Nie tylko "Drugie Starcie"- coś dla ducha.
Tomasz. (offline) |
Post #1 26-11-2015 - 11:10:31 |
Pruszków |
Postanowiłem pokazać część moich zainteresowań pozatechnicznych i pozamedycznych.
Przewijają się (lub są podmiotem) ukochane Tatry i tatrzańskie szlaki. Dolinka Jest jedna dolina, długa, czarująca Wznosi się łagodnie, jest pięknie wijąca Zrazu to jej chodnik wygodny, szeroki Mija polaneczki, przekracza potoki Co łagodnie płyną między kamieniami Zmieniają kierunek, aby pod mostkami Ze swym szumnym śpiewem wlać się w szumy smerków Co piękną zielenią są okrasą wierchów Które to strzelają ostro pod niebiosa Wprawiają w zdumienie, jak poranna rosa Która się osadza na leśnym poszyciu By dać ową zieleń, co przewodzi życiu Jakie tu się toczy, w tej pięknej dolinie Że ten strumyk wartki od tylu lat płynie Gładząc nostalgicznie leżące kamienie Że aż nie przemówisz, taka siła drzemie W tej oto naturze, która to w symbiozie Łączy moc żywiołów, jak bezkresne morze Które to się zmaga z wielkimi falami Tu, zaś w tej dolince, pomiędzy smerkami Widzisz mchy, paprocie, kwitnące łopiany Szafirki, zawilce, ich kielichów dzbany Pod stopami czujesz sunące korzenie Wnet się wciskające pomiędzy kamienie I są jakby żyły spracowanej dłoni Mocno poplątane, jak w nabrzmiałej skroni Choć one nie tętnią, to też się zmagają Dają siłę smerkom, które się słaniają Przy ostrych podmuchach, gdy tak gwiżdże wiatr Co gna ostro chmury, nad szczytami Tatr I odsłania ściany jak baszty warowne Trudne, niedostępne – a przez to czarowne Przysypuje śniegiem czy popruszy szronem Często zetnie mrozem, oblodzi korony Dając bieli odcień prawie że błękitu Że aż mrużysz oczy patrząc nań z zachwytu Gdzie półeczki skalne wiszą nad urwiskiem I gdzieś tam kosówka… która mimo wszystko Szuka swego miejsca pośród nagich skał I się nie poddaje, jakąż siłę miał Ten który to stworzył, jak w spektaklu transie I aż słów brakuje, jak w pięknym romansie Że pragniesz bić brawo, czując uniesienie I chcesz wrócić jeszcze, takie masz pragnienie Aby ujrzeć z bliska tą piękną dolinę Ujrzeć znany strumyk, co od lat tam płynie I poczuć symbiozy ów ten piękny dar Co daje dolince pełnej krasy czar. W razie zainteresowania mogę przesłać inne, jest tego trochę ____________ Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym. |
dziubas (offline) |
Post #3 26-11-2015 - 11:32:00 |
Gdańsk |
Tomaszu! przesylaj!
rak przewodowy, G1, wym. 0,8x0,6x0,9 cm, ER 95%, PgR 10%, Her2-neg, Ki67 1%, w wartowniku mikroprzerzut, pT1bN1(sn)Mx, operacja oszczędzająca z biopsja wartownika, radioterapia 25x, brachyterpia, hormonoterapia-tamoxiffen do 10lat po 8,5 roku rak endometrium, operacja unowoczesniona z resekcja macicy, przydatków, węzłów biodrowych i brzusznych i wyrostka robaczkowego, rak pierwotny, rokowania dobre, stan zaraz po operacji i póżniej - bardzo dobry, oblgatoryjnie naświetlania - wybrałam narazie tylko brachyterapię, na kikut macicy, do tamoxiffenu juz nie wróciłam |
Tomasz. (offline) |
Post #4 26-11-2015 - 11:57:25 |
Pruszków |
Ciężko się go czyta, bo to czternastozgłoskowiec
Na szlaku Cóż za siła która ciebie tak w te góry ciągnie… Siła wielka! – co przeniesie jakby całe sągwie! Pełniusieńkie, wielkie, ciężkie, aż po same brzegi A tam troski i radości – jakby to szeregi Pasm uśmiechu, rzeki łez, czy nadziei fale Które biegnąc oto do nas odsuwają żale Że jesteśmy wstać gotowi gdy świt ów zawita By iść w góry, na grań szczyty – choć tu nikt nie pyta Po cóż ciągniesz, dysząc ciężko ocierając skronie Z potu co zalewa czoło – lecz te górskie wonie Kwiatów, ciszy – co w pustkowiu doliny się niesie Rumowisko całe skalne i jakby bezkresie A w nim ścieżka kamienista, naznaczona szlakiem Którą stale w górę dążysz, widząc znak za znakiem Malowanym na kamieniach, w surowym pustkowiu Stawiasz stopy swe ostrożnie, jakby w pogotowiu Nie omsknęły się spod buta nierównego głazu Aby ujrzeć nie raz jeszcze– widoki co z razu Każą drapać się twym nogom – aby wspólnie razem Ujrzeć, przeżyć, zapamiętać – wspomnieć jak pod głazem Widzieliśmy jak to chmury w majestacie płyną Zasłaniają jedne szczyty, inne wnet odkryją Gdzie to lazur ów błękitu jest rozmyty mgiełką Że aż chciałbyś je odsłonić, jakby sięgnąć ręką Hen daleko za horyzont, gdzie to wzrok dosięga I gdzie zlewa się już z ziemią – jak bezkresna pręga Która oto swym zasięgiem wnet zaznacza krańce Lecz tu, obok po sąsiedzku, jakby w niespodziance Widzisz kształty w skalnej formie – są niespodziewane Jakby z ptaka czy kuranta – którego śpiewanie Jest znajome – jednak piękne i wprawia w zdumienie… Czy to deszcze, wiatry, burze rzeźbią te kamienie? I nadają im w swej krasie kształty niestworzone… Poszarpane i wyrywane – jak kły wyszczerzone Że wycierasz krople potu, mrużysz swe powieki By pomyśleć, że to Stwórca tworzył całe wieki I że jesteś rad i konent, że dane ci było Dojść tu w szczęściu i podziwiać – że się nie skruszyło Tak jak w dole ów kamieni całe gołoborze… Które dzisiaj oto milczy – jakby Martwe Morze Lecz są chwile nie tak rzadkie, kiedy wiatr zawieje Że te głazy oto szumią, szumią tak jak knieje Dając wyraz życia swego, choćby kamiennego Czy smutnego? –ależ skądże!, tylko ciut innego Co oddaje łomot głazów w kamiennej lawinie By po chwili wnet zamilknąć, lecz czasu co płynie Już nie cofniesz wnet do tyłu, nie zatrzymasz biegu Losu, życia, sposobności stojącej w szeregu Którą znasz to na swój sposób, znasz ulotne chwile Pnąc się w górę nie chcesz myśleć – prosto czy zawile Życie twoje tak się toczy jak skalna drożyna… Raz jest wąska, raz szeroka jednak to kraina Choć usiana prozą życia – ma wciąż tajemnice Które mogą cię zaskoczyć – jak widok na szczycie Gdy to widzisz gór wierzchołki, ich to ostre granie Które stromo w dół spadają , łańcuchy przy ścianie Pozwalają zejść ciut niżej, spojrzeć się za siebie I radować chwilą byłą, niemalże jak w niebie By uwierzyć że się stało – czy to jest niemożliwe? Że mi dane było przeżyć – chwile te prawdziwe W tej surowej i kamiennej, poważnej scenerii Poczuć krasę ów widoków, jakby w wielkiej prerii Widzieć jesień, i jej barwy w całym kolorycie Co naświetla promień słońca – a w tym to zachwycie Wnet spostrzegasz mały strumyk co w wodospad zdąża I już słyszysz jego szumy, jak w dolinie krążą Przerywając szum kamieni, monotonny, głuchy Gdy spostrzegasz wnet kaskadę, kropli wody ruchy Kiedy widzisz mgiełki wodnej woal delikatny Jego zeskok z progu skały, gładki, akuratny I gdy widzisz jak kropelki wygładzają skały Czujesz w sercu że ten świat – choć niedoskonały Wart jest by go przeżyć, poznać, dostrzec piękne strony By w zadumie i pokorze może łżę uronić I co w duszy, we wspomnieniach da ci moc radości I że chwile te zachowasz w swym sercu, w miłości. ____________ Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym. |
dziubas (offline) |
Post #5 26-11-2015 - 11:58:34 |
Gdańsk |
Pieknie!
rak przewodowy, G1, wym. 0,8x0,6x0,9 cm, ER 95%, PgR 10%, Her2-neg, Ki67 1%, w wartowniku mikroprzerzut, pT1bN1(sn)Mx, operacja oszczędzająca z biopsja wartownika, radioterapia 25x, brachyterpia, hormonoterapia-tamoxiffen do 10lat po 8,5 roku rak endometrium, operacja unowoczesniona z resekcja macicy, przydatków, węzłów biodrowych i brzusznych i wyrostka robaczkowego, rak pierwotny, rokowania dobre, stan zaraz po operacji i póżniej - bardzo dobry, oblgatoryjnie naświetlania - wybrałam narazie tylko brachyterapię, na kikut macicy, do tamoxiffenu juz nie wróciłam |
Tomasz. (offline) |
Post #9 26-11-2015 - 13:47:00 |
Pruszków |
Zadumanie
Cóż cię tak wprawiło w myśli zadumanie Rudziejące hale, strzelające granie? Chmury się cisnące w przełęczy szczelinach Mgły zasnuwające stawy na dolinach? Wiatr, co tak tarmosi twą siwą czuprynę Sprawił zatroskanie, zadumaną minę Czas który przeminął – jakby strzelił bat A w tle tylko one - z tych minionych lat. Nad czym tak rozmyślasz, gdzie opierasz wzrok? Kiedyś szedłeś bystro, wyciągając krok Dziś od ciebie młodsi w przodzie maszerują Myśli cisną w duszy i troszkę zakłują. Pragniesz cieszyć serce - że ci było dane Przejść znajome ścieżki, dukty rozkochane Jednak coraz częściej ciśnie się pytanie Kiedyż nieuchronne przyjdzie pożegnanie. Góry będą żyły, ciesząc młodsze oczy Wzdrygasz się nad myślą, serce nie wyskoczy! Z głębin żalu, co dziś tak mocno odpychasz Jeszcze nie tym razem! Jakże ciężko wzdychasz. I przysięgasz w duszy, że góry zostaną Do później starości cieszyć wnet tak samo! Z laską, powolutku, pójdziesz drobnym krokiem Radością otulą, gdy obejmiesz wzrokiem Cały ich majestat...będziesz po nich stąpał O świcie czy brzasku jak odwieczny kompan Będziesz czuć symbiozę, jak zawsze cię wzruszą Tabuny pędzące już cię nie poruszą. ____________ Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym. |
Tomasz. (offline) |
Post #11 26-11-2015 - 14:10:56 |
Pruszków |
Nie tylko góry...
Jeden z moich trzynastozgłoskowców. Dość trudno się czyta, ale jeszcze trudniej pisze. Czasie ty mój czasie Czasie, ty mój czasie! Tak mi ością w sercu tkwisz Dławisz choćbym nie chciał - ciężar sobą przyczynisz Czymż mam cię okiełznać, pohamować twoje pędy Przez palce w mig przemknąłeś, nie widząc którędy. Przeleciałeś w nicość, choć nie uchylałem drzwi Z żalu mi pozostał okruch wspomnień kilku dni W myślach wysmagany przez jesienne szare mgły W sercu zadumany, że nie byłaś ze mną Ty. Tak w jesiennej krasie słońce do snu chyli się Przemijaniem ciąży, jak październikowe dnie Czymż nacieszyć serce, kiedy tak mi Ciebie brak Cóż mi daje chrzęst kamienia, wijący się szlak. Dysząc szedłem w górę, mimo tych dźwiganych lat Serce tłucząc mocno - jak diabelski smaga bat Stopy popuchnięte- wciąż pragnące wyżej iść Myśli tak krążące - aby nie raz jeszcze przyjść. Idąc gniotłem w piersi co niezłomnie kończy się Kwiecie mej tęsknoty - nadaremnie krzycząc nie! Losie ty mój losie! Spraw w mej duszy ukojenie Pozwól, by się ziściło najskrytsze pragnienie. By tęsknota w sercu zawsze się spełniała A nadzieja na nią nigdy nie umierała. ____________ Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym. |
Tomasz. (offline) |
Post #12 26-11-2015 - 14:20:43 |
Pruszków |
Jeden z moich pierwszych wierszy.
Spełnienie. Są przepiękne regle, potoki szumiące I ptaki pośród drzew na głos śpiewające I łanów krokusy też ujrzę na hali Obłoków płynących dostojnie, z oddali Mchów w zaułkach skał dzielnie się pnących I wiatr – czasem Halny – tak głośno świszczący Czy ścieżek, drożynek – i łatwych i trudnych Wraz szlaków kamiennych, też długich i żmudnych Gdy słyszę skrzyp, szelest ów runa pod nogą I spojrzę na granie z powagą i trwogą Że zdaje się w sercu aż wszak niemożliwe To były te miejsca dostępne, prawdziwe Gdzie zadumy gest się z mych ust wydobywa A radość w tym dniu się wcale nie skrywa Gdy jestem ów rad podziwiać te miejsca I rad to podwójnie!, wielokroć! ze szczęścia! Mam oto tu napój cudny i gorący! Że pragnę go wypić na zielonej łące Co się wnet roznosi nad smerków reglami I chcę się wytarzać, między ździebełkami Trawy to wiosennej, kwitnącej, soczystej I mieć swoją Miłą przy sobie, tak blisko A zaś o poranku przynieść kiści bzu Aby to obudzić mą Miłą ze snu Który pięknie pachnie w majowy poranek Aby tego bzu calusieńki dzbanek Stał oto przy stole, dał aromat mocy By pięknie nastroić po wspaniałej nocy Co każe zapomnieć, o trudach czy znojach O pośpiechu chwili, ciągłych niepokojach Także o zmartwieniach, że brakuje kasy Wsłuchać się w szum liści – tak jak szumią lasy Których cichy szum działa tak kojąco Daje nić melodii – z potokiem szumiącym Tłumiąc jego wartki, czasem głośny nurt Tak jak jedwabisty, cienki woal chmur Które sobie płyną nad tymi graniami To sobie przykucną, ale też czasami Niosą pomruk groźny, pomruk ciężkiej burzy Co błyskiem piorunów oko aż przymruży Lecz należy w zgodzie przyjąć i te chwile Trochę i z pokorą, wcale nie zawile Gdyż po burzy wyjdzie przeogromną tęcza Co ubarwi hale, granie i przełęcze Aby wzrokiem swoim sięgnąć aż do chmur Nigdy się nie wyrzec tego piękna gór Co spłyca ów grani ostre zęby skał Że chciałbym ich dotknąć, jakbym z chęcią brał To co mi na duszy najmilsze, wspaniałe Co zawsze doceniam – tak jak doskonałe Są prawa natury – a w nich to moc życia Która mchy wysyła na grań – bez okrycia I są one w splotach związane na wieki Jak przez tysiąclecia stale płyną rzeki I co się wydaje prawie niemożliwe Jednak na tej Ziemi jest to tak prawdziwe Może ktoś tu powie – przecież to marzenie! Ja powiem – być może – jednak to pragnienie Za które to jestem tu tak bardzo rad Prosto, bez szczegółów, nie szukając wad I gdy chcę to nazwać ten stan mojej duszy To co najpiękniejsze, me serce poruszy Że chcę oto nazwać ekstazy ten stan Co działa jak balsam na brzegi mych ran Co tak swą nadzieją działa jak natchnienie Że możesz już przysiąc, iż jest to spełnienie!! I co budzić może w serc naszych zdumienie I co łączy wszystko – nasze przeznaczenie. ____________ Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym. |
Tomasz. (offline) |
Post #13 26-11-2015 - 15:41:14 |
Pruszków |
Też jeden z pierwszych. I na razie wystarczy, nie ma co zapychać serwera
Życie Dawne to już dzieje, gdy w szczenięcym wieku Żyłaś nadziejami, nie ważąca grzechu Wszystkie sprawy proste tak się wydawały A świat – choć ogromny – był też całkiem mały. Pierwsze uniesienia i pierwsze spotkania Tyle miałaś w sobie drugiemu do dania Prosto, bezpośrednio, biorąc emocjami Nie patrząc do tyłu, co jest za plecami, Czy ów dar kochania co w Twym sercu gościł Czy Twój czas już nadszedł do ślubu, miłości, Czy dane Ci było mieć ów rozkoszy smak Czy gestem odparłaś na jej czysty znak? A może się bronisz gdy ona zapuka… Czy to dobry adres Twego serca szuka? A może wyznanie co w Twym sercu gości Wewnątrz, w tajemnicy czeka tej miłości? Czy Ty możesz podejść, spojrzeć prosto w oczy Czy się pohamujesz, aż dusza wyskoczy? I już nie zawładniesz jej w karbach i ryzach A może świadomość znów boi się przyznać? W wielu dylematach tak Ci mija życie Słuchać się rozumu, czy też serca skrycie Ważyć swe emocje – czy dać im zaszaleć… A później żałować – tak jak gorzkie żale Nie są dobrą miną do fatalnej gry… Czyżby kalkulacje za tym wszystkim szły? I cóż Ci zostaje – gdy lata mijają Włosy się siwizną z wolna przyprószają I cóż masz powiedzieć, gdy młodość przejrzała Czy masz co wspominać – okruchy wyznania Przyszedł czas na Ciebie – czy też jeszcze nie? Czy jest Ci z tym dobrze, czy też jest Ci źle? Czymż jest przemijanie, nieuchronność losu Jak się masz z nim zmierzyć, prosto, bez patosu Kiedy czas przez palce coraz szybciej płynie Aż Twa dusza wewnątrz niemalże zawyje! I nim się obejrzysz – myślisz o ubraniu I nie na imprezę – a w tym pożegnaniu Które to rodzina ma Ci dać na grobem… Życie przeleciało – cóż mi wtedy powiesz? Wszystko ma swe miejsce i czas w swoim życiu Przeżyj go otwarcie, nie chowaj w ukryciu „Co ma być to będzie” – jest w tym sporo racji Prawda, ale nie czyń zbytniej kalkulacji Nie szarżuj pod prąd, nie idź w gęsty las A znajdziesz swoje miejsce i swój w życiu czas Czyń drugiemu dobro, niech Cię myśl nie smuci Dobro to z nawiązką wnet do Ciebie wróci. ____________ Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym. |
dziubas (offline) |
Post #15 27-11-2015 - 10:17:21 |
Gdańsk |
Tomku!
rak przewodowy, G1, wym. 0,8x0,6x0,9 cm, ER 95%, PgR 10%, Her2-neg, Ki67 1%, w wartowniku mikroprzerzut, pT1bN1(sn)Mx, operacja oszczędzająca z biopsja wartownika, radioterapia 25x, brachyterpia, hormonoterapia-tamoxiffen do 10lat po 8,5 roku rak endometrium, operacja unowoczesniona z resekcja macicy, przydatków, węzłów biodrowych i brzusznych i wyrostka robaczkowego, rak pierwotny, rokowania dobre, stan zaraz po operacji i póżniej - bardzo dobry, oblgatoryjnie naświetlania - wybrałam narazie tylko brachyterapię, na kikut macicy, do tamoxiffenu juz nie wróciłam |
Tomasz. (offline) |
Post #16 27-11-2015 - 13:23:13 |
Pruszków |
Chciałbym w tym miejscu najzwyklejszą prozą napisać dwie kwestie.
Amazonki- wasze rodziny też cierpią z powodu Waszej choroby. Fakt- nie grozi im śmierć z powodu tej choroby, ale przeżywają stresy niepomierne- choć często tego nie dają poznać po sobie. W tych wierszach jest zawarta m.in. tęsknota do normalności po wykryciu takiej choroby jak rak. Aby życie- jeśłi to tylko możliwe- wróciło jak najbardziej do normy- na tyle, ile jest to mozliwe. Druha kwestia- starajcie się w miarę możłiwości znaleźć z rodziną pasje, zainteresowania, aby z rodziną czy najbliższymi się realizować. Rak to choroba stygmatyczna, zawsze pozostaje w głowie, w myślach. Starajcie się wspólnie spędzać czas, choć może to Was wiele wysiłku kosztować. Te wspólne pasje i spełnienie w ich realizacji scementuje Wasze związki z najbliższymi. Piszę o tym, bo mnie się to nie za bardzo udało. Stąd urodziło się moich kilkanaście wierszy po zachorowaniu żony. Miło mi, że Wam się podobały. ____________ Nie jestem lekarzem. Moje sugestie odnośnie leczenia należy zawsze skonsultować z lekarzem prowadzącym. Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 27-11-2015 - 13:35:45 przez Tomasz.. |
dziubas (offline) |
Post #17 27-11-2015 - 13:47:27 |
Gdańsk |
Tomku! mysle, ze te Twoje wspaniale przemyslenia trzebaby wkleic moze tez do watku Rodzina...
rak przewodowy, G1, wym. 0,8x0,6x0,9 cm, ER 95%, PgR 10%, Her2-neg, Ki67 1%, w wartowniku mikroprzerzut, pT1bN1(sn)Mx, operacja oszczędzająca z biopsja wartownika, radioterapia 25x, brachyterpia, hormonoterapia-tamoxiffen do 10lat po 8,5 roku rak endometrium, operacja unowoczesniona z resekcja macicy, przydatków, węzłów biodrowych i brzusznych i wyrostka robaczkowego, rak pierwotny, rokowania dobre, stan zaraz po operacji i póżniej - bardzo dobry, oblgatoryjnie naświetlania - wybrałam narazie tylko brachyterapię, na kikut macicy, do tamoxiffenu juz nie wróciłam |
krysiaka2010 (offline) |
Post #18 30-11-2015 - 18:29:05 |
Będzin |
Piękne są te Twoje wiersze, jesteś bardzo zdolny.Jesteś dobrym człowiek bo pomagasz nam Amazonkom dobrym słowem.Oby tak dalej.
|