Avatar

Przebieg choroby

Mam 46 lat.W połowie stycznia wyczułam mały guzek na piersi.7 lutego miałam pierwszą wizytę u chirurga ogólnego Radosława Lisieckiego i chirurga onkologa Tomasza Bartosia.Po wyniku zleconej mamografii ,punkcji cienkoigłowej oraz usg piersi Stwierdzono guz z komórkami raka gruczołowego.Doktor Lisiecki zlecił scyntygrafię i podanie kontrastu 7marca.8 marca miałam usuniety guz i węzeł wartowniczy.Najgorszy był wynik badania pooperacyjnego.Naciekający rak gruczołowy G-2 Invasive carcinoma of no special type,NST.Zaawansowanie pT2N0.24 marca trafiłam do lekarza onkologa Zbigniewa Olejaka.Od razu zdecydowałam się na chemioterapię AC-T ,ale na przyjęcie na oddział muszę czekać do 17 kwietnia.A czekanie jest najgorsze.

  Jestem po pierwszym wlewie chemii czerwonej,chwilowo czuje się dobrze,trochę mrowienia mi nie przeszkadza.Zakwalifikowano mnie bez problemu,byłam chwilę na oddziale i potem na pobycie dziennym jakieś 2 godziny.Wyniki dobre,dzięki kwasowi z buraczków,kaszy jaglanej i innych specyfików domowej roboty-warto było oby tak dalej.Srodki przeciwwymiotne i przeciwbólowe dostałąm z zapsem bez problemu.Poza tym że jestem śpiąca i zmęczona nic mi nie jest,ale siusiam na czerwono,to chyba już działa.Lekarz zauważył moje since wokół rany pooperacyjnej i stwierdził,że za ciężko pracuję,ale ktoś tym domem musi się zająć,przecież nie robiłam nic ciężkiego.Jak inni to wytrzymują????

 Minęły 3 dni od podania  chemii.Oby czuć się tak dalej,po spacerze w ogrodzie czuję się wspaniale.Może tak dla odmiany popracować w ogrodzie?

Pożegnałam się z włosami.Od 20 lat miałam dość długie blond włosy,w środę ściełsm je na pazia,dziś mało co zostało,może kidyś odrosną.Z ogromną obawą czekam na drugi wlew 10 maja.Ciągle wspiera mnie Zbyszek,jestem tym zszokowana.Wielu znajomych zniknęło,nie mają ochoty mie widzieć.Dobrze,ze choć w nim mam oparcie.Patrząc na moje włosy,stwierdził,że odrosną pewnie ładniejsze.Dzwoni codziennie,dba o moje zdrowie i samopoczucie.Dzięki.

31 maja mam ostatnią chemię czerwoną.Samopoczucie dobre,ale sił do pracy brak.Większość dnia przesypiam,dom i ogród zaniedbany,nawet nie mam ochoty na spotykanie się ze znajomymi.Gdy brałam leki uspokajające miałam humor i chęć do życia,ale bez leków czuję się przygaszona,śpiąca i leniwa jak kot w słońcu .Dostałam zapalenie żył,zastrzyki przeciwzakrzepowe,i antybiotyk rolicyn,sama sobie sińcy narobiłam.

21 czerwca nastepna chemia,doXyrobucin czy coś takiego.Panika bo kilka osób odrzucono,zbyt słabe zbyt mało wagi,ale ja sie trzymam.Pospałam trochę po południu,ale nie mam nudności,dobrze sie czuje,wracam tez do ziół ,buraków,soków i pietruszki.Mam leki uspokajajace ,to moja podpora na zło całego świata.Mam ketonal w razie bólu więc jestem spokojna.

2 sierpnia-ostatnia chemia,jak na razie.Przeszłam bez opoźnień 6 cykli,wytrzymałam skutki uboczne,Nie martwię sie utratą włosów,peruka jest ładniejsza.Wydepilowana bardziej podobam się mojemu facetowi,nawet na głowie.próbuję trochę pracować,ale co to za praca,więcej odpoczywania niż korzyści.Na słońcu jestem slepa jak kret ,po chwili robi mi się słabo,już parę razy zemdlałam,czy to normalne?Teraz jak najszybciej chcę rozpocząć radioterapię

^6sierpnia-wizyta w Poznaniu na radiologi.Mam termin na 26 08 na 10 rano.Włosy zaczynają mi odrastać ale schodzi mi skóra ze stóp i rąk,bolą paznokcie,pozbyłam się brwi i rzęs.Ciągle nie mam smaku,nie czuję czy coś jest słodkie czy słone.Sińce wychodzą na całym ciele,jak by mnie ktoś pobił.

26 sierpnia-byłam w Poznaniu,zrobiono mi tomograf i maskę,teraz mam czekać na telefon,kiedy zacznę terapię.Przyjechałam w dość dobrym stanie,syn mnie zawiozł i czekał za mną.Z dnia na dzień jest coraz gorzej,boli mnie wszystko,jestem słaba,na nodze nadal zapalenie żyły,zastrzyki nic nie pomogły.Nie biorę ketonalu,na razie wytrzymuję ból,może to bedzie już lepiej?

2 września-jestem w Poznaniu w szpitalu onkologicznym,zrobiono mi malunki na ciele i pierwsze naświetlanie.Mieszkam w hostelu ok 50 m od szpitala i swobodnie chodzę po miescie.Zastrzyki uratowały mi zycie,mam skrzepliny w żylach nóg.Badanie metodą deplera wykazało,że tylko 50% kświatła żył a w palcach 20% przepływa.Naświetlania są do piątku więc w sobotę i niedzielę jadę do domu.

21 września jestem na półmetku,zaliczyłam 15 naświetlań.Jestem mile zaskoczona uprzejmością i troską personelu o każdego pacjenta.Naprawdę miło się zachowują technicy i lekarze.Odstawiono mi tamoxifen na czas radioterapii,po usg żył okazało się że muszę nadal brać zastrzyki clexane,diosminex,spironol.Zbyszek kupił mi koncentrat lnu na pamięć ,pestki moreli wyłuskał,znalazł kminek na anemię.Nie robi na nim wrażenia mój wygląd.Jestem jednak osłabiona,często mam mroczki przed oczami,dostałam na to glukardiamid.

13 paźdżiernik koniec naświetlań,jutro idę na brachyterapię,nie boi a ponoć lepiej działa.

28 pażdżiernik po kontroli w Poznaniu czuję sie pewniej.mam nadzieję,że wreszcie przestanie mnie wszystko boleć.Jest w porządku,ale badania dopiero w styczniu.Marker w normie.Musi być dobrze.Włosy odrastają,ale paznokcie są okropne i jeszcze bolą.Bolą mnie stawy i kości ale daję radę bez przciwbólowych.

1 listopad-wyjeżdżam ,wracam na święta.Mam zapas leków.Musi być dobrze.