
aurora (offline)
Przebieg choroby
Maj 2005 znajduję sobie w lewej piersi niewielki guzek, nie denerwuję się nic a nic bo przecież 35 letnie pańcie nie chorują na raka. Usg takie od niechcenia potwierdza moją teorię, doktor widzi torbiel.
Potem przychodzi lipiec i zbieg zbiegów. Ląduję w gabinecie znajomego patomorfologa który po godzinie od biopsji informuje mnie że znalazł podejrzane komórki................ale dla mnie te celluae suspecte nadal nie są żadną chorobą..............o ja naiwna.
19 lipca 2005 w bydgoskim RCO spada na mnie grom z jasnego nieba................ma pani raka. Oczami wyobraźni widzę siebie w dębowej jesionce i mojego wówczas 2 letniego syna w domu dziecka.
Muszę czekać miesiąc na zabieg, mój guz z 12 mm powiększa się do 14mm. 19.08.2005 carcinoma trafia w parafinę a ja w obroty całego tabunu różnej maści i nazwy doktorów.
10.09 zaczynam pierwszy z 6 kursów chemii CMF. W tym samym czasie jako że przeszłam zabieg oszczędzający pierś, trafiam na radioterapię. Z marszu zaliczam 22 lampy. Żółtą masakrę kończę w lutym i jako potrójnie ujemna brykam na zieloną łączkę zdrowych klemp.
Tak miało pozostać.....................stało się inaczej.
Kontrolne badanie mammograficzne we wrześniu 2009 pokazuje w prawej piersi 5mm zmianę. USG, RM doktory opisują jako zmianę łagodną, tylko mammografia celowana BIRADS 4b. Mój ulubiony onkolog podejmuje decyzję o operacji.
9 listopada słyszę po raz drugi że mam raka. Potem już wszystko dzieje się szybko. 25 listopada mastektomia prawej piersi, a ja jestem o cztery lata mądrzejsza i jak lwica walczę o węzły, dzięki czemu wycinają tylko wartownika.
Dzień przed sylwestrem walę sobie w kanał pierwszą z czterech AC...............ale mnie to ścierwo sponiewierało.
Jest czerwiec, jestem zdrowa................... wcinam Femarę i odliczam kiedy walnę w kąt tą cholerną sztuczną sierść.
2 września 2011 w trakcie corocznych badań kontrolnych dowiaduję się że mam przerzuty do płuc. Niebo spada mi na głowę.
Walczę a czas pokaże z jakim skutkiem.
Lekarze:
Krzysztof Pławski