Avatar

Ostatnie wypowiedzi na forum:

  • 05-10-2016

    8 lipca zrobiłam mammografię i uważam to za największy błąd mojego życia. Wykryto u mnie zwapnienia, które powinny być dalej zbadane. USG nie wykryło niczego, zrobiono po 2 tyg. biopsję. Po następnych 2 tyg. wynik biopsji, który nie wykazał niczego, bo biopsja była zrobiona w złym miejscu. Lekarz kazał zrobić biopsję chirurgiczną. Czekanie na operację, teraz czekanie na wynik. Czekanie, czekanie, czekanie które wykańcza psychicznie. Przeżywam 3 miesiące nieustającego stresu i końca nie widać. 3 lata temu wyszłam z raka jajnika, ale wtedy po 3 miesiącach byłam pod koniec leczenia, bo trwało w sumie 4,5 miesiąca, a byłoby krócej, gdybym po operacji nie miała problemów z żołądkiem. Teraz to przypuszczam, że jaki nie byłby wynik, nic mnie nie uratuje, bo jak nie zabije mnie rak piersi, to odezwie się rak jajnika na skutek wielomiesięcznego stresu i niepewności. Wykryta zmiana nie była duża. Pewnie miałabym szansę jeszcze parę lat pożyć zanim dałaby znać. Teraz czuję, że koniec jest bliski.

    cały wątek

  • 05-09-2016

    Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Uważnie przeczytałam. Nie spodziewałam się takiego odzewu. Nie wiem, co zrobię, ale jestem wdzięczna.

    cały wątek

  • 04-09-2016

    Trzy lata temu zaleczyłam (bo przecież nie da się wyleczyć) raka jajnika. O dziwo dosyć szybko doszłam do siebie i prawie przestałam o tym myśleć. Tylko przed badaniami kontrolnymi miałam stracha. Niestety w lipcu zrobiłam mammografię, czego nie mogę odżałować. Będąc na wczasach na Rodos otrzymałam telefon, żebym się stawiła na dodatkowe badania, bo są zwapnienia w lewej piersi. BIRADS 0. Od tego momentu świat się zawalił. Była najpierw wizyta w poradni, zrobili USG, nic nie wykryli, ale stwierdzili, że lepiej zrobić biopsję, bo jednak te mikrozwapnienia są. Potem wyniki biopsji. Okazało sie, że niemiarodajne i najprawdopodobniej w niewłaściwym miejscu, bo w materiale nie było tych mikrozwapnień. Biopsja była gruboigłowa, a i tak źle zrobiona. Lekarz stwierdził, że najlepiej wyciąć zmianę i poddać badaniu histopatologicznemu. Od ponad miesiąca nie wiem, co to jest, ale raczej nie mam nadziei, że to nie rak. Pani radiolog stwierdziła, że to nie wygląda jak rak, ale skoro tak, to po co dalsze badania? Po tym, co przeszłam z jajnikiem nie chcę leczyć tego raka, leczenie przeraża mnie sto razy bardziej, niż sama choroba i groźba śmierci. Codziennie budzę się i żałuję, że się obudziłam, bo śniąc nie mam świadomości, że mam raka. Doszłam do wniosku, że skoro marzę o tym, żeby się nie obudzić, to najlepszym sposobem na to jest śmierć. I tu pojawia się problem, moja rodzina chce, żebym zrobiła tę operację, a potem leczyła tego raka, którego w końcu kiedyś wykryją, a ja nic chcę. Tak bardzo pragnę nie żyć. Oni się na mnie złoszczą, nie potrafią tego zrozumieć. Nie chcę ich postawić przed faktem dokonanym, a oni nie chcą pozwolić mi odjeść. Co robić?

    cały wątek