoxiffenu juz nie wróciłam

Kadcylacholerna (offline)

Post #30

12-11-2020 - 19:21:02

Łomża 

Chyb trochę jest to problem. Od kilku lat piszę listy do uczestników programu "Rolnik szuka żony" i uczciwie wspominam o mastektomii. Nigdy nie dostałam pozytywnej odpowiedzi........
Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

Kliknij żeby zalogować

Użytkownicy online

Gości: 723
Największa liczba użytkowników online: 77 dnia 11-10-2011
Największa liczba gości online: 134213 dnia 15-09-2024